Capitulum quartus

2K 179 133
                                    

Louis równo w południe stał już wyprostowany jak struna tuż obok swojego ojca, który siedział na tronie. Oczywiście książę był w swojej koronie i purpurze. Nie musieli długo czekać, aż wielkie wrota do sali tronowej zostały otwarte z trzaskiem przez dwóch strażników, a przez nie weszła postać.

Tak, ta postać.

Ubrana dokładnie tak samo; czarna peleryna z czerwonym krzyżem, a pod spodem (co Louis dopiero teraz mógł zobaczyć), zbroja. Po plecach księcia przebiegł nieprzyjemny dreszcz, jednak nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Kiedy szedł, onieśmielał niemal wszystkich, których mijał, było w nim coś przykuwającego uwagę. Gość stanął na środku czerwonego dywanu i przyklęknął na jedno kolano, kładąc miecz przed sobą na znak pokoju. Schylił głowę i począł mówić:

- Niech zdrowie i pomyślność dopisuje Jego Królewskiej Mości, Pierwszej Damie dworu, Wielkiemu Księciu Walijskiemu jak i całej rodzinie. Pokój wam. - usłyszeli głęboki, lekko ochrypły głos. Szatyn uznał, że jest przyjemny dla ucha.

- Pokój i tobie, Zawiszo. - odpowiedział król. W głowie Louisa wszczął się zamęt.

Cholera, znam jakiego Zawiszę. To był jakiś kolor, prawda? Zawisza Zielony, Fioletowy... Czarny!

Młody Tomlinson przybił sobie mentalną piątkę za dopasowanie koloru, a jednocześnie facepalma, bo to nie tak, że gość jest cały na czarno.

- Spocznij, Harry. - dopowiedział Mark, a rycerz podniósł się z jednego kolana, stając prosto. - Zrzuć kaptur, chcę cię zapoznać z moim synem. - Louis był niewyobrażalnie ciekawy wyglądu rycerza. Zawisza uniósł obie dłonie do czarnego kaptura, zrzucając go na łopatki.

Ukazał im się mężczyzna, młody mężczyzna. Miał bujne, brunatne loki, szmaragdowe oczy i był dosyć wysoki. Patrzył wprost na króla wiedząc, że tak jest najbardziej taktownie.

- Louis, przedstawiam ci Zawiszę Czarnego, wybitnego rycerza znanego obecnie na terenie całej Europy. - Mark zwrócił się do bruneta, który dopiero teraz popatrzył na księcia. W spojrzeniu rycerza coś błysnęło.

- Wiele o tobie słyszałem... - zawiesił się niebieskooki, nie wiedząc dokładnie, jak ma nazwać gościa.

- Harry. Dokładniej Harry Edward Styles. - sprecyzował rycerz, mówiąc wolno i dostojnie, jakby chcąc, aby ten dobrze zapamiętał te trzy słowa. Szatyn skinął w podzięce.

- Więc, dużo się o tobie mówi, Harry, w naszych czasach. Jestem rad, iż zawitałeś w nasze progi, choć powód nie został mi ujawniony. - powiedział Louis, nie mniej szacownie, okazując jednocześnie swoją ciekawość.

- Harry przyjechał do nas na czas bliżej nieokreślony, żeby wspomóc nasze wojsko, a jednocześnie nasze miasto daje mu możliwości jeszcze większego rozwoju. - odpowiedział król, a szatyn przekierował swoje spojrzenie z ojca na rycerza, niemo pytając, czy to owy powód. Zawisza skinął głową.

- Lepiej bym tego nie ujął, Wasza Wysokość. - powiedział ze schyloną głową na znak wyrażenia szacunku w tym zdaniu.

