Najpierw poczułem, że leżę na czymś twardym i zimnym... zapewne na kamiennej posadzce. Potem zaczęły do mnie dobiegać przytłumione głosy, aż w końcu udało mi się otworzyć oczy i całkowicie oprzytomnieć.
-Patrzcie no, śpiąca królewna już nie jest śpiąca! - ucieszył się Tom, który znając go cały czas przy mnie siedział. Hannah też tam była, ale nie widziałem reszty. Zamiast nich gapiło się na mnie trzynaścioro innych osób. Wszyscy z naszej szkoły, a nawet z naszego rocznika. Znajdowaliśmy się w niewielkim jak na taką ilość osób pomieszczeniu bez okien, a naszym jedynym źródłem światła było kilka świec.
-Co się... - zacząłem, ale niedane mi było skończyć, bo drzwi prowadzące skądś do pomieszczenia, w którym byliśmy otwarły się z hukiem i stanął w nich podstarzały, lekko przygarbiony człowiek.
-Witam was droga młodzieży. - powiedział z delikatnym uśmiechem. -Przepraszam za tak niedogodne metody na zebranie was tu, ale... no cóż. Nie mieliśmy zbytnio innych opcji. On żartował, prawda? Niedogodne metody?! On nas porwał!
-"My"? - zapytał chłopak z klasy dziennikarskiej. Jack o ile się nie mylę.
-Zapraszam. - odpowiedział mężczyzna i machnął ręką, żebyśmy poszli za nim. Poszliśmy, a za drzwiami czekała na nas zbieranina dziwnych, wręcz przerażających postaci. Naliczyłem ich jedenaście, w tym faceta, który mnie porwał. Mężczyzna, który nas przywitał obrócił się z powrotem w naszą stronę.
-Nazywam się John Kramer i mam zaszczyt powitać was w mojej Akademii Morderców imienia Harolda Shipmana. - odpowiedziała mu cisza. Wszyscy byli chyba zbyt oszołomieni, żeby się odezwać. -Oczywiście nie musicie chcieć się tu uczyć. Możecie odmówić, a pan Lecter - tu pokazał na porywacza -wyczyści wam pamięć i odstawi do domów, ale zastanówcie się przez chwilę. Każde z was wiele przeszło w swoim dzieciństwie. Na pewno macie kogoś kogo chcielibyście się pozbyć, a my możemy was nauczyć jak to zrobić. Oczywiście możecie też użyć tej wiedzy, aby komuś pomóc, to już wasz wybór. W każdym razie, czas podjąć decyzję. Kto chce nas opuścić wystąp.
Zaczęło do mnie docierać co się właśnie dzieje. Na początku chciałem zrobić ten jeden krok do przodu i stąd spadać, ale potem pomyślałem o Maggie. Gdyby nie ten facet, który prześladował naszą rodzinę mogłaby być teraz na studiach. Może jeśli tu zostanę będę mógł kiedyś się na nim zemścić? Poza tym wątpiłem, żeby pozwolili nam tak po prostu odejść. W końcu jeśli mu wierzyć to wszyscy są mordercami. Opcjonalnie to jakiś głupi żart. Mimo wszystko wolałem nie ryzykować. Podjąłem decyzję.
Z szeregu wyszły tylko dwie osoby. Harry i Alice o ile dobrze pamiętam. John kiwnął głową w zamyśleniu i spojrzał na Lectera. Tamten zaprowadził wyżej wspomnianych w tylko jemu znanym kierunku, a my nadal staliśmy w tym samym miejscu jak zaklęci.
-Może byś tak nas teraz przedstawił? - spytał Johna człowiek w paskowanym czerwono zielonym swetrze, brązowym lekko zniszczonym kapeluszu i z brzytwami na palcach. Najbardziej przerażająca była jednak jego twarz, cała pokryta bliznami po oparzeniach. Właściwie nie było pod nimi widać skóry.
-Niechaj i tak będzie. - orzekł i zabrał się do rzeczy. Dowiedzieliśmy się, że ten poparzony to Freddy Krueger, klaun z przerażającym uśmiechem i fikuśnym białym kostiumie nazywa się Pennywise, blady wysoki mężczyzna z igłami powbijanymi w głowę to Pinhead, co akurat łatwo zapamiętać, lekko przygarbiona kobieta z czarnymi włosami opadającymi na twarz - Samara Morgan. Typek w czarnym płaszczu i masce ducha, czyli Ghostface to kolejny łatwy do zapamiętania. Wysoki facet w białej masce to Michael Myers, a zmasakrowana lalka , którą trzymał na ramieniu ma na imię Chucky. Wszyscy powyżsi czegoś tutaj uczą, a pozostała trójka to odpowiednio: Jason Voorhees - dozorca, Regan Macneil - pielęgniarka i Leatherface - kucharz. Nikt z nich nie wyglądał zbyt zachęcająco.
Kiedy skończył przedstawiać członków personelu zaprowadził nas w głąb korytarza. Wnioskując po budowie okien, dość wysokich, kamiennych ścianach i świecznikach w nie powbijanych znajdowaliśmy się w jakimś zamku, opcjonalnie pałacu. Gdy doszliśmy do ciężkich, dwuskrzydłowych drzwi z metalowymi okuciami zatrzymaliśmy się.
-Teraz wejdziemy do sali jadalnej, gdzie zostaną wam przydzieleni opiekunowie, każdy z was dostanie plan akademii i mam nadzieję, że coś zjecie. A, i proszę aby wszyscy wchodząc podali rękę Pinheadowi.
Razem z Tomem i Hannah popatrzyliśmy po sobie. No cóż, skoro zdecydowaliśmy się tu zostać to nie raz wejdziemy w kontakt fizyczny, z którymś z nauczycieli. Mówi się trudno. Tak więc weszliśmy do sali, każdy podając rękę panu naszpilkowanemu. Miał dość zimne dłonie, ale w sumie nie było w tym nic strasznego.
Wewnątrz sali ustawione były trzy podłużne stoły. Dwa prostopadle do wejścia i jeden, za nimi, równolegle. Sufit, tak jak na korytarzu był dość wysoko, a okna dość spore, z łukowatymi zakończeniami. Kolejny dowód przemawiający za tym, że mam rację odnośnie miejsca naszego pobytu. Wszyscy zajęli miejsca przy jednym ze stołów i czekaliśmy co się stanie dalej.
-Podać do stołu! - rozkazał Kramer, a kiedy jego polecenie zostało spełnione usiadł wraz z pozostałymi nauczycielami i zajęli się jakąś kartką. Po chwili dołączył do nich Lecter, a ja przeniosłem uwagę na to co znajdowało się przede mną.
Cały stół zastawiony był pachnącym jedzeniem. Od tak typowych rzeczy jak pieczone ziemniaki, czy rosół po homara w sosie. Wszyscy zaczęli sobie coś nakładać i chyba niepewność i oszołomienie przegrały z głodem również u mnie. Po chwili miałem pełny talerz. Zaraz potem pusty, i tak jeszcze dwukrotnie. Ciekawe ile czasu minęło odkąd zostałem odurzony.
Kiedy wreszcie poczułem się pełny, dyrektor (tyle już wywnioskowałem, skoro to on przedstawił resztę i w głównej mierze zabierał głos) zaczął wyczytywać nasze nazwiska i przydzielonych nam opiekunów. "Adams Dominic - profesor Pinhead, Bell Mary - profesor Myers..." i tak dalej, aż w końcu "Liddell Christian - profesor Krueger". O mało się nie zakrztusiłem. Zostałem przydzielony do profesora, który przerażał mnie najbardziej ze wszystkich, a żeby było ciekawiej zaraz potem Hannah i Tom dostali innych. Zostałem oddzielony od moich jedynych przyjaciół w tym miejscu. No cóż... chyba czas zapoznać się z kimś nowym. Spojrzałem na pozostałą dwójkę przypisaną do Freddy'ego.
Blondwłosa Julie Collins z klasy dziennikarskiej. Nawet ładna, ma zielone oczy, nosi okulary i jest dość szczupła. Przez ostatnie dwa lata prowadziła gazetkę szkolną. Drugi to Nicolas Mulligan. Szatyn, szare oczy, całkiem nieźle zbudowany i też nie powiem, żeby był brzydki, w zeszłym roku był w samorządzie szkolnym i w tym pewnie też by był, gdyby nie nasze niespodziewane... przeniesienie.
Już miałem do nich zagadać, kiedy podszedł do nas nasz nowy opiekun. Pozostali nauczyciele jeszcze jedli, więc albo bardzo chciał nas bliżej poznać, albo bardzo chciał mieć to już z głowy.
-Idziemy. - powiedział krótko, kiedy położył przed nami kartki z planem zamku i nie czekając ruszył żwawym krokiem do drzwi. Szybko wstaliśmy z naszych miejsc i pospieszyliśmy za nim. W milczeniu przeszliśmy przez cały korytarz, spory hol, schody i jeszcze jeden długi korytarz.
-Tutaj będziecie od dzisiaj mieszkać - powiedział, otwierając drzwi po lewej stronie korytarza. -Macie tutaj wszystko co niezbędne do przeżycia. Dwa fotele, sofę, stolik, jakbyście chcieli w coś pograć, albo zjeść... do sekcji zwłok raczej się nie nadaje, ale od tego mamy inne stoły. Jest jeszcze barek, ale niestety bez alkoholu i oczywiście telewizor. - Wszystko to wyrecytował bez zastanawiania się. Jakby był do tego przygotowany - W pokojach czekają na was wasze rzeczy... - tutaj podszedł kolejno do trzech par drzwi i pazurem wyrył na nich litery "J", "C" i "N" -A teraz... przejdźmy do najważniejszego punktu programu. Pozwólcie że się trochę zapoznamy, moi drodzy podopieczni. - rozsiadł się na sofie, założył nogę na nogę i obdarzył nas przerażającym, ale na swój sposób miłym uśmiechem.
~*~*~*
Na tym dzisiaj skończymy, bo jest już późno i więcej nie napiszę, a mam już ponad 1100 słów, więc nie ma tragedii jeśli chodzi o długość.
Trochę przykro, że na razie się właściwie nic nie dzieje, no ale trudno. Na wszystko przyjdzie pora...
YOU ARE READING
Akademia Morderców: Alea Iacta Est
Misterio / SuspensoCześć. Jeśli to czytasz to znaczy, że wydarzenia z ostatnich pięciu lat nie poszły na marne. Znaczy to też, że jest jeszcze nadzieja... Ale wróćmy może do początku. Nazywam się Christian Liddell i kiedyś żyłem jak każdy przeciętny nastolatek. Był je...