krok

1 0 0
                                    

On wie.

Muszę coś zrobić. On musi...

Musi zginąć.

Co? Nie!

Tak, trzeba się go pozbyć.
Zaczęłam się powoli zbliżać.

Stop!

Próbowałam krzyknąć. Próbowałam sie zatrzymać, ale moje ciało dalej zmierzało w jego kierunku. Straciłam panowanie nad własnym ciałem.

Czułam się jakbym była tylko widzem.

Strąciłam coś leżącego na blacie i wzięłam większy kawałek szkła.

Podchodziłam wolnym krokiem coraz bliżej przyszłej ofiary. 

Widziałam w jego oczach strach, przez co na moich ustach wykwitł obrzydliwy uśmiech.

Uśmiech osoby, która zaraz potnie człowieka kawałkiem szkła.
Osoby która będzie czerpać z tego ogromną przyjemność.
Uśmiech mordercy. Psychopaty.

Chciałam to powstrzymać.
Chciałam, ale byłam bezsilna wobec własnego ciała. Mogłam jedynie obserwować, jak moja ręka wędruje w kierunku szyi chłopaka, przyciskajac go do sciany, a druga trzymajaca szkło powoli nacina skórę.

Z rany trysnęła krew.

Próbował się bronić, wyrwać ale bezskutecznie.

To "coś" dawało mi, a raczej mojemu ciału wielką siłę.

Krzyczał, ale bezskutecznie. Było już po lekcjach i szkoła opustoszała.

Nikt nie mógł usłyszeć jego krzyków.
Byłam tylko ja, on oraz to coś kierujące moim ciałem.

Wbiłam szkło głębiej. Jechałam nim w dół tworząc wodospad krwi, ktora ciekła po ręce.

Kiedy stwierdziłam, że rana jest wystarczająco duża, odrzuciłam szkło i chwyciłam za jej brzeg po czym mocnym szarpnięciem rozerwałam szyje chłopaka.

Z jego ust wydał się przeraźliwy krzyk.

Przestał się ruszać i opadł bezwładnie na ziemię. Cofnęłam się oglądając tworzącą się na podłodze plamie krwi.

Na ścianie oraz najbliższych meblach znajdowała się czerwień.

Kiedy odzyskałam kontrolę spojrzałam w dół na swoje ręce. Poplamione krwią.

Nie. Nie, nie, nie!

Kolejna... Kolejna ofiara.  Kolejna osoba, która zginęła z moich rąk. Kolejny człowiek mający własne życie, rodzine. Kolejna dusza, ktora opuściła ciało przeze mnie.
Ja już dłużej tak nie mogę!

Wybiegłam z klasy potem ze szkoły i popędziłam przed siebie nie zważając na otoczenie.

Dobiegłam do wysokