Luke widząc szturmowców,spojrzał pytająco na Lyvrene,próbując wyczytać jej zamiary. Ta mrugnęła do niego jedynie,a po chwili pierwszych czterech szturmowców runęło na ziemię z jękiem. Jedi rzucił się na kolejnych wrogów,a dosłownie chwilę później ukazał im się nowy widok. Nowy i zdecydowanie bardziej niespodziewany.
Żołnierze. Setki żołnierzy Naboo,którzy prawdopodobnie zostali uwięzieni podczas najazdu imperium na ich planetę. Lyvrene wyszła przed Luke'a i bez dłuższego zastanowienia, powiedziała:
- Słuchajcie! Imperium prawie zostało zniszczone,jednak udało nam się pokonać jedynie ich dowódców. Reszta rebelianckich oddziałów cały czas stawia czoło imperialnym robotom. Po ostatniej bitwie jesteśmy już zdecydowanie zdziesiątkowani,dlatego liczymy na wasze wsparcie w tej decydującym starciu. Jeżeli chcecie położyć kres imperialnym rządom,wyjdźcie stąd i pomóżcie swoim sojusznikom!
Żołnierze unieśli zadowoleni ręce w górę,po czym tłumem zaczęli opuszczać duszny hangar,pospiesznie wyciągając oraz odbezpieczając swoje blastery. Gdy ostatni z nich opuścił pomieszczenie, Luke ruszył do środka pomieszczenia,poszukując środków medycznych. Lyvrene spojrzała na niego pytająco,po czym powiedziała:
- Nie szukaj już tych bandaży. Dam sobie bez nich radę.
Jedi spojrzał na nią z zaskoczeniem,a następnie dodał:
- Jesteś cała w ranach. Daj chociaż sobie opatrzyć te na biodrach.
Dziewczyna wypuściła zrezygnowana powietrze,po czym podeszła do Luke'a. Przyglądając się towarzyszowi,który przeszukiwał wszystkie półki,wypaliła:
- Powiedziałam wczoraj tej królowej Avinei,co myślę o jej ruchu.
- Co?- zapytał zaskoczony Luke,wyciągając głowę z szafki.
- Przejrzałam ją. Była tak zdeterminowana tymi rebelianckimi bitwami,że pod presją zdecydowała się współpracować z imperium.
- Sugerujesz,że ona o wszystkim wiedziała? - zapytał zaskoczony Jedi.
- Nie sugeruję. Ja to wiem.
- Może rzeczywiście postąpiła zdecydowanie bardzo nieodpowiedzialne,ale jej kadencja dopiero się rozpoczęła. Cała presja poprostu ją przerosła. Wiedziała,że imperium stanowi dla nie zagrożenie przez panującą wojnę,więc zdecydowała się na zawarcie z nimi sojuszu,by ratować swój naród.
Lyvrene spojrzała na niego z wyrzutem.
- I uważasz,że to ją usprawiedliwia?
- Nie,oczywiście,że nie,tylko próbuję wywnioskować,dlaczego to zrobiła.
Dziewczyna zamilkła,po czym przyjrzała się zabandażowanej talii. Po chwili rzuciła okiem na Luke'a,który w jednej ze skrzynek poszukiwał jakiś plastrów.
- Koniec tego bandażowania,czas pomóc rebelii zakończyć tę odwieczną walkę- powiedziała stanowczo Lyvrene,po czym ruszyła w stronę wyjścia,wyciągając pospiesznie miecz świetlny zza pasa.
Jedi podążył za nią,a po chwili oboje znaleźli się przy wyjściu z pałacu. Ich oczom ukazał się widok setek zniszczonych,imperialnych robotów. Niektóre z nich się jeszcze paliły,a inne drgały,jakby miały w sobie jeszcze jakąś drobną cząstkę życia. W oddali Luke zlokalizował Leię, która z wyglądała już na bardzo zmęczoną,jednak pomimo tego dalej strzelała do robotów z oddali. Jedi nabrał głęboko powietrza,po czym kurczowo trzymając Lyvrene za rękę,pociągnął ją w jej stronę. Gdy jego siostra go zauważyła,również ruszyła w ich stronę.
- W końcu jesteście! Wszystko w porządku?- zapytała troskliwie Leia,pospiesznie podchodząc do dwójki i zestrzelając jednego z ostatnich robotów.
- Tak,wszystko jest okej. Jak nam idzie? - zapytał Jedi.
- Na początku to była katastrofa. Imperium ze swoją gigantyczną ilością robotów miało nad nami znaczną przewagę,jednak po jakimś czasie pojawili się żołnierze z Naboo,którzy tak naprawdę nas uratowali. Nie oszukujmy się,są naprawdę profesjonalnie wyszkoleni. Aktualnie jesteśmy bliscy zwycięstwa. Imperium przed chwilą wyrzuciło ostatnią falę tego złomu,a reszta imperialnych statków już dawno odleciała. A jak u was?
- Lyvrene pokonała Imperatora i Darth'a Vadera - powiedział z uśmiechem Luke,nie przejmując się stratą bezdusznego ojca.
- Pokonałam ich jedynie dzięki pomocy chłopaków,bo sama nie dałabym sobie rady - powiedziała Lyvrene,trącając w ramię Luke'a,po czym dodała - Idę dobić resztę robotów.
Luke popatrzył na dziewczynę z wyrzutem,a następnie dodał:
- Tobie to chyba już wystarczy.
- A ja myślę,że nie! - odkrzyknęła,po czym wyciągając swój dwustronny,fioletowy miecz,ruszyła,niszcząc odrazu kilka robotów.
_____________________________________________________________
Luke i Lyvrene stojąc na szczycie jednego ze wzgórz,spoglądali na pobojowisko,z którego gdzieniegdzie unosił jeszcze się dym. Między nimi panowała cisza. Oboje spoglądali na miejsce,niczym ruchomy obraz. Wiatr delikatnie mroził ich policzki,ostrzegając przed wieczornym mrozem. Panowała cisza,jednak od czasu do czasu było słychać odgłos iskier,wystrzelających z zepsutych robotów,które bezskutecznie próbowały się podnieść i czym prędzej wrócić do walki. Z daleka Han,zawołał ich, powiadamiając o odlocie ostatniego statku.
Lyvrene spojrzała na Luke'a,mówiąc:
- Nigdy do końca nie uda nam się pokonać imperium. Możemy je jedynie przygasić na jakiś okres czasu,ale czy byśmy tego chcieli czy nie, ciemna strona zawsze będzie istnieć.
Luke odwrócił się w jej stronę,spoglądając na jej spokojną twarz i włosy,powiewające wraz z wiatrem.
-Skąd wiesz? - zapytał z zaciekawieniem.
- Na tym oparta jest historia wszechświata - westchnęła dziewczyna,wstając i ruszając w stronę sokoła Millenium.
_____________________________________________________________
Reszta rebelianckich oddziałów powróciła z powrotem do głównej bazy na Yavinie 4. Gdy ze statku wyszli Luke I Lyvrene,wszyscy zaczęli im głośno bić brawa,a oni oboje z szerokimi uśmiechami weszli do środka bazy. Przy wejściu spotkali Yarnmana. Nie miał prawej ręki,którą zastąpiła,metalowa. Mężczyzna spoglądał z podziwem na Lyvrene,a gdy ta przechodziła obok niego,powiedział:
- Dziękuję.
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę,po czym zapytała:
- Za co?
- Za to,że nauczyłaś mnie,że nie zawsze masa daje zwycięstwo. Zrozumiałem to podczas pierwszej bitwy. Na początku myślałem,że nie mamy szans na zwycięstwo,ponieważ imperialnych było zdecydowanie więcej,ale ty udowodniłaś,że nie ilość daje wygraną,a umiejętności.
Lyvrene uśmiechnęła się do mężczyzny,po czym powiedziała:
- Nie patrz według stereotypów,a zrozumiesz potęgę rebelii.
Yarnman spojrzał na nią z podziwem,po czym skinął głową. Dziewczyna wyminęła go,po czym z Lukiem ruszyła w stronę sali głównego dowództwa,gdzie oboje ponownie otrzymali gromkie brawa. Po wszystkim cała rebelia zaczęła świętować zwycięstwo,a wtedy Luke podchodząc do Lyvrene powiedział:
-Mam dla ciebie niespodziankę.
Dziewczynie pojaśniały oczy,słysząc wypowiedziane przez Jedi,po czym zapytała:
- Jaką?
- Dowiesz się,ale najpierw musisz coś dla mnie zrobić.
- Co?
- Bez żadnych protestów,pójdziesz do skrzydła szpitalnego i dasz się opatrzyć.
Lyvrene spojrzała na niego rozbawionym wzrokiem,po czym odpowiedziała:
- Niech ci będzie.
Luke uśmiechnął się zadowolony,a po chwili oboje ruszyli ruszyli jednym z korytarzy,pozostawiając za sobą huczną imprezę z okazji zwycięstwa rebelii oraz zadowolonych i rozradowanych dowódctwa.
***
Kochani! Wielkimi krokami zbliżamy się do końca tej części,ponieważ pozostało mi jedynie opublikować epilog.
Rozwieję odrazu wszystkie wątpliwości - Tak! Będzie druga część! Jestem w trakcie jej pisania,więc myślę,że niedługo powinna się pojawić.
Czy macie jakieś konkretne zastrzeżenia,rady prośby, co do następnej książki?
Czekam na wasze komentarze! Z przyjemnością przeczytam każdą,waszą opinię!
CZYTASZ
Sojusznik
Science Fiction- Jeden z pilotów opowiedział mi pewną historię o stosunkowo młodej dziewczynie,która podobno w wieku czternastu lat pokonała imperatora... - Brednie... - Mylisz się. Sam nie mogłem w to uwierzyć,bo przecież to nie jest możliwe,ale jak zacząłem pyta...