Leciałam nad oceanem, kiedy zadzwonił do mnie Tony. Jakim cudem mam tu zasięg ja się pytam? Nacisnęłam przycisk na bluetooth'ie.
-Hey Tony... -Powiedziałam wzlatując wyżej i zatrzymując się w miejscu, aby nie słyszał szumu oceanu. Według GPS-a jestem niedaleko zachodniej granicy Afryki. -Kupiłeś coś Pepper? -spytałam. Spojrzałam na swoje skrzydła przygryzając wargę i przełożyłam torbę z jednej ręki do drugiej.
-Cześć, tak kupiłem jej piękną seksowną sukienkę, i ogromny bukiet kwiatów no i oczywiście poza tym ma mnie. -Powiedział śmiejąc się. Typowy Tony. Zaśmiałam się. -Miałaś dzwonić skrzydlaty upiorze i co? Muszę się dowiadywać od Rossa, że lecisz do Wakandy na jakąś głupią wojnę! -krzyknął z wyrzutem. Jęknęłam przeciągle.
-Tony... Przepraszam, nie wiedziałam jak zareagujesz... I...
-Weź przestań okay. Nie musisz się bać moich reakcji eyy... jesteśmy przyjaciółmi nie? Po prostu bądź ostrożna dobrze? I wróć w jednym kawałku.-powiedział. Odetchnęłam z ulgą.
-Dobrze Tonyś dzięki -uśmiechnęłam się i poleciałam powoli w kierunku wybrzeża.
-Do zobaczenia aniołku -krzyknął Tony cmokając w telefon i nim zdążyłam odpowiedzieć, rozłączył się.
-Do zobaczenia. -Powiedziałam do pustej słuchawki i przyspieszyłam mocniej machając skrzydłami. Zniżyłam lot i wyrównałam przy wodzie zanurzając w niej dłoń. Przymknęłam oczy ciesząc się tą chwilą wolności. Tony jest bardzo dobrym przyjacielem. Może zakręconym i trochę dziwnym przyjacielem, ale nie zamieniłabym go na innego.
Kiedy ponownie otworzyłam oczy przed sobą zobaczyłam wybrzeże więc wzleciałam wyżej, aby niepożądane oczy mnie nie spostrzegły. Po mniej więcej godzinie zobaczyłam „przedmieścia" Wakandy. Po chwili wleciałam w centrum Wakandy przelatując przez niewidzialną zaporę.
Zaparło mi dech w piersiach.
-Wow -Tylko to byłam w stanie z siebie wydusić widząc te budynki, koleje i całe to ukryte miasto. Nagle usłyszałam syreny. Odwróciłam się i pokazałam ręce do góry widząc przede mną mną dwa
bezzałogowce z wycelowanymi we mnie laserami. Przełknęłam ślinę. Byłam już naprawdę zmęczona i ciężko było mi się utrzymać w jednym miejscu jak również trzymać torbę nad sobą.
-Kim jesteś I co tu robisz?-krzyknął głos dochodzący z jednego bezzałogowca. Ross mi o tym opowiadał. Maszyny latają, a oni sobie siedzą w bezpiecznym pomieszczeniu i nimi sterują.
-Nazywam się Rose Mikelson, rząd USA wysłał mnie tutaj mówiąc, że potrzebujecie pomocy, więc jestem. -powiedziałam nieznacznie opadając.czułam jak moje plecy zaczynają mi ciążyć. -Leciałam tutaj parę godzin, proszę możemy chociaż wylądować?-spytałam opuszczając rękę z torbą, bo za bardzo mi ciążyła. Usłyszałam dźwięk chowającej się broni. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam w dół. Zobaczyłam grupkę ludzi, którzy się przyglądali tej scenie. Kiedy usłyszałam pozwolenie na lądowanie opadłam ciężko na ziemię, ledwo co nie upadając na kolana. Złożyłam skrzydła i z jęknięciem je schowałam. Spojrzałam wokół siebie i poczułam się jak w klatce. Wokół mnie zgromadziło się pełno ludzi. Kobiety, mężczyźni, dzieci i starsi jakby nie mieli co robić tylko na mnie patrzeć. Udawałam, że ich nie widzę i czekając na zbliżających się żołnierzy Wakandy, schyliłam się do torby i wyjęłam z niej wodę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jaka byłam spragniona. Wypiłam od razu pół butelki, a oni cały czas na mnie patrzyli. Przewróciłam oczami słysząc ich szepty. Odłożyłam wodę i wyprostowałam się patrząc jak zaczynają mnie otaczać kobiety w strojach żołnierzy Wakandy. Bynajmniej tak myślałam. Jedna z nich wyszła naprzód.-Jestem Okoye, zaprowadzimy Cię teraz do Króla T'Challi. -powiedziała pokazując kierunek, w którym pójdziemy. Skinęłam głową i podążyłam za kobietą. -Przepraszam za to ostre powitanie, ale jesteśmy teraz bardzo ostrożni kto przylatuje i odlatuje z naszego miasta. -skinęłam głową. -Bardzo się cieszymy z twojego przybycia i wierzymy, że bardzo nam pomożesz.-Ponownie skinęłam głową.
-Też mam taką nadzieję -powiedziałam bardziej do siebie niż do niej. Dalej szłyśmy w ciszy. Teoretycznie, bo wokół nas panował zgiełk prawdopodobnie z powodu mojego przybycia. Co chwilę widziałam jak ktoś pokazuje na mnie palcem i mówi coś do drugiej osoby. Pokręciłam głową. Ludzie jednak wszędzie są tacy sami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Ogromny budynek. To pierwsza myśl, patrząc do góry nie widziałam końca. Spojrzałam na Okoye która patrzyła na mnie uśmiechając się na widok mojej miny. Weszliśmy już tylko we dwie do budynku i wsiadłyśmy do windy. Pojechałyśmy w ekspresowym tempie tak, że aż mi się zrobiło niedobrze na ostatnie piętro, wyszłyśmy z windy. Rozejrzałam się. Mogę śmiało stwierdzić, że przy tym miejscu Stark Tower to plac zabaw.-Rose, pragnę ci przedstawić Króla Wakandy T'Challe- Wskazała na jak mniemam króla. Skłoniłam głowę w jego stronę, uśmiechnął się do mnie i skinął głową. -jego siostrę księżniczkę Shuri -ponowiłam swój gest. -Oraz sierżanta Jamesa Barnesa. -tutaj zastygłam bez ruchu szukając go wzrokiem. Tylko nie on. Wiedziałam, że tu jest, ale nie wiedziałam, że nie będzie w stanie hibernacji. To on zabił rodziców Tony'ego. Może i nie był sobą, ale to jego ręce tego dokonały. W końcu go zauważyłam stał przy jednej z konsoli i coś na niej klikał.
-Sierżancie, przyszedłbyś się łaskawie przywitać z gościem. -powiedziała Okoye. Mężczyzna spojrzał na nią, a po chwili przeniósł wzrok na mnie. Przechylił lekko głowę, po czym podszedł wystawiając w moją stronę rękę. Spojrzałam na nią i niechętnie chwyciłam lekko nią potrząsając i szybko puszczając, nie patrząc na niego więcej. Widziałam kątem oka jak marszczy brwi. Spojrzałam na króla.
-A więc witaj w Wakandzie.-powiedział T'Challa rozpościerając ręce. Uśmiechnęłam się. Jedyne, o czym teraz marzę to coś do jedzenia. -Moja siostra pokaże ci gdzie będziesz spać i gdzie możesz coś zjeść. Potem Cię wprowadzimy w aktualną sytuację. -skinęłam głową. Shuri uśmiechnęła się i podskakując chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do windy. Wcisnęła odpowiedni guzik i odwróciła się do mnie z ogromnym uśmiechem. Trochę mnie przeraża.
-W końcu jakaś dziewczyna- powiedziała z entuzjazmem -nie zrozum mnie źle. Bardzo lubię Everetta i Buckiego, ale jeju potrzebowaliśmy tu jakieś dziewczyny. -podniosłam brew uśmiechając się. No nie powiem będzie ciekawie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jest drugi yaay. Piszcie w komentarzach jak wam się narazie podoba!
Buziaki :*
CZYTASZ
Whatever it takes / / B.Barnes
FanfictionWakanda jest w stanie wojny z sąsiednim krajem, które chce zdobyć całe ich vibranium dla swoich niecnych celów. Rząd Ameryki wysyła agentkę Tarczy do pomocy. Tam czeka ja wiele przeciwności losu, z którymi musi sobie poradzić. Jedną z nich jest były...