- Harry będzie mieszkał na skraju skrzydła dla rycerzy, niemal przy naszych komnatach, bowiem jest to zaufany człowiek. - Louis chciał znać powód tego, dlaczego jego ojciec tak go wychwala i darzy tak wielkim zaufaniem. Zanotował sobie w głowie, aby go potem o to zapytać. - Będzie tu trenował, a jak zajdzie potrzeba to pokieruje naszym wojskiem. - dodał król. - To dlatego, że od czterech lat nie mamy dobrego przywódcy. - Louis na to zdanie spuścił wzrok na posadzkę, bowiem tak, to cholernie bolało. Bolało to, że on nie mógł prowadzić ich zastępów po zwycięstwo. Szybko jednak ogarnął się w duchu, nadal czując gorycz w gardle.

Mimo wszystko podniósł z powrotem głowę na rycerza, który chyba nie wiedział, co znaczyło ostatnie zdanie Marka. Może to i lepiej?

- Zatem, Louis, odprowadź naszego gościa do komnaty i zadbaj o jego wygodę. Polecam ci, abyś zadbał o Zawiszę, jakoż ty znasz się na tym, czego potrzebuje rycerz. - powiedział król, zwracając się do syna. Młody Tomlinson miał dość dopowiedzeń ojca o jego karierze rycerskiej.

- Będę zaszczycony. - odezwał się Harry, który skłonił się przed królem z jedną dłonią na piersi.

- Możesz schować swój miecz. - rzekł Mark, patrząc na broń, która leżała przed Zawiszą. Brunet ponownie skinął głową, po czym zrobił to, co polecił król.

Następnie Mark popatrzył wymownie na syna, który powstrzymując westchniecie, zszedł z podestu, na którym był tron. Wyminął Zawiszę, kierując się prosto po purpurowym dywanie, a peleryna za nim powiewała. Będąc w trzy czwarte drogi, uniósł prawą dłoń, dając znak strażnikom stojącym przy wrotach. Oba skrzydła zostały przed nim otwarte. Słyszał ostatnie pożegnanie Stylesa z parą królewską, a następnie kroki, podążające za nim. Chwilę później, Zawisza go dogonił. Zaraz, jakim cudem? Nie wiedziałem, że on ma aż tak długie nogi.

- Wasza Wysokość, to zaszczyt móc być twoim gościem. - usłyszał Louis. Spojrzał na Harry'ego przez chwilę, po czym znów zwrócił głowę przed siebie.

- A mi zaszczyt wreszcie cię poznać. - odpowiedział książę. - Ponoć ostatnio poprowadziłeś zwycięską bitwę pod Grunwaldem. - spojrzał kątem oka na towarzysza.

- Dowodziłem tylko częścią, nad wszystkim czuwał Jagiełło. - sprecyzował.

- Ale to ty odciąłeś głowę Jungingenowi. - odpowiedział książę, zatrzymując się przed nową komnatą Zawiszy. - To duży wyczyn. Uratowałeś nie tylko Polskę, ale i dużą część Europy.

- Owszem, to ja ją odciąłem, Wasza Wysokość. - przytaknął. - Dziękuję, miło słyszeć takie słowa od księcia.

- Jestem rad, jako żeś uczynił to, jakoby był to mój ówczesny cel. - powiedział doskonale zdając sobie sprawę z tego, iż Zawisza nie ma pojęcia o jego rycerskiej przeszłości. Nie dał Harry'emu możliwości zapytania. - Twoja komnata, Zawiszo. Jeśliby coś ci nie odpowiadało, zgłoś to mi.

Zawisza Czarny wyglądał jakby przez chwilę chciał wrócić do poprzedniego tematu, jednak widząc książęcą minę, odpuścił.

- Jeszcze raz chcę wyrazić radość, iż mogę gościć w waszych progach, Wasza Wysokość. - powiedział brunet, po raz tysiączny schylając głowę w geście szacunku. - Ach, również chciałbym złożył gratulacje z okazji przejęcia części władzy. - dopowiedział Harry, patrząc wymownie na błyskotkę goszczącą na włosach Louisa. Szatyn skinął wdzięcznie.

- Odpoczywaj po drodze, Zawiszo. - powiedział niebieskooki i oddalił się w stronę swojej sypialni.

696969
Hejka!

Pierwsze spotkanie larry'ego 😏

Co sądzicie?

Yours,
LARloveRY

Black knight || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz