- Namierzyli nas - powiedziała Lyvrene wchodząc do bazy głównego dowództwa,a po chwili dodała - mamy pół godziny.
Generał Ackbar gwałtownie wstał ze swojego miejsca,po czym podszedł do jednego z seidzących pilotów i zakomunikował,żeby przekazał reszcie przesiadującym na Jakku rebelii,żeby zaczęli się przygotowywać.
Dziewczyna wyszła z namiotu,a po chwili,idąc,kocimi ruchami podeszła do Luke'a mówiąc:
- Chyba się rozmyśliłam,będę atakowała jako pierwsza.
Lyvrene uśmiechnęła się do niego,a młody Jedi spojrzał na nią,zaczynając się również tajemniczo uśmiechać,po czym szepnął jej do ucha:
- A czy to zmieni twoją decyzję?- zapytał,a po chwili delikatnie ją pocałował w usta.
- Może i tak,ale dłuższy byłby lepszy - uśmiechnęła się,po czym weszła do pustego namiotu,a Luke zawtórował za nią.
Złapał ją za ramiona,obrócił w swoją stronę,a po chwili zaczął ją zachłannie całować. Widział w jej fiołkowych oczach triumf,satysfakcję z zrealizowanego planu. Lyvrene zaczęła powoli przejeżdżać rękami,po jego odkrytych ramionach,a po chwili oboje zaczęli się przemieszczać przez namiot. Dziewczyna usiadła na wolnym krześle,a Luke był nad nią. Cały czas się całowali do momentu,gdy rozległ się głos trąbki,oznaczający,że widać wchodzące w atmosferę statki wroga.
Luke i Lyvrene oderwali się od siebie,po czym pobiegli w stronę schronu,gdzie mieli czekać do połowy bitwy.
W środku siedziało już sporo osób. Generałowie i dowódcy,Leia,Han,którzy byli zajęci ożywioną konwersacją.
Lyvrene lekko przygryzła wargę,patrząc w ekran,który ukazywał lądujące statki imperialne. Wszyscy wpatrywali się ze skupieniem w moment,w którym setki robotów i dziwne,błękitnoskóre postacie wybiegają i zderzają się z jednostkami rebelii.
Rozpoczęła się bitwa.
Słychać było stukot żelaza,strzały blasterów i roztrzaskiwanie ciała robotów. Niebieskie istoty,były odrobinę bardziej wyszkolone niż roboty,ale nie były na tyle przygotowane,przez co już kilkunastu z nich leżało na ziemi.
Imperium uruchomiło jednego z robotów AT-AT jednak,po chwili urządzenie w głośnym hukiem spadło na ziemię,a po kilku sekundach wybuchło,rozpryskując na wszystkie strony setki iskier.
Luke spojrzał na ocierającą krew spod nosa,Lyvrene.
- No co? Przynajmniej mają teraz mniejszy problem- mruknęła,po czym powróciła do obserwowania ekranu.
Po kilku następnych minutach Luke wstał i powiedział:
- No cóż,nadszedł czas na moją rolę- po czym ruszył w stronę wyjścia,jednak dziewczyna go zatrzymała.
- Nie idź jeszcze - powiedziała pospiesznie.
- Chciałbym,ale tak się składa,że rebelia mnie potrzebuje.
- W takim razie moment,gdy ja wyjdę na pole bitwy zbliża się wielkimi krokami - uśmiechnęła się Lyvrene.
- Wolałbym,żebyś wogóle nie wychodziła - mruknął Luke,po czym wyszedł ze schronu.
Dziewczyna przyglądała się ekranowi,na którym widniała,wychodząca postać z zielonym mieczem. Nabrała głęboko powietrza,po czym z powrotem powróciła do obserwacji.
________________________________________________________________
Luke biegł przez pole bitwy,z łatwością rozwalając roboty. Pomimo tego,że po budowie wydawały się solidne i dobrze zbudowanego,to tak naprawdę były do niczego i zabijało je nawet delikatne draśnięcie. Czuł,że wewnątrz statku imperialnego jest Vader,że prędzej czy później ponownie zobaczy jego twarz.
Nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego. W wyjściu ze statku pojawił się Imperator i Lord Vader. Spoglądali na jego postać,a w tym momencie Luke stanął jak wryty.
- I po co zawieraliście sojusz z Lyvrene? Myślicie,że po trzech latach przesiadywania w jednym miejscu będzie tak samo waleczna?- roześmiał się Imperator.
- Jest o wiele bardziej zdolniejsza niż ty i mój ojciec razem wzięci! - wyparował Luke.
- I ty naiwny rycerzyku myślisz może jeszcze,że ona jest Jedi? Ona nawet nie ma miecza świetlnego!
"Lyvrene nie wychodź teraz,proszę jeszcze nie wychodź"- szeptał w myślach Luke.
- Jednym słowem,młody Skywalkerze,Lyvrene jest do niczego.
- Zaraz się przekonamy,stary kmiocie!- krzyknęła Lyvrene wychodząc ze schronu i spoglądając na wystraszoną twarz imperatora.
_____________________________________________________________
- Myślisz,że po trzech latach przesiadywania w jednym miejscu będzie tak samo waleczna?- usłyszała na wyświetlaczu głos imperatora.
Tego było już zdecydowanie za wiele. Lyvrene wstała w miejsca,lekko dotykając miejsca,gdzie spoczywał jej miecz,po czym wyszła na dwór,donośnie krzycząc:
- Zaraz się przekonamy,stary kmiocie!
Widziała zaskoczoną twarz Luke'a. Czuła,jak w myślach modlił się,żeby w tym momencie nie wyszła,jednak poszło to na marne. Dziewczyna nie mogła pozwolić na to,żeby imperator mówił nieprawdziwe rzeczy o niej.
Ruszyła w stronę stojącego mężczyzny. Spoglądała na Luke'a,który po chwili podszedł do niej,mówiąc:
-Lyvrene wracaj z powrotem do schronu. Nie powinnaś jeszcze wychodzić - powiedział stanowczo.
- Nie interesuje mnie to. Mam przed sobą czekającego przeciwnika,który aż prosi się o łomot - warknęła,po czym ruszyła w stronę Sidiousa.
Wyciągnęła zza pasa miecz świetlny,który rozbłysł się fioletowym światłem. Wyglądał podobnie do broni Dartha Maula,jednak różnił się kolorem.
Lyvrene ruszyła w stronę Imperatora,a Vadera odrzuciła,na tyle daleko,że łatwiej jej było się zająć samym mistrzem.
Sidious uśmiechnął się do niej,czują przewagę i gdy dziewczyna była w odpowiedniej odległości,mężczyzna wypuścił swoje błyskawice. Wojowniczka,bez dłuższego zastanowienia zablokowała ręką atak Imperatora,po czym powiedziała:
- Tylko na tyle ci stać? Nie masz innego pomysłu na atak? -roześmiała się.
Były kanclerz zacisnął pięści,po czym zaatakował ją swoją mocą,którą Lyvrene błyskawicznie pokonała,a po chwili,cały czas stojąc nieruchomo odrzuciła mężczyznę,z taką siłą,że ten z hukiem uderzył w ścianę swojego statku.
Dziewczyna zaatakowała ponownie. Złapała z całej siły za rękojeść miecza,a po chwili rzuciła się na Sidiousa. Ten jednak odsunął się,ale nie całkowicie,przez co ostrze Lyvrene odcięło mu rękę. Mężczyzna zaryczał z bólu,po czym głośno zawołał Vadera. Ten po chwili się pojawił,ale dziewczyna ze znudzeniem,jedynie odepchnęła go wewnątrz statku,a po chwili zaczęła rozwalać resztę pozostałych droidów. Atakowała jak strzała. Była szybsza niż jakakolwiek iskra. Zauważyła jak znienacka statki imperialne odlatują pozostawiając resztę imperialnych na ziemi. Lyvrene podeszła do reszty,po czym jednym ruchem rozwaliła wszystkie roboty i ruszyła w stronę schronu,z którego zaczęli wybiegać szczęśliwi dowódcy. Dziewczyna uśmiechnęła się,ale czuła,że to jeszcze nie koniec.
CZYTASZ
Sojusznik
Ficțiune științifico-fantastică- Jeden z pilotów opowiedział mi pewną historię o stosunkowo młodej dziewczynie,która podobno w wieku czternastu lat pokonała imperatora... - Brednie... - Mylisz się. Sam nie mogłem w to uwierzyć,bo przecież to nie jest możliwe,ale jak zacząłem pyta...