Gorąco na całym ciele. Przyspieszony oddech. Szybsze bicie serca. Rozkojarzony wzrok. Trzęsące się kolana. Potliwość dłoni.
Te właśnie symptomy, odczuwała każda osoba, która spotkała na swojej drodze jedynego w swoim rodzaju mężczyznę, o czekoladowych włosach, zawsze idealnie wystylizowanych. Lazurowych oczach, jakby grecki bóg, postanowił umieścić w nich najprawdziwsze morskie fale. Mięśniach, wyrzeźbionych na nieziemskim ciele.
Cóż by tu wiele opowiadać?
Ideał – myślała osoba, której dane było spotkać wielką szychę Nowego Jorku.
Aleksander Gideon Lightwood.
Z pozoru opanowany, ułożony, stanowczy, uczciwy.
To na jego barkach leżały losy najlepszej korporacji w centrum najludniejszej aglomeracji na świecie.
Obrzydliwie bogaty. Zabójczo przystojny.
Ale kim tak naprawdę jest? Co kryje się za maską, którą codziennie zakłada przed wyjściem, ze swojego pięknie, oraz drogo urządzonego mieszkania?Tego dowie się pewien skryty w sobie chłopak. Magnus Bane o delikatnych, azjatyckich rysach twarzy, kasztanowych włosach oraz żółto zielonych oczach – zdaniem innych – bardzo rzadko spotykanych.
Nigdy nikomu nie wchodzi w drogę. Rzadko wychyla się z tłumu, choć nie da się nie zauważyć jego ekstrawaganckich strojów, które prezentuje na swoim smukłym, ale dobrze zadbanym ciele.Kocha mode, taniec i święty spokój, jednak ta ostatnia rzecz w jego życiu jest niemalże absurdalna. W szczególności, gdy za dnia, w jego skromnej kawalerce, pojawił się list świadczący o dostaniu się na staż w najlepszej Nowojorskiej korporacji Hosthunt Corporation.
– Idź na studia ekonomiczne mówili, będziesz żył dobrze mówili... – westchnął zirytowany Bane popijając jednocześnie espresso ze swojego ulubionego kubka z dużą literą M na przodzie.
Spoglądał na śnieżnobiałą kartkę wyraźnie znudzony. Cóż mógł zrobić? W końcu w jego życiu i tak nie działo się nic ciekawego od... No właśnie. Kiedy ostatni raz zrobił coś co mogłoby wytrącić jego monotonie w życiu? Poranna pobudka, śniadanie, studia, wykłady, powrót, obiadokolacja odgrzana w mikrofali, aż w końcu zaśnięcie z książką w dłoni. To była jego całodniowa rutyna. Od czasu do czasu pozwalał sobie na obejrzenie jednego odcinka Supernatural, ale czy te czterdzieści pięć minut gapienia się w monitor laptopa, dawało mu jakiekolwiek szczęście?
W końcu nadszedł dzień. Jego dzień. Musiał pokazać się z jak najlepszej strony, więc po porannej toalecie, postanowił nałożyć na twarz delikatny makijaż, który zawsze dodawał mu pewności siebie. Czarna kreska na liniach wodnych oczu, oraz odrobina brokatu na szczytach kości policzkowych, a także w idealnie ułożonych włosach i już był gotowy na zmierzenie się ze swoim odwiecznym problemem.
– No i w co ja mam się ubrać? – jęknął cierpiętniczo, gdy stanął w końcu przed szafą po brzegi wypełnioną kolorowymi strojami. - To za jaskrawe... To zbyt luźne... To... Co w mojej szafie robi ta paskudna bluza? - zastanowił się unosząc na wysokość twarzy szary materiał.
Dopiero w tym momencie przypomniał sobie o swoim współlokatorze.
– Sebastian... Uhh... – westchnął rzucając ubranie przyjaciela na podłogę. Zresztą to coś i tak jego zdaniem nadawało się na szmatę do czyszczenia podłóg. Kto normalny chodzi w czymś takim? - Ah! Mam cię! - ujrzawszy swoją ulubioną koszulę w odcieniach bordu ze złotymi mankietami, uśmiechnął się szeroko po czym ułożył ciuch na starannie pościelonym łóżku. Dopasował do niej czarne, dosyć obcisłe spodnie, zawsze idealnie przylegające do jego smukłych nóg, oraz tego samego koloru marynarkę, którą zawsze zapinał na jeden guzik. Na serdeczny palec od prawej dłoni nałożył swój ulubiony pierścień, który otrzymał po zmarłej matce, po czym w końcu gotowy, postanowił zmierzyć się z głównym celem dnia.
CZYTASZ
I'm your daddy, sunshine ~ MALEC ×ZAWIESZONE×
FanfictionGorąco na całym ciele. Przyspieszony oddech. Szybsze bicie serca. Rozkojarzony wzrok. Trzęsące się kolana. Potliwość dłoni. Te właśnie symptomy, odczuwała każda osoba, która spotkała na swojej drodze jedynego w swoim rodzaju mężczyznę, o czekoladowy...