3. Złoty ząb i eko-paprotka

407 71 94
                                    


- Levi, skarbeńku – szczebioczący głos wyrwał go z błogiego snu. W mgnieniu oka jego marzenia o podboju świata rozpłynęły się w nicość. Mruknął coś niezrozumiale i obrócił się na bok, ukrywając twarz w poduszce. Nie chciał z nikim rozmawiać. Jego urażona duma potrzebowała więcej czasu, żeby się zregenerować.

- Nie teraz mamusiu. Boli mnie.

- Zaboli bardziej, jak zaraz ze mną nie porozmawiasz, cukiereczku.

Coś pociągnęło go za ucho, podnosząc do góry. Levi warknął niepocieszony i wyrwał się z uścisku, usadawiając się w olbrzymim stosie poduszek. Przypominał naburmuszoną kwokę w gnieździe. Łypnął spode łba na Kuchel, która siedziała na skraju łóżka uśmiechając się słodko.

- Mam dla ciebie niespodziankę, synku. Rozmawiałam ze Smithem.

Ackerman prychnął pogardliwie. Dobrze znał jej wersję „rozmowy". Kenny i jego rewolwery były niczym przy jej dwóch karabinach kałasznikowa AK 47. Szczególnie, gdy walczyła o coś dotyczącego jej syna.

- Przeżył? – mruknął Levi, wyciągając lustro z szuflady. Jak co dzień, zaczął intensywnie się w nim przeglądać, poszukując niedoskonałości. Ku jego nieszczęściu, Jaeger pozostawił mu pod okiem soczystego siniaka w barwie dorodnej śliwki.

- Jakoś. Pozwolił ci wrócić do pokazów, skarbie. Ma tylko jeden warunek i może ci się trochę... nie spodobać.

Levi oderwał wzrok od lustra, żeby na nią spojrzeć. Wyglądała na naprawdę zmartwioną, a gdy kobieta, która wyciskała ponad sto pięćdziesiąt kilogramów na klatę zaczynała się martwić, nie wróżyło to niczego dobrego.

- Co ma mi się nie spodobać?

- Tylko nie denerwuj się, kruszynko – zaczęła z troską w oczach, pochylając się ku niemu. – Wiesz, że jak się stresujesz robi ci się brzydka zmarszczka.

- MAMO.

- Już, już – Kuchel uniosła dłonie w obronnym geście. Jej rękawy opadły przy tym do samych ramion, odsłaniając wypracowane przez lata bicepsy wielkości olbrzymich grejpfrutów. – Ty i ten Jaeger macie zwiedzić cały kraj. Chce żebyście współpracowali i poszukali pomysłów, a potem zrobili małą kolekc...

- Nie ma mowy! – fuknął, przerywając jej i założył ramiona na piersi.- Nie będę pracował z tą gnidą. PO MOIM TRUPIE.

- Przerwij mi jeszcze raz syneczku, a tego trupa da się załatwić.

Levi łypnął na nią obrażony i zmrużył oczy. Była jedyną osobą, której nie potrafił się sprzeciwić. Choć była jego matką, czasem szczerze go przerażała. Do tej pory pamiętał lanie, jakie mu sprawiła, gdy w wieku siedmiu lat założył spodnie khaki do czerwonej polówki.

- Zrobisz to – powiedziała nieco spokojniej, podnosząc się z miejsca. – Możesz go nienawidzić ale będziesz udawał. Pojedziecie razem i zrobicie tę cholerną kolekcję, a potem wrócisz do pracy. Nie pozwolę, żeby firma upadła. Po wszystkim powiem Kenny'emu żeby zrzucił go z dachu jakiegoś wieżowca, ale do tej pory... MASZ BYĆ DLA NIEGO JAK PIERDOLONY ANIOŁ. JAK ZACHORUJE, BĘDZIESZ GOTOWAŁ MU PIEPRZONE OBIADKI. JAK TYLKO KICHNIE, PRZYBIEGNIESZ DO NIEGO Z CHUSTECZKĄ, A JAK BĘDZIE TRZEBA, MASZ SIĘ Z NIM NAWET PRZESPAĆ I NIE OBCHODZI MNIE, CO O TYM MYŚLISZ. Jasne skarbeńku?

Levi wpatrywał się w nią kompletnie zdziwiony i odruchowo pokiwał głową. W odpowiedzi Kuchel posłała mu najsłodszy uśmiech i wyszła z pokoju, zamykając za sobą delikatnie drzwi. Całe pomieszczenie zatrzęsło się od jej siły, a olbrzymi portret Levi'a w stroju Napoleona spadł na podłogę z donośnym łoskotem.

The Bold and the Bootyfull | EreriWhere stories live. Discover now