Chapter 20

2.5K 162 9
                                    

-Anastasio jesteś taka młodziutka a zarazem już taka dojrzała. Ale wiesz szczerze myślałam, że żywisz jakieś uczucia do tego chłopca z zespołu a tu proszę jakiego masz narzeczonego! Dobrze postawiony, przystojny...-Pani Roberts mówiła a ja nadal nie mogłam w to uwierzyć. To się kurwa nie dzieje naprawdę.

-Bo ja...uh.Gdzie mój ojciec?-spytałam kompletnie bezradna.

-Z tego co wiem to w sali tronowej.-kobieta uśmiechnęła się a ja czym prędzej tam pognałam.

I tak jak Pani Roberts mówiła, ojciec siedział na tronie i z kimś dyskutował. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę mężczyzn i gdy już byłam przy nich rzuciłam pospieszne "Dzień dobry".

-Anastasio, dobrze, że cię widzę. Chciałem z tobą porozmawiać.- ojciec mówił całkiem spokojnie. Jakby nic się nie stało. Ale oj, stało się.

-Świetnie ojcze, bo ja również chciałam z tobą porozmawiać.

-Zaraz do tego przejdziemy. Na razie poznaj proszę Lorda Kennedy. Jest prawą ręką twojego przyszłego męża.- gadaj zdrów tatusiu. Jednak by nie robić scen przy mężczyźnie ukłoniłam się elegancko.

-Szalenie mi miło księżniczkę poznać. na razie was przeproszę. Pójdę poszukać księcia.-uśmiechnął się po czym zdecydowanym aczkolwiek eleganckim krokiem oddalił się.

-O czym chciałaś porozmawiać córko?-spytał ojciec jak gdyby nigdy nic. No to są chyba jakieś jaja.

-Jak to o czym? Co to za akcja z tym balem? -pytałam na razie spokojnie.

-Razem z twoją matką wybraliśmy się do Włoch aby znaleźć ci męża. Książę Lorenzo okazał się być idealną partią. Będzie świetnym władcą u twojego boku.- no nie. Nie wytrzymam.

-Czy ty oszalałeś?! Nie prosiłam się o męża a już na pewno nie o takiego którego nawet nie znam! Nawet nie chcę byc twoją następczynią czy ty tego nie rozumiesz?!- no i wybuchłam.

-Anastasio na litość boską zwracaj się do mnie z należytym szacunkiem!- ojciec również podniósł głos.

-Jak mam sie do ciebie odnosić z szacunkiem gdy ty dla mnie szacunku nie masz w ogóle!

-Dziecko, zaczynasz przeginać.

-Kombinujesz za moimi plecami i kompletnie nie liczysz się z moim zdaniem!- ciągnęłam nadal.

-Dosyć tego Anastasio! W tej chwili marsz do swojego pokoju i zabraniam ci z niego wychodzić az do rozpoczęcia balu!-rozkazał ojciec.

-Nie zamierzam się na nim pojawić.-fuknęłam.

-Posłuchaj mnie uważnie. Pójdziesz na ten bal, będziesz się zachowywać godnie jak na księżniczkę przystało i wyjdziesz za księcia Lorenzo. Inaczej cię wydziedziczę. Zrozumiałaś?!- no teraz to przegiął. Wydziedziczy jedyną córkę? Nigdy nie przywiązywałam wagi do tego całego luksusu ale na litość boską mój własny ojciec mnie szantażuje.

-Nie zrobisz mi tego.-wydukałam.

-Owszem, zrobię.Już i tak byłem wyrozumiały i zaprosiłem tych twoich przyjaciół na ten bal. Skonfiskowałem ci również telefon i laptopa. Pora byś nauczyła się odpowiedzialności. A teraz marsz do pokoju.-warknął.

Spojrzałam na ojca wściekłym wzrokiem po czym stanowczym i szybkim krokiem popędziłam do swojej sypialni. Mój własny ojciec wbija mi nóż w plecy. Po drodze do sypialni napotkałam mamę z jakimś mężczyzną. Spojrzałam na niego moimi zaszklonymi oczami. Miał dość włoską urodę więc podejrzewam, że był to ten Lorenzo jednak nie przyjrzałam mu się dobrze.

PrincessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz