Magnus nie wiedział dlaczego jego nogi trzęsą się, jakby ziemia za chwilę miała przełamać się początkując tym samym koniec świata. Nie widział dlaczego jego dłonie pocą się tak bardzo, jakby zanurzone w gorącej wodzie. Nie wiedział dlaczego tak bardzo zaczęło mu zależeć na pracy w tej cholernie korporacji, ale...
Wiedział jedno.
Musiał znaleźć tą pieprzoną kawę.
I to zaraz.
– Umm... Lydia? Mam pewien problem – chłopak niepewnie stanął przed sekretarką, która w jednej dłoni trzymała komórkę, natomiast w drugiej notes, w którym najwyraźniej poszukiwała numeru telefonu.
– Jesteś tu dopiero od nie całej godziny i już masz problem? – spytała rozbawiona. – Wierz mi, nie jesteś pierwszym – Bane przez krótki moment nie widział co odpowiedzieć, jednak głos kobiety szybko pobudził go do dlaczego działania. – O co chodzi?
– Bo tak jakby muszę zrobić kawy dla Pana Lightwood'a, ale w kuchni znalazłem tylko puste opakowanie – odpowiedział w końcu na jednym wdechu. – Nie wiem co robić...
Kobieta wyraźnie zaskoczona wyznaniem stażysty odchyliła się na swoim obrotowym krześle, po czym odłożyła wszystkie rzeczy na biurko. Nie sądziła, że już pierwszego dnia, ten młody chłopak będzie miał okazję porozmawiać z jej szefem, który naprawdę bardzo nie lubił kiedy ktoś nie wykonuje dobrze swojego zadania. Rozumiała po części jego zdenerwowanie. Sama na początku swojej pracy zachowywała się tak samo. Może i nie była od niego dużo starsza, jednak wiele rzeczy już widziała i przeżyła, więc mogła śmiało powiedzieć, że życie pozwoliło doświadczyć jej naprawdę wiele bardzo, ale to bardzo dziwnych momentów jak i zachowań.
– Spokojnie, nie ma się czym stresować – zapewniła posyłając brunetowi kojący uśmiech. – Masz szczęście, bo właśnie przed chwilą wysłałam jednego z naszych ludzi do sklepu, więc za moment ktoś powinien donieść kawę do kuchni.
– Ja wcale się nie stresuję – bąknął zdenerwowany azjata, jednak mimo wszystko sam dobrze widział, że jego słowa to czysta bujda. Stresował się i to kurewsko mocno. Nie chciał wypaść źle przed swoim nowym szefem.
– Jasne, a ja jestem naturalną blondynką — westchnęła przewracając oczami. – Szef prócz kawy uwielbia również herbatę miętową, więc możesz mu ją przygotować, z pewnością będzie zadowolony.
Chłopak naprawdę nie widział dlaczego ta kobieta pała do niego tak ogromną sympatią, jednak był jej za to cholernie wdzięczny. Nawet nie próbował powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, które wywołała Lydia swoimi słowami. Polubił ją. I to bardzo, jednak na razie nie okazywał tego zbytnio.
– Dziękuję, ratujesz mi tyłek – odetchnął głęboko i nie zwlekając dłużej znów zmierzył w stronę małej kuchni. Nie musiał długo poszukiwać miętowej herbaty, więc najszybciej jak tylko potrafił, zaczął ją przygotowywać. – Nigdy nie zrozumiem jak można pić coś takiego... – szepnął do siebie, gdy zalewał błękitny kubek wrzącą wodą. Nie bez powodu wybrał akurat tego koloru naczynie. Po prostu kojarzyło mu się cudownymi tęczówkami jego szefa.
Cholera! Co on takiego w sobie ma?, pomyślał zrezygnowany idąc ostrożnie z gorącym kubkiem w stronę gabinetu Lightwood'a.
Po kilkunastu sekundach po raz kolejny tego dnia stanął przed już tak dobrze znanymi mu drzwiami. Znów odczuł ten sam strach.
A co jeśli herbata będzie nie dobra? Lub Lydia okłamała mnie tylko po to, abym się przed nim zbłaźnił?
Nawet nie spostrzegł kiedy jego dłoń trzy razy obiła się o ciemne drewno.
CZYTASZ
I'm your daddy, sunshine ~ MALEC ×ZAWIESZONE×
FanfictionGorąco na całym ciele. Przyspieszony oddech. Szybsze bicie serca. Rozkojarzony wzrok. Trzęsące się kolana. Potliwość dłoni. Te właśnie symptomy, odczuwała każda osoba, która spotkała na swojej drodze jedynego w swoim rodzaju mężczyznę, o czekoladowy...