Uwaga!
W rozdziale następuje zmiana wcześniejszego sposobu narracji.Tego typu zmiany mogą pojawiać się w zależności od rozdziału.
***
Emrys pracował u Arthura już kilka tygodni. Niejednokrotnie wykłócał się z księciem w tym czasie. Był sarkastyczny i wyzywał go m.in. od osłów, czy dupków. Książę zresztą nie pozostawał mu dłużny. Merlin codziennie słuchał jaki jest głupi i niezdarny.
Zbliżała się pora turnieju rycerskiego. Artur zmusił Merlina, by został jego manekinem do ćwiczeń. Emrys miał stać w miejscu i przyjmować ciosy. Oczywiście przy każdym trafieniu książę komentował jego bezużyteczność. Mimo, iż Smok miał wiele cierpliwości, w końcu nie wytrzymał.
- Może gdybym też mógł walczyć to nie stałbym jak słup soli. - Syknął rozjuszony.
- Że niby ty umiesz posługiwać się mieczem? - Zakpił Arthur.
- Cóż, raczej preferuję sztylety, ale tak, potrafię władać orężem.
Książę zamarł na chwilę, a potem odparł:
- W porządku. Przebież się i weź jeden z mieczy. I tarczę.
Emrys wykonał polecenie i stanął przed Arthurem. Książę wykonał atak, ale Merlin go uniknął i podciął mu nogę. Gdy książę upadł sługa przyłożył mu do karku czubek miecza. Gdyby blondyn spróbował wstać ostrze by go zabiło. Po chwili Arthur przerwał ciszę.
- Dobra, poddaję się.
Kiedy Merlin zabrał miecz, książę usiadł na trawie i spytał:
- Jak to zrobiłeś? Jestem mistrzem turnieji rycerskich od kilku lat, a ty pokonałeś mnie bez choćby jednego ciosu.
- Walka o honor jest szlachetna. Ale czasami wygrana to po prostu brak konfliktu. Każdy prawdziwy wojownik posiada tę wiedzę.
- Nigdy o tym nie słyszałem, a jestem wojownikiem. - Odparł urażony Arthur.
- Jesteś rycerzem. I księciem. Ale nie wojownikiem. To co innego.
- Jaka jest różnica? - Spytał marszcząc brwi.
Emrys uśmiechnął się tajemniczo.
- Wszystko w swoim czasie...---
Emrys już na samym początku wyczuł mroczną magię w tarczy jednego z uczestników turnieju. Wstrzymał się jednak z osądem. Tarcza mogła przecież należeć do przodków rycerza, a on sam nie być świadom zaklęcia.
Dopiero, gdy Emrys wyczuł, że rycerz uwalnia magię walcząc z jednym z przeciwników, postanowił poinformować o tym Arthura. Książę nie był zadowolony, gdy to usłyszał.
- No i co mam teraz zrobić? Jeśli się wycofam, stracę honor. Jeśli nie, mogę stracić życie.
- Musisz stanąć do pojedynku. Ale nie musisz walczyć. Pamiętasz nasz ostatni trening?
- Chcesz mnie nauczyć wygrywać bez walki? - Pytanie księcia było podszyte ekscytacją.
Merlin pokręcił głową.
- Takiego poziomu nie osiągniesz w ciągu jednej doby. Ale pokażę ci kilka sztuczek.---
Trening z Merlinem nie należał do lekkich. Kiedy wieczorem Arthur położył się do łóżka zasnął niemal natychmiast. Znał zaledwie kilka odwracających uwagę sztuczek i drobnych, nieujętych w regulaminie turnieju oszustw. Miał nadzieję, że to wystarczy.
Następnego dnia Arthur stanął w szranki z oszustem, pokonał go i udowodnił, że jego przeciwnik korzystał z magii. Jego ojciec powiedział mu, że jest z niego dumny. Arthur jednak nie przyjął gratulacji i powiedział ojcu, że jego wygrana to zasługa Merlina. Zaskoczony król wezwał go na rozmowę.
- Słyszałem, że pokonałeś mojego syna podczas treningu do turnieju rycerskiego. Chciałbym wiedzieć, jak to możliwe, że prosty chłop, ponadto żebrak, pokonał najlepszego wśród rycerzy Camelotu.
- Odpowiedź na twe pytanie jest niezwykle prosta, mój królu. Nie urodziłem się w chłopskiej rodzinie, a sporty walki trenuję, odkąd jestem w stanie utrzymać broń.
- Interesujące... Co powiesz na układ między nami, chłopcze?
- Jakiego rodzaju? - Spytał podejrzliwie Merlin.
- Chciałbym byś uczył mojego syna. W końcu następca tronu musi odpowiednio się prezentować. W zamian podaruję ci tytuł rycerski. Arthur wspominał, że jesteś szczery we wszystkim, co powiesz. To cecha godna rycerza.
- Wybacz mi zuchwałość, wasza wysokość, ale niestety muszę odmówić. Nie pochodzę z rodu uprawnionego do uzyskania statusu rycerza. Owy "układ" jest niezgodny z obecnym prawem. A teraz, panie, wybacz mi, ale mam obowiązki, którymi muszę się zająć. - Wyszedł zanim Uther zdążył odpowiedzieć.
- Dupek. - dodał, gdy drzwi się za nim zamknęły. Co za tupet! Pomyślał. Największy, antymagiczny tyran wszechczasów chcę, bym oddał mu przysługę. Merlin ruszył do kuchni po posiłek dla księcia. Niemniej muszę przyznać, że ta przygoda robi się intrygująca. Już czas, by magia wróciła do Camelotu...***
Rozdział dość krótki, ale ze względu na matury mam niewiele czasu. Z czasem się poprawię.
CZYTASZ
Władca smoków
FanfictionNa podstawie Przygód Merlina. Całkiem inna historia Merlina i Arthura... A gdyby Władca Smoków również był smokiem?