I po raz kolejny, długa, długa przerwa... Za co możemy tylko przeprosić, jednak tym razem nie tyle co czas, ale wena opuściła - a tak właściwie, zapomniałyśmy, co miało być w tym rozdziale, co miało się wydarzyć i to było powodem odkładania. Ale koniec końców, wpadłyśmy na nieco inny pomysł, który okazał się o wiele lepszy od tego pierwotnego... Oczywiście, gdybyśmy w końcu sobie przypomniały, co miało być tam zawarte. Miłej lektury!
Była już późna godzina, dochodziła północ. Stiles właśnie wracał z cotygodniowego spotkania z paczką, które poszło zaskakująco dobrze. Mason przyniósł ze sobą planszówkę, spodziewając się, że nie będą mieli tematu do rozmów. Jego przewidywania były całkowicie słusznie, więc kłótnia o ilość hoteli w Monopoly zdecydowanie uratowała wieczór od bycia kolejną, spektakularną porażką. Stiles także zaangażował się w grę, właściwie przez większą ilość czasu wygrywał, jednak niefortunne rzuty kostką sprowadziły go trzy razy z rzędu na najdroższe miejsca i zbankrutował. Mimo wszystko, mógł uznać wieczór za udany i wrócił do domu w dobrym humorze, jednak zaniepokoiło go zapalone światło w salonie. Przyspieszył kroku, zaniepokojony bądź co bądź niecodziennym zjawiskiem. Ujrzał swojego ojca, przygarbionego na drewnianym starym krzesełku, zmęczonego nadmiarem obowiązków, które ledwo dźwigał na swoich starych ramionach. Pochylał się nad papierami, których kartki niechlujnie były rozłożone na całym blacie stolika.
- Nie śpisz jeszcze? – zapytał cicho Stiles, nie chcąc wystraszyć szeryfa nagłą obecnością. – Nie powinieneś przynosić pracy do domu...
-... bo mi to nie służy – dokończył z przekąsem mężczyzna. Nie oderwał się jednak od kartek, sięgnął jedynie po szklankę z whiskey.
- Co to za sprawa? – Stiles podszedł do ojca i pochylił się nad stołem. Wziął na wpół opróżnioną butelkę trunku i odkręcił ją, by uzupełnić płyn w tumblerze.
- Szukam pewnej kobiety od dłuższego czasu, ma około pięćdziesiąt lat, podobno mieszka w tej okolicy. Nie kojarzę jej w ogóle, jedyne co mam, to stare zdjęcia – westchnął mężczyzna i upił alkoholu ze szklanki.
Chłopak zaciekawił się ogromną ilością kartek i dokumentów znajdujących się na stole. Usiadł na krześle i chwycił teczkę, która leżała najbliżej. Otworzył ją i uniósł brwi – był to komplet kopii dokumentów z policji o zaginionych osobach w ciągu ostatnich – szybko przewertował kartki i sprawdził datę na ostatniej z nich – trzydziestu lat. Zauważył, że jego ojciec już wyselekcjonował typy zaginionych osób, to znaczy kobiety, których wiek mógł wahać się teraz od czterdziestu do sześćdziesięciu lat. Oznaczało to też, że znacznie poszerzył zakres swoich poszukiwań, zwiększając przedział wieku jak i terenu, bowiem raporty pochodziły także z sąsiednich miasteczek. Odłożył teczkę i wziął kolejną – mieszkańcy podmiejskiej dzielnicy Beacon Hills, z wyszczególnieniem kobiet. Zdjęcia z ukrycia, notatki na odwrotach, daty, wszystkie z ostatnich tygodni.
- Tato, skąd masz te zdjęcia? – zapytał zaniepokojony.
- Zrobiłem - odparł starszy tonem, jakby nie było to niczym nadzwyczajnym. Jakby w żaden sposób nie naruszał prywatności tych kobiet. Zareagował dopiero na głośne syknięcie swojego syna, który nie spuszczał z niego przerażonego spojrzenia. Westchnął ciężko i odłożył na chwilę trzymaną kartkę. - Słuchaj, Stiles. Za poszukiwania dostaję pięćset dolarów za tydzień, jeżeli robię jakieś postępy. Ale wygląda na to, że ta kobieta tu nigdy nie mieszkała, nawet nie było jej przejazdem. Gdybym ją znalazł, dostałbym pieniądze, które mógłbym odłożyć na czarną godzinę. Na twoje studia. Nowe mieszkanie lub samochód. Ale jej nie ma.
- Kogo? Pokaż mi zdjęcie czy co tam masz, to ci pomogę – żachnął się Stiles, zirytowany brakiem szczegółów.
- Tutaj – Stilinski podał synowi pięć zdjęć.
CZYTASZ
Dziewczyna bez cienia |Teen Wolf|
FanfictionW Beacon Hills przez ostatnie miesiące było za spokojnie. Na byłej działce Hale'ów, zostaje odbudowana rezydencja, którą kupuje Dalia Aljinn z Europy. Czy nie zraziła jej historia domu? Kim tak właściwie jest? Co sprowadza ją do Beacon Hills? Sti...