IV.

38 0 0
                                    

...

MIA POV.

Kolejny grudniowy poranek, został zaledwie tydzień do świąt. Wyjeżdżam wtedy na pięć dni do Los Angeles, do mojej rodziny.

Po ciężkim poniedziałku, ośmiu męczących lekcjach, wreszcie wolność. Nic tak mnie nie cieszy jak myśl, że do końca tygodnia nie mamy już żadnych testów ani kartkówek.

- robimy coś ? - za moimi plecami pojawia się Matt
- No nie wiem, nie mam samochodu, pożyczyłam mamie bo jej jest w warsztacie
- Ja mam, masz wolny wieczór?
- Planów nie mam więc...
- Wiec ja mam, chodź - uśmiecha się, kierujemy się w stronę jego auta. Matt jeździ białym dużym mercedesem.
- Gdzie jedziemy? - pytam siedząc na miejscu pasażera
- Zobaczysz - uśmiecha sie chytrze

Po chwili widzę wielki napis "lodowisko". Nie byłam na łyżwach już dobre pare lat, ale umiem jako tako jeździć. Zawodowcem nie jestem ale powinnam dać radę.

- żartujesz? - mówię
- Co? - patrzy zdziwiony w moją stronę
- Nie pamietam kiedy byłam ostatnio na łyżwach, nie wiem czy dam radę
-Sprawdzimy to - puszcza mi oczko

Wchodzimy do środka. Jest trochę ludzi, w końcu zima, nie ma sie co dziwić. Podążamy w stronę wypożyczalni, za ladą stoi młoda kobieta, musi być zaledwie kilka lat starsza od nas.

- jaki rozmiar dla ciebie i twojej dziewczyny? - pyta kobieta
- Ale...- zaczęłam lecz nie dane mi było dokończyć bo ktos wciął mi sie w zdanie
- Dla mnie 44 a dla Mii 38
- Już daję- uśmiecha się
- Dziękujemy - mówi chłopak i podchodzi do mnie wręczając mi parę łyżew

Zakładam łyżwy, i idę za Mattem w stronę lodu. Wchodzę powoli trzymając się balustrady. Puszczam się i zaczynam powoli, swobodnie jechać, jednak coś pamiętam. Nabieram coraz większej prędkości czując się coraz swobodniej.

I nagle tracę równowagę. Przygotowana na zdeżenie z twardą powierzchnią zasłaniam rękami twarz. Po chwili nie czuję bólu tylko czyjeś ręce łamiące mnie w ostatniej chwili.

- dziękuję- mowię po cichu, patrząc na chłopaka
- Nie ma za co- uśmiecha sie - gdzie masz rękawiczki? - podnosi lekko głos patrząc na moje dłonie
- Nie mam- mówię
- To moje weź - zdejmuje i podaje mi swoje rękawiczki
- Ale będzie ci zimno
- Nie będzie- mówi - zakładaj
- Dziękuję

Posłusznie założyłam rękawiczki. Są sporo za duże, ale to urocze z jego strony. Chłopak już do końca jeździł obok mnie ratując przed każdym możliwym upadkiem. Spędziliśmy super czas, zresztą jak zawsze. Po łyżwach Matt odwiózł mnie do domu.

MATT POV.

Kolejny poranek, wtorek. Dziś jest już luźny dzień, odwołali nam połowę lekcji, więc zostały tylko trzy. Mia do końca tygodnia nie ma samochodu bo pożyczyła mamie, wiec zaproponowałem, że może ze mną jeździć. Nie odmówiła wręcz przeciwnie ucieszyła się.

Jadę właśnie po nią, jej dom i tak jest po drodze więc nie ma problemu. Widzę już przed sobą białą willę podobną do mojej. Wyciągam telefon i odpalam wiadomości.

Do Mia:
Jestem pod twoim domem, czekam:)

Od Mia:
Czekaj, już idę:)

Zamknęła drzwi na klucz i z uśmiechem ruszyła w moja stronę. Stałem oparty o samochód więc jak na dobrze wychowanego mężczyznę przystało, otworzyłem jej drzwi.

- dziękuje - powiedziała
- Mia? - zacząłem
- No?
- Co byś powiedziała na to jak byśmy nie szli dziś na te 3 lekcje?
- Proponujesz wagary?
- W sumie tak
- Wchodzę w to - uśmiecha sie do mnie
- To może do mnie chodźmy i tak nikogo nie ma
- Wiesz co, mam lepszy plan, chodź, po co znów masz jechać do ciebie, u mnie też nikogo nie ma
- Super

Rozmawiamy już długi czas, siedząc na dole w salonie, w domu Mii jest bardzo dużo roślin. Troche jak w dżungli. Nagle zaczyna dzwonić telefon dziewczyny.

- to Fi- mówi
-Weź na głośnik - rzucam
- Halo? - dziewczyna odbiera
- Mia gdzie jesteś? , zgadujemy, że z Mattem bo on też się nie pojawił
- Tak - odpowiadam za nią - jesteśmy u Mii
- To ja nie przeszkadzam, bawcie sie dobrze słodziaki
- Buzi, papa- Mia sie rozłącza
- idziemy do mnie, na górę? - pyta
- jasne

Weszliśmy po schodach i udaliśmy się do jej pokoju.

- ej - zaczynam
- no?
- co tu jest? To jedyne pomieszczenie w którym nie byłem
- to...

Ja i On? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz