3

87 12 4
                                    

Ciche pukanie do drzwi. Mężczyzna ubrany w biały fartuch sięgający aż po kolana, wszedł do sali. Pierw przeleciał chłopaka swoim chłodnym spojrzeniem, stojąc z jakąś szarą teczką bez słowa, zaraz to pochodząc bliżej, znalazł się tuż przy łóżku pacjenta.

- Nic nie zjadłeś, ani nie wziąłeś lekarstw o danej porze. Powiesz mi co to ma oznaczać? - zaczął niezmiernie łagodnie.

- Nie chce - odpowiedział po chwili lekceważąco.

- Nie chcesz? - powtórzył jego słowa z lekkim zdziwieniem w głosie.

- Ja nie jestem, ani twoją matką, żeby ciebie tu teraz karmić, tylko twoim lekarzem, ani ty nie jesteś też małym dzieckiem, by móc się tak zachowywać. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że ty nie zdajesz sobie kompletnie sprawy z powagi sytuacji. W szpitalu nie wylądowałeś bez powodu! - uniósł się, zdenerwowany postawą młodzieńca, który ignorując jego każde słowo, zapatrzony był w krajobraz nieba za oknem.

Ta chmura wyglądem przypominała dwie róże, piękne białe róże. Tak piękne, że aż nie można było od nich oderwać wzroku. Były tak blisko siebie, jakby były sobie wręcz przeznaczone, w porównaniu do innych chmur, które w szybkim tempie rozchodziły się na różne strony i rozpadały, w poszukiwaniu swojej lepszej, pasującej, drugiej połówki. Chłopak zapatrzony w jednym momencie delikatnie uśmiechnął się. Zabawne, że tak naprawdę wszędzie można ujrzeć piękno otaczającego nas świata, wystarczy tylko umieć odpowiednio szukać.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytał zirytowany.

- Ładna pogoda dzisiaj, nieprawdaż? - zapytał po chwili, spoglądając wreszcie w stronę lekarza.

- Ehhh... Twoja wychowawczyni jest tutaj, przyjdzie do ciebie za kilka minut. Następnie idziesz na badania i jeden zabieg, ale nie możesz pojawić się tam na czczo. Radziłbym ci zacząć jeść już teraz. - odparł nie chcąc odpowiadać, tak samo jak i on, na pytanie skierowane w jego stronę. Zaraz to odwrócił się i wyszedł z sali, zamykając za sobą równie białe jak owe róże, drzwi.

Odwrócił się i spojrzał jeszcze na chwilę przez okno, wzrokiem szukając chmury. Po różach nie było już śladu. Czyżby ktoś zdążył je już zerwać? Zerwać i zapewne wręczyć ukochanej osobie?

Nawet nie zdążył się obejrzeć się, a do sali weszła szybkim krokiem kobieta o ciemnych, falowanych włosach, wraz z tym swoim specyficznym wyrazem twarzy, definitywnie zdenerwowanym, mimo jej zadziwiającego spokojnego tonu głosu, który kompletnie do niej nie pasował.

- Dzień dobry, Jungkook. Jak się czujesz? Twoja mama dzwoniła do mnie, powiedziała mi, że jesteś w szpitalu. - powiedziała na samym początku, podchodząc bliżej niego.

- Zupełnie niepotrzebnie - mruknął cicho pod nosem.

- Strasznie mi z tego powodu przykro i niezmiernie współczuję tobie, jak i twojej rodzinie. Musi być ci bardzo ciężko, prawda? Jeszcze nie wiadomo, kiedy wyjdziesz, ale nic się nie martw o szkołę. Rozmawiałam z klasą i zapewnili, że pomogą ci uzupełnić wszystkie zaległości. Park Saehyon, jako przewodnicząca odwiedzi cię w szpitalu jeszcze w tym tygodniu. - mówiła tak szybko i zwięźle, przy tym pytając, lecz wcale nie oczekując od niego żadnych odpowiedzi, tak jakby chciała powiedzieć, to co ktoś jej kazał, lub to co po prostu niby wypada powiedzieć. Prawda jest taka, że wcale ją nie obchodził stan chłopaka, jak się czuję, kiedy wyjdzie, ani jak uda mu się z nadrobieniem zaległości po przerwie od szkoły, wręcz widać to było po kobiecie, że chciała szybko opuścić szpital.

- Musisz być silny i przede wszystkim dużo odpoczywać. Rok szkolny niedługo się kończy, a twoja sprawa z fizyką, co prawda nie jest za ciekawa, nie wiem jak uda ci się to poprawić, ale nie ważne, nie ważne. Nie będę cię już przemęczać. Życzę ci powrotu do zdrowia, Jungkook. Do widzenia - przesłała mu swój charakterystyczny, sztuczny uśmiech, zaraz to odwracając się i wychodząc z sali.

Jaki był w ogóle sens wpuszczania jej tutaj? W prawdzie żaden. Straciła przede wszystkim swój cenny czas, na swoim wypowiadanym monologu.

- Nie chcę dorastać - westchnął sam do siebie, głośno myśląc.

Dorośli są tacy fałszywi, sztuczni i zakłamani. Żyją przez cały czas w swoim wyidealizowanym świecie, wygodnym dla nich. Nie potrafią nawet wyrażać swoich prawdziwych uczuć i emocji. Brną przez życie w ciągłym pośpiechu, przepełnionym sztucznymi uśmiechami, monotonią i wypowiadanych na każdym kroku kłamstwach. Nie mają nawet przez to wszystko czasu, by zatrzymać się, choćby na chwilę i spojrzeć na świat zupełnie inaczej, oczami dziecka, gdzie małe rzeczy stają się wielkimi, a każdy gest potrafi wręcz rozbawić do łez. Tak żyjąc zdecydowanie nie można być szczęśliwym.


You Promise? |yoonkook|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz