2.// Dobra przyjaźń//

2.1K 134 13
                                    

Maggie

- Wszyscy już zajęli swoje miejsca? - pani Katherine rozglądnęła się po autobusie, zawieszając wzrok na mnie i Kate.

Odkąd weszliśmy do autobusu, buzia jej się nie zamyka. Jest naprawdę gadatliwa, chociaż wygląda na bardzo cichą i skrytą w sobie dziewczynę. Pozory jednak mylą. Obiecuje, że jeśli się zaraz nie zamknie, to mi ucho odpadnie.

Posłałam wymowne spojrzenie Katharine, ale ta wzruszyła tylko ramionami i posłała mi uśmiech.
- Widzę, że znalazłaś już sobie towarzyszkę. - poklepał mnie po ramieniu. - Mam nadzieję Kate, że zrobisz wszystko, żeby Maggie czuła się tutaj jak najlepiej. Nikogo tutaj nie zna, a chcemy żeby wspominała nasze liceum jak najbardziej pozytywnie. - posłała jej radosny uśmiech.
- Oczywiście proszę pani. Na pewno nie będziemy się nudzić, prawda ? - spojrzałam na nią kątem oka.
- No pewnie. - uśmiechnęłam się sztucznie, udając szczęśliwa. Oparłam głowę o zagłówek i z zamkniętymi oczami czekałam, aż autobus w końcu ruszy.
- Jesteś piękna, wiesz? Masz ładne włosy. Zawsze chciałam takie mieć. - westchnęła cicho dziewczyna. Odwróciłam na nią wzrok. Owijała swoje kręcone włosy wokół palca, ze skrzywioną miną.
- Daj spokój.- machnęłam ręką.- Są okropne. Ten kolor...jest taki nudny. - pomachałam swoimi włosami przed oczami Kate. - Twoje są śliczne, kręcone. Tylko nie wiem, czemu je związujesz - zmarszczyłam brwi.
- Tak jest lepiej. - zachichotała. - Zresztą nie tylko ja uważam, że jesteś ładna - spoważniała. - Spójrz za siebie.- szepnęła do mojego ucha.
Natychmiast odwróciłam wzrok, a to co zobaczyłam sprawiło, że moje serce przyspieszyło kilkakrotnie.
Sam Shawn Mendes bezwstydnie się na mnie gapił, a ja widząc to zarumieniłam się i schowałam za oparciem fotela.
- Widać, że wpadłaś mu w oko. Ale pamiętaj...
- ...to ruchacz i lepiej się od niego trzymać z daleka. - powiedziałysmy obie, na co zaśmiałam się.
- A tak w ogóle to są tutaj jeszcze jakieś w miarę normalne osoby?- rozglądnęłam się po autobusie.

W mojej głowie pojawiło się pytanie dlaczego dzisiejsza młodzież jest taka dziecinna?
Dwóch chłopaków obrzucało się żelkami, śmiejąc się w niebo głosy. Ich zachowanie można porównać do co najmniej kilkuletniego dziecka z przedszkola, chociaż i te wykazałyby się większą inteligencja i mądrością.
Przed nami siedziały dwie blondynki. Wyglądały niemal identycznie, dlatego mogę wnioskować, że były bliźniaczkami. Wyglądały na naprawdę pozytywnie zwariowane osoby. Tak samo ubrane siedziały i śmiały się z zachowania dwóch niedorozwiniętych chłopaków.
- Taaak...- Kate podrapała się zakłopotana po karku. - To Liam i John, a te dwie z przodu do Julia i Jane. I to tak jakby są najnormalniejsze osoby w tym autobusie..?- powiedziała niepewnie i zacisnęła usta w wąską linię.

Popatrzyłam na nią z lekkim przerażeniem w oczach. Obiecuje, że jeśli przetrwam tydzień z tymi osobami, to będzie jakiś cud.
- Ym... Ok... Zaczynam się torchę bać. - zaśmiałam się nerwowo.
- Oj, nie masz czego - zachichotała. - Może opowiesz mi coś o sobie? Wiesz, wypada się trochę poznać, skoro mamy spędzić razem tydzień. - ułożyła dłonie na kolana, a ja z entuzjazmem przytaknęłam jej głową.
- No więc... Mieszkam w domu z tatą, jego żoną i przyrodnią siostrą...
- A twoja mama? - przełknęłam ślinę.
To był temat, którego zdecydowanie nie lubiłam poruszać. Zawsze wywoływało to u mnie łzy i w tym przypadku nie było inaczej. Z trudem powstrzymałam się od płaczu i spuściłam wzrok na swoje palce.
Każdy wiedział, żeby o tym nie rozmawiać, nie poruszać tego tematu przy mnie. Aby zapomnieć. Ale czy da się wymazać z pamięci jedną z najważniejszych osób w swoim życiu? Czas leczy rany, ale czy blizny po stracie matki, którą kochałam całym swoim serduszkiem zagoją się szybko? Tyle lat już minęło, i gdy już staram się funkcjonować normalnie to na nowo rozdrapuje blizny przez co krwaiwie. Tak jak moje serce.
- Nie żyje. - wychripiałam. Mój głos był ledwo słyszalny i gdyby dziewczyna nie siedziała blisko mnie, zapewne musiałabym powtarzać po oraz kolejny te okropne dwa wyrazy.
- Och... Jak...jak się czujesz...po tym wszystkim? - posłała mi delikatny uśmiech. Byłam w lekkim szoku. Kate to pierwsza osoba która zapytała się jak się czuje po tym wszystkim. Nie wypowiada tej nudnej już dla mnie regułki ,,och jak mi przykro,, i byłam jej za to ogromnie wdzięczna.
- Jest ok. Minęło już dużo czasu i chyba wszystko u mnie wraca do normy. - otarłam kąciki oczu z łez, i odwróciłam wzrok w stronę okna.
- A wracając, to chodzę do liceum niedaleko mojego domu...
- Masz chłopaka? - wyrwała się blondynka. Zachichotałam na jej ton głosu i pokiwałam przecząco głową.
- Jakoś nie spotkałam jeszcze tego jedynego - westchnęłam. - A ty? Opowiedz coś. - Kate pokręciła głową.
- Nie teraz, bo jak widzisz zatrzymujemy się na postój. - wskazała palcem przez okno, a moim oczom ukazała się stacja benzynowa. - Tym debilom z tyłu pewnie zachciało się srać i przez nich zamiast dwie godziny, będziemy jechać tam cztery. - zaśmiałam się głośno przez co zwróciło na mnie uwagę kilka osób.
- Hej, Kate. - przy naszym miejscu siedzenia pojawił się jeden z chłopaków od żelków. - Miałabyś pożyczyć może trochę pieniędzy na drożdżówkę? Mama będzie zła jeśli się dowie,że nie zjadłem - zrobił minę złego pięciolatka. Spojrzałam kątem oka na koleżankę, która jednym słowem była cała czerwona jak burak.
Oho...ktoś tu się chyba zakochał.
- Tak...tak jasne. - wyjąkała dziewczyna i podała brunetowi pewną sumę pieniędzy
- Dzięki, oddam jak najszybciej. - rzucił i pędem wyleciał z autobusu.
- Uuu... Czuje amory w powietrzu. - szturchnęłam ją w ramię.
- Nie...co ty w ogóle wygadujesz?- była zawstydzona jeszcze bardziej. Zachichotałam i wyrwałam z jej rąk gumkę do włosów, którą się bawiła.
- Podoba ci się, prawd? - podniosłam jedną brew do góry. Kate spuściła wzrok.
- Ughh... Tak.- szepnęła cicho.
- To kiedy ślub? - zaklaskałam w dłonie. Wydarłam się na cały autobus, za co zostałam obdarzona złym wzrokiem Kate i moja buzia została zatkana jej ręką.
- Ciii... Nikt nie może się o tym dowiedzieć. - zmroziła mnie wzrokiem.
- Dlaczego?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.- posłała mi wredny uśmieszek
- Osz ty mała wredna flądro- zaśmiałam się. - Masz mi tu mówić wszystko co i jak.
- Nie teraz - wystawiła mi język.
- No okej... Jak chcesz. A teraz idę siku. Kupić ci coś? - wstałam z fotela
- Tabletki na głupotę, bo ty masz jej stanowczo za dużo. - machnęłam na nią ręką i wyszłam ,,obrażona,, z autobusu.

Coś czuję, że to będzie dobra przyjaźń.



Tydzień z Nieznajomym Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz