Moment bezsilności

121 9 2
                                    

Ostatnie dwa tygodnie minęły w zawrotnym tempie i czułam na sobie wyczekujące spojrzenia całej siódemki. Uśmiechałam się wspominając, jak przyłapałam Jaune'a na szperaniu w mojej szafie. W dniu tańców wsiadłam do taksówki i pojechałam do mojej znajomej, która obiecała przygotować mnie na ten "wyjątkowy" wieczór. Spędziłam u niej dłuuugie dwie godziny, ale nie narzekałam. Miałam na sobie czerwoną sukienkę z wzorami roślinnymi wyszywanymi delikatną, złotą nicią. Do tego czerwone buty na obcasie i włosy uczesane w eleganckiego koka z kilkoma pasmami opadającymi na ramiona. Z makijażem też trochę zaszalała, ale efekt był całkiem niezły. Podjechałam pod szkołę i gdy mijałam fontannę zobaczyłam Blake idącą pod rękę z Sunem. Uśmiechnęłam się widząc dawną przyjaciółkę równie szczęśliwą, ale w tej chwili myślałam tylko o tym, że to może być ostatni raz gdy mogę się bawić bez zmartwień. 

- Niezła kiecka Rebel – usłyszałam znajomy głos. 

- Canavar w garniturze? Rzadkość. 

- Chyba czas zawojować parkiet – powiedział uśmiechając się zawadiacko. 

- Boże chroń moje stopy – udałam dramatyczne westchnięcie kładąc dłoń w zgięciu jego łokcia. 

- Swoją drogą, w srebrnych włosach ci ładniej. 

- To tymczasowe. A teraz przetrwajmy ten wieczór.

Gdy weszliśmy na salę Yang zamarła. Podobnie jak kilka innych osób. W końcu odzyskała głos i zapiszczała z radości. 

- Wyglądasz bosko. 

- Dobra. Cofam to, co powiedziałam – dodała Weiss. - Potrafisz się ubrać. 

- Pyrrha trochę pomogła, ale dzięki. 

- Wybaczcie, ale porywam ją, bo nie po to zgodziłem się na bycie nagrodą w zakładzie, żeby stać pod ścianą. Parkiecie nadchodzimy.

Westchnęłam tylko dramatycznie, a dziewczyny zaczęły chichotać. Po drodze rozpoznałam kilka osób, które wkrótce będą sprawiały spore kłopoty, ale wiedziałam, że nie mogę na razie ingerować. Poza tym moją uwagę na ten moment idealnie odwrócił Jaune ubrany w sukienkę. Zaśmiałam się wesoło, gdy nagle usłyszałam głos Canavara przy uchu. 

- Cieszę się, że nadal śmiejesz się w ten sposób. 

- Jaki? 

- Jakby nagle słońce wyszło zza chmur. 

Zarumieniłam się lekko i odwróciłam wzrok. Może stał przy mnie Canavar, ale zdecydowanie nie był taki jak wtedy. Zmężniał i biła od niego aura pewności siebie, jakiej wtedy jeszcze nie posiadał. Mimo to w jego oczach widziałam, że to nadal on. W końcu weszliśmy na parkiet i objął mnie zdecydowanie. 

- Pozwolisz mi prowadzić? 

- Tylko dzisiaj – odparłam i zaczęliśmy tańczyć.

Bujaliśmy się w rytm muzyki i nagle poczułam,  jakby cały zewnętrzny świat przestał istnieć. Patrzyłam w jego ciepłe oczy i nie mogłam uwierzyć, że nie widzieliśmy się ponad 6 lat. Wiedział, że nie zginęłam wtedy, mimo że tak mu powiedział Adam. Wysłałam mu list, żeby wiedział, że nie jest niczemu winien. Po prostu tak musiało być. W tym momencie jednak nie myślałam o tym ani trochę. Tęskniłam za tańcem więc pozwoliłam ponieść się muzyce.

Dziewczyny patrzyły na Canavara i Rebel nie wierząc, że to ta sama dziewczyna. W sumie po nim też się tego nie spodziewały. Zabawa trwała w najlepsze gdy Ruby, która wyszła się przewietrzyć poczuła, że coś jest nie tak. Jakiś czas później zobaczyłam Cinder, która weszła na salę. Westchnęłam tylko wiedząc, że muszę poważnie porozmawiać z Ozpinem na temat jego metod nauczania.

Nad ranem padłam wykończona na łóżko i usnęłam tak jak się położyłam. Nie wiem ile spałam, ale gdy w końcu zwlokłam się z łóżka, zobaczyłam w lustrze potwora. No dobra, może nie potwora, ale blisko mi było do wyglądu pandy po bardzo ciężkich przejściach. Po około pół godziny szorowania udało mi się wrócić do w miarę normalnego wyglądu. Upewniłam się, że nowa warstwa farby pokryła dokładnie włosy i usiadłam na łóżku. Ktoś zapukał do drzwi i do środka weszły Ruby i Yang. 

- Wiemy, że niedługo wyjedziesz więc chcemy spędzić z tobą trochę więcej czasu. Dzisiaj jedziemy na wycieczkę. 

- Serio? Dopiero co była impreza.  

- Spokojnie. To kilkudniowa wycieczka. Spodoba ci się. Poza tym Canavar też jedzie – stwierdziła Yang. 

- Niech będzie. Dajcie mi moment na spakowanie.

Wkrótce siedzieliśmy w pociągu i wiedziałam, że za około dwa tygodnie skończy się sielanka. Patrzyłam na śmiejącą się grupę i czułam jak zaczyna mnie boleć serce, gdy myślałam o tym, co im wkrótce zrobię. To były ciężkie dwa tygodnie. Ciągle wymyślali jakieś wypady i wyciągali mnie z pokoju. Na kilka dni przed misją zeszłam z Ozpinem do piwnicy. 

- Jesteś pewna? 

- Serio pytasz czy jestem gotowa narazić się Salem? Odpowiedź brzmi: Zdecydowanie. Ona nie może wygrać. 

- W takim razie upewnij się, że jest gotowy. 

- Sprawdziłam wczoraj. Teraz ta trudniejsza część -  powiedziałam idąc ciemnym korytarzem.

Następnego dnia wszyscy żegnali mnie myśląc, że wyjeżdżam do Haven Academy. Gdy tylko auto znikło wszystkim z oczu zatrzymało się i wysiadłam z niego. Czas wykonać misję. Wiedziałam, że muszę to zrobić, ale nadal byłam wściekła na Ozpina, że wystawia ich na taką próbę. 

Kilka dni później stałam ukryta na szczycie wieży i patrzyłam jak Pyrrha walczy w nierównej walce z Cinder, ale zanim strzała dosięgła serca czerwonowłosej dziewczyny zdążyłam wykorzystać swoje ukryte umiejętności. Bolało mnie serce gdy widziałam bezsilność na twarzy Ruby, która pierwszy raz w życiu użyła mocy swoich srebrnych oczu. Straciła przytomność przy okazji unieruchamiając ogromnego potwora, który wydostał się z góry.  'Trochę potrwa zanim Cinder wróci do normy' pomyślałam patrząc jak pojawia się Crow i zabiera nieprzytomną Ruby. Wiem, że mnie zobaczył, ale na wyjaśnienia przyjdzie czas później. Teraz muszę jak najszybciej opanować pewną umiejętność. 

Kryjąc się w cieniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz