6

28 3 3
                                    

następnego dnia

- Na serio?! - krzyknęłam trzymając telefon w dłoni. - Dlaczego Piotrek musi być w moim mieście jeszcze tydzień, tak samo jak ja w Ustroniu?! Wrrr, marne szanse na spotkanie...

Chodziłam w kółko po moim pokoju hotelowym zdenerwowana. Nagle weszła moja mama.

- Dlaczego się tak denerwujesz? - spytała zdziwiona.

- Nic... możesz wyjść - odpowiedziałam jej.

Cóż, wyglądało na to, że tylko zmarnowałam sobie czas i pieniądze przyjeżdżając tutaj. Jakoś trzeba było chociaż z tego skorzystać. Postanowiłyśmy z mamą trochę pozwiedzać okolice. Nie było zbytnio ciekawie.

tydzień później (za dużo chyba robię tych przeskoków w czasie)

Nadszedł dzień, w którym miałyśmy się wybierać do naszego domu. O godzinie dziewiątej rozpoczęłyśmy pakowanie się, musiałyśmy zdążyć do czternastej. Martwiłam się, iż nigdy nie odkryję tej tajemnicy. Nagle nasunął mi się pomysł:

- Czemu nie napiszę do niego na jakimś medium społecznościowym? Super, dlaczego dopiero teraz na to wpadłam?!

Szybko wzięłam telefon w dłoń i spróbowałam coś do niego napisać. 

w pociągu

 Niestety po upływie tylu godzin nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.  

- Co się dziwić... czemu ktoś taki sławny miałby odpisywać wszystkim osobom? A skoro już jesteśmy przy tym temacie... zapewne rozmawiać by też nie chciał. Głupia jestem, nie mogę najpierw pomyśleć, a później robić? Z resztą... teraz to już bez znaczenia - mówiłam po cichu sama do siebie ze zdenerwowaniem.

- Jak coś, to w połowie drogi wychodzimy, żeby coś zjeść - poinformowała mnie moja mama.

- Okej, fajnie... - odpowiedziałam z brakiem zainteresowania, tak naprawdę nie słuchając.

Wkrótce, gdy po paru stacjach pociąg stanął, moja mama wstała.

- Chodź - odezwała się.

- Co? Już jesteśmy?! - spytałam ze zdziwieniem.

- Nie... przecież mówiłam, że będziemy stawać, aby coś zjeść - odpowiedziała z lekkim podirytowaniem, iż wcześniej jej nie słuchałam.

- O, super, jedzenieee! Akurat jestem głodna - zawołałam z radością.

- Nie tak głośno, ludzie się patrzą...

- A, upss...

Poszłyśmy parę kroków i zauważyłyśmy McDonalda. Weszłyśmy do środka i zamówiłyśmy jedzenie. Po chwili mój wzrok skierował się na pewną osobę.

- Teraz już nie mogę zmarnować tej szansy - wyszeptałam sama do siebie.


raperski znakWhere stories live. Discover now