Chapter 8

3.4K 213 15
                                    

LUKE'S POV.

-Co ty ru robisz?- spytaliśmy wszyscy.

-Uhm...siedzę?-rzuciła. No jasne.

-Tyle to wiemy. Tylko po co?- zaczął Michael.

-Obiecałam, ze przyjadę na wasz koncert więc to zrobiłam.- rzeczywiście to obiecała.

-A poza tym to chciałam was przeprosić za moje kłamstwa. Naprawdę mi głupio, nie powinnam was oszukiwać. Strasznie was lubię i popełniłam głupotę udając kogoś kim nie jestem. Wybaczycie mi?-kontynuowała.

-Tak szczerze mówiąc to już ci wybaczyliśmy bo obgadaliśmy to wszystko. Powiec lepiej co to za piękna pani z tobą tutaj przyszła.- Ashton ty flirciarzu...jesteś mistrzem zmiany tematu, serio. Rudowłosa dziewczyna zaczęła chichotac a Ana zrobiła minę jakby własnie dostała piłką w twarz.

-Co? To ja się tu przed wami produkuję, padam na kolana przed ojcem żeby mnie puścił na wasz koncert a wy ot tak sobie mi wybaczacie? Bez żadnych monologów? Nic?-mówiła zdumiona.

-Yyyy tak. Dokładnie tak zrobiliśmy.- skwitował Cal na co wszyscy się zaśmialiśmy.

-Ale...ale...-Ana najwyraźniej nie wiedziała już co ma powiedzieć.

-Księżniczki chyba nie powinny się jąkać nie? No wasza wysokość może przedstawisz nas koleżance zanim zapuści tu korzenie?- Cal jak zwykle wiedział jak rozluźnić atmosferę.

-No tak. To jest Samantha. Sam, tych głupków już znasz.-rzuciła na co rudowłosa przywitała się z nami.

-Też jesteś księżniczką czy coś?- spytał Michael.

-Haha nie ja jestem córką Hrabiego.- zaśmiała się dziewczyna.

-A jaka to różnica? Tak czy siak arystokracja, nie?- Mikey kontynuował a ja widziałem, że Ana najchętniej wypaliłaby mu dziurę w mózgu. Znaczy nie żeby on kiedykolwiek miał mózg.

-Mikey ciesz się, że nie mam przy sobie pałki bo chętnie walnęłabym cię nią w łeb.-rzuciła Ana.

-To pożycz od Ashtona. On ma aż trzy w zapasie.- skwitował Calum na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Cal natomiast oberwał w twarz poduszką.

-Kretyn!-krzyknęła Ana.

-Ała! To bolało!- żalił się Cal.

-I dobrze. Słuchajcie na razie musimy już iść. Będziemy w Sydney jakieś dwa tygodnie. Może spotkamy się jutro?

-Pewnie. Tylko powiedz gdzie mamy cię szukać.-odparliśmy.

-Niech to szlag, nie pamiętam nazwy tego hotelu. Wyślę wam adres jak już będziemy na miejscu okej?

-Dobra ale mam jedno pytanie.-zacząłem.

-Tak?- Ana spojrzała na mnie wyczekująco.

-Skoro nie pamiętacie nazwy hotelu to jak doniego traficie?

-Od tego mamy naszych jakże przydatnych ochroniarzy Luke.- Sam poklepała mnie po ramieniu i razem z Anastasią zaczęły się śmiać.

-To do zobaczenia jutro!-rzuciły dziewczyny po czym wyszły z garderoby.

ANASTASIA'S POV.

Poczułam ogromną ulgę kiedy chłopcy mi wybaczyli. Niemniej jednak miałam ochotę udusic ich za te dziecinne żarty. Kiedy wróciłyśmy z sam do hotelu od razu wysłałam adres chłopakom po czym poszłyśmy się przebrać w jak to nasi ojcowie mówili "bardziej stosowne dla błękitnej krwi stroje" Kiedy byłyśmy gotowe udałyśmy się do recepcji gdzie czekali na nas rodzice. Zabierają nas na kolację do jakiejś restauracji.

-Witam Wasze Królewskie Mości. Stolik juz czeka.- kelner zwrócił się do mojego ojca po czym zaprowadził nas do zarezerwowanego stołu. Od razu podali nam przystawki.

Kawior. Szczerze zadowoliłabym się zwykłym hamburgerem. W pałacu, Louigi- nasz kucharz zawsze gotuje mi w miarę jego możliwości najzwyklejszy obiad oczywiście tylko wtedy gdy rodziców nie ma. Kiedy jako danie główne podali homara ,ojciec zaczął swój monolog na temat objęcia po nim władzy.

***Nazajutrz***

Kolejne nudne śniadanie w towarzystwie rodziców i oczywiście podlizujących się kelnerów. Kiedyś dostanę szału, serio. Ciekawe czy chłopcy pamiętają o naszym dzisiejszym spotkaniu. Oby bo nie wytrzymam całego dnia pod kloszem. Rodzice pogrążeni byli w rozmowie podczas gdy ja błądziłam myślami nad talerzem na którym znajdował sie omlet. Z transu wyrwały mnie wibracje mojego telefonu, który miałam na kolanach pod serwetką. Aż podskoczyłam lekko przez to nagłe uczucie na moich nogach.

-Kochanie czy wszystko w porządku?-spytała moja mama.

-Tak mamo.muszę tylko pójść do toalety.- oznajmiłam po czym ruszyłam w kierunku łazienki. Kiedy już tam dotarłam odebrałam wciąż dzwoniący telefon.

-Halo?

-Ana mamy problem.-odezwał się Ash.

-Jaki problem?

-Te kutafony nie chcą nas wpuścić do hotelowej restauracji!-oburzył się.

-Jasne, że was nie chcą wpuścić w końcu nie jesteście gośćmi tego hotelu baranie!-rzuciłam do słuchawki. Na szczęście oprócz mnie nikogo w pomieszczeniu nie było.

-No to wyjdź się z nami spotkać.

-Nie mogę. Rodzice są ze mną.

-To w takim razie my wejdziemy do ciebie.

-Przecież nie chcieli was wpuścić.-mówiłam.

-Spokojnie piękna, znajdziemy na to sposób.-rzucił po czym rozłączył się. Powinnam się bać? Cóż zważając na to, że rodzice siedzą tu ze mną...Tak. To będzie katastrofa.

-Przepraszam, ze tyle to trwało.- rzuciłam wracając do stolika.

-Nic nie szkodzi córko.-odparł ojciec. Czy on zawsze musi być taki poważny w miejscach publicznych? Skupiłam się na kończeniu mojego śniadania, choć myslałam też nad tym co chłopcy wymyślili.

-Dolać księżniczce herbaty?-spytał wąsaty kelner choć jego głos wydawał się dziwnie znajomy. Uniosłam wzrok aby przyjrzeć się kelnerowi, który dyskretnie puścił mi oczko. Zaraz...Calum?!

*************************************************************************************************

Więc chciałam zrobić ten rozdział dłuższy ale później stwierdziłam, że jednak będę dodawała krótsze ale będą częściej i będzie ich więcej więc...mam nadzieję, że się podoba :) xx

Ps. Zachęcam do komentowania, głosowania itp. itd.

PrincessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz