4

82 11 5
                                    

Nieznośne badania, prześwietlenia i pobieranie krwi, którego tak bardzo się bał, szczególnie tych pozornie wielkich, groźnych igieł i widoku krwi, który sprawiał, że robiło mu się aż słabo i niedobrze. Chłopak, by tam pójść, jeszcze wcześniej zmusił się do zjedzenia kromki czerstwego chleba z dodatkiem truskawkowego dżemu, który nie należał do jego ulubionych, nie chcąc tym samym słuchać ponownie tego drażniącego, niskiego głosu, kolejnych upomnień ze strony lekarza.

Kolejnym krokiem było tylko czekać na wyniki badań. Kto jak kto, ale Jungkook nie był osobą, która dowiadywała się o takich sprawach w pierwszej kolejności. Niesprawiedliwe, powiecie. On też tak uważał, mimo tego, że robili to dla jego dobra. Nie chcieli go w jakiś sposób wystraszyć, zmartwić. Jego matka zwłaszcza. Przez to chłopak z dnia na dzień coraz bardziej przestawał wierzyć w wypowiadane słowa kobiety. Zbyt wiele już razy zdarzyło jej się skłamać na ten temat, mydliła mu oczy, że jest już dobrze, że jego stan się znacznie poprawił, wynormował, że jest jeszcze szansa. Liczyła, że dzięki temu sama zacznie w to wierzyć, jak również i on zacznie czerpać przyjemność z życia, łapać chwile garściami, zamiast non stop przejmować się chorobą i coraz bardziej zamykać się w sobie. Szczęście i wiara chłopaka w to nie trwała zbyt długo, po tym jak wylądował po raz kolejny w szpitalu zaledwie dwa miesiące temu, miny lekarzy i łzy w oczach matki mówiły jedno - nie jest dobrze. Myślał, że jest już jest w porządku, skoro na jakiś czas zjawił się w domu, lecz najwidoczniej powrót do szpitala, który stawał się jego znienawidzonym, drugim domem, mówił sam za siebie.

Mimo wszystko każdego dnia starał się nie myśleć o tym, omijał temat choroby, jak tylko mógł. Brunet w porównaniu do nauki, przy której coraz częściej miał problem ze skupieniem się, bardzo dobrze czuł się w malowaniu, szkicowaniu, przenoszeniu swoich emocji na papier w formie różnorakich rysunków, co zaczynało się przeradzać w jego pasję. Uwielbiał to robić. Była to też jego taka, w pewnym stopniu odskocznia od problemów i zmartwień. Samo stawianie początkowych, niezdarnych linii, jak i delikatnego zarysu przedstawionej historii, sprawiał mu przyjemność. Niekiedy spędzał kilka długich dni i nocy, by ukończyć coś co zaczął, bowiem był osobą bardzo ambitną, jednak wciąż powtarzał, że tworzy tylko, gdy ma przypływ weny, na który sam nie ma wpływu. Z czasem zaczynał zauważać postępy w swojej pracy, z czego był dumny, lecz wciąż uważał, że to nadal nie jest "to", chciał być lepszy, starał się, dla siebie.

Chciałby być teraz u siebie w domu, siedzieć na balkonie, niżeli w sali wypełnionej przytłaczającą ciszą i chłodem, mimo pięknej pogody za oknem. Dodatkowo te szpitalne okna, przez które do pomieszczenia wręcz z trudem dochodziły promienie wiosennego słońca, dając poczucie senności. Do owego pomieszczenia pozbawionego jakichkolwiek kartek, a nawet i ołówków, dzięki którym można byłoby zabić doskwierającą nudę.

W jednej chwili do sali wszedł lekarz Jungkooka, zapewne chcąc mu przekazać jakąś zupełnie nieważną dla niego informację. Nawet nie zdążył się odezwać, a już przerwał mu w tym jego nagle dzwoniący telefon, za co od razu przeprosił. Po spojrzeniu na dzwoniący numer, mężczyzna widocznie przewrócił oczami.

- Przepraszam, ale naprawdę muszę odebrać. - powtórzył i odszedł kilka kroków w tył, odbierając połączenie.

- Nie rozumiem, możesz powtórzyć? Ale jak to? Przecież dwa tygodnie temu już o tym rozmawialiśmy, nie dotarło to nadal do ciebie? Jaka policja?! Nawet nie rób sobie żartów. Ile ty masz w ogóle lat?! Nie, nie, jestem w pracy. Pogadamy później. - rozłączył się.

You Promise? |yoonkook|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz