LUKE'S POV.
-Co ty ru robisz?- spytaliśmy wszyscy.
-Uhm...siedzę?-rzuciła. No jasne.
-Tyle to wiemy. Tylko po co?- zaczął Michael.
-Obiecałam, ze przyjadę na wasz koncert więc to zrobiłam.- rzeczywiście to obiecała.
-A poza tym to chciałam was przeprosić za moje kłamstwa. Naprawdę mi głupio, nie powinnam was oszukiwać. Strasznie was lubię i popełniłam głupotę udając kogoś kim nie jestem. Wybaczycie mi?-kontynuowała.
-Tak szczerze mówiąc to już ci wybaczyliśmy bo obgadaliśmy to wszystko. Powiec lepiej co to za piękna pani z tobą tutaj przyszła.- Ashton ty flirciarzu...jesteś mistrzem zmiany tematu, serio. Rudowłosa dziewczyna zaczęła chichotac a Ana zrobiła minę jakby własnie dostała piłką w twarz.
-Co? To ja się tu przed wami produkuję, padam na kolana przed ojcem żeby mnie puścił na wasz koncert a wy ot tak sobie mi wybaczacie? Bez żadnych monologów? Nic?-mówiła zdumiona.
-Yyyy tak. Dokładnie tak zrobiliśmy.- skwitował Cal na co wszyscy się zaśmialiśmy.
-Ale...ale...-Ana najwyraźniej nie wiedziała już co ma powiedzieć.
-Księżniczki chyba nie powinny się jąkać nie? No wasza wysokość może przedstawisz nas koleżance zanim zapuści tu korzenie?- Cal jak zwykle wiedział jak rozluźnić atmosferę.
-No tak. To jest Samantha. Sam, tych głupków już znasz.-rzuciła na co rudowłosa przywitała się z nami.
-Też jesteś księżniczką czy coś?- spytał Michael.
-Haha nie ja jestem córką Hrabiego.- zaśmiała się dziewczyna.
-A jaka to różnica? Tak czy siak arystokracja, nie?- Mikey kontynuował a ja widziałem, że Ana najchętniej wypaliłaby mu dziurę w mózgu. Znaczy nie żeby on kiedykolwiek miał mózg.
-Mikey ciesz się, że nie mam przy sobie pałki bo chętnie walnęłabym cię nią w łeb.-rzuciła Ana.
-To pożycz od Ashtona. On ma aż trzy w zapasie.- skwitował Calum na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Cal natomiast oberwał w twarz poduszką.
-Kretyn!-krzyknęła Ana.
-Ała! To bolało!- żalił się Cal.
-I dobrze. Słuchajcie na razie musimy już iść. Będziemy w Sydney jakieś dwa tygodnie. Może spotkamy się jutro?
-Pewnie. Tylko powiedz gdzie mamy cię szukać.-odparliśmy.
-Niech to szlag, nie pamiętam nazwy tego hotelu. Wyślę wam adres jak już będziemy na miejscu okej?
-Dobra ale mam jedno pytanie.-zacząłem.
-Tak?- Ana spojrzała na mnie wyczekująco.
-Skoro nie pamiętacie nazwy hotelu to jak doniego traficie?
-Od tego mamy naszych jakże przydatnych ochroniarzy Luke.- Sam poklepała mnie po ramieniu i razem z Anastasią zaczęły się śmiać.
-To do zobaczenia jutro!-rzuciły dziewczyny po czym wyszły z garderoby.
ANASTASIA'S POV.
Poczułam ogromną ulgę kiedy chłopcy mi wybaczyli. Niemniej jednak miałam ochotę udusic ich za te dziecinne żarty. Kiedy wróciłyśmy z sam do hotelu od razu wysłałam adres chłopakom po czym poszłyśmy się przebrać w jak to nasi ojcowie mówili "bardziej stosowne dla błękitnej krwi stroje" Kiedy byłyśmy gotowe udałyśmy się do recepcji gdzie czekali na nas rodzice. Zabierają nas na kolację do jakiejś restauracji.
-Witam Wasze Królewskie Mości. Stolik juz czeka.- kelner zwrócił się do mojego ojca po czym zaprowadził nas do zarezerwowanego stołu. Od razu podali nam przystawki.
Kawior. Szczerze zadowoliłabym się zwykłym hamburgerem. W pałacu, Louigi- nasz kucharz zawsze gotuje mi w miarę jego możliwości najzwyklejszy obiad oczywiście tylko wtedy gdy rodziców nie ma. Kiedy jako danie główne podali homara ,ojciec zaczął swój monolog na temat objęcia po nim władzy.
***Nazajutrz***
Kolejne nudne śniadanie w towarzystwie rodziców i oczywiście podlizujących się kelnerów. Kiedyś dostanę szału, serio. Ciekawe czy chłopcy pamiętają o naszym dzisiejszym spotkaniu. Oby bo nie wytrzymam całego dnia pod kloszem. Rodzice pogrążeni byli w rozmowie podczas gdy ja błądziłam myślami nad talerzem na którym znajdował sie omlet. Z transu wyrwały mnie wibracje mojego telefonu, który miałam na kolanach pod serwetką. Aż podskoczyłam lekko przez to nagłe uczucie na moich nogach.
-Kochanie czy wszystko w porządku?-spytała moja mama.
-Tak mamo.muszę tylko pójść do toalety.- oznajmiłam po czym ruszyłam w kierunku łazienki. Kiedy już tam dotarłam odebrałam wciąż dzwoniący telefon.
-Halo?
-Ana mamy problem.-odezwał się Ash.
-Jaki problem?
-Te kutafony nie chcą nas wpuścić do hotelowej restauracji!-oburzył się.
-Jasne, że was nie chcą wpuścić w końcu nie jesteście gośćmi tego hotelu baranie!-rzuciłam do słuchawki. Na szczęście oprócz mnie nikogo w pomieszczeniu nie było.
-No to wyjdź się z nami spotkać.
-Nie mogę. Rodzice są ze mną.
-To w takim razie my wejdziemy do ciebie.
-Przecież nie chcieli was wpuścić.-mówiłam.
-Spokojnie piękna, znajdziemy na to sposób.-rzucił po czym rozłączył się. Powinnam się bać? Cóż zważając na to, że rodzice siedzą tu ze mną...Tak. To będzie katastrofa.
-Przepraszam, ze tyle to trwało.- rzuciłam wracając do stolika.
-Nic nie szkodzi córko.-odparł ojciec. Czy on zawsze musi być taki poważny w miejscach publicznych? Skupiłam się na kończeniu mojego śniadania, choć myslałam też nad tym co chłopcy wymyślili.
-Dolać księżniczce herbaty?-spytał wąsaty kelner choć jego głos wydawał się dziwnie znajomy. Uniosłam wzrok aby przyjrzeć się kelnerowi, który dyskretnie puścił mi oczko. Zaraz...Calum?!
*************************************************************************************************
Więc chciałam zrobić ten rozdział dłuższy ale później stwierdziłam, że jednak będę dodawała krótsze ale będą częściej i będzie ich więcej więc...mam nadzieję, że się podoba :) xx
Ps. Zachęcam do komentowania, głosowania itp. itd.
CZYTASZ
Princess
FanfictionCo się stanie, kiedy księżniczka pozna gwiazdę rocka? Czy ich dwa odrębne światy będą w stanie zaakceptować relacje Luke'a i Anastasii? Kto stanie po stronie tej dwójki, a kto okaże się przeciwnikiem? Z iloma problemami będą musieli się zmierzyć aby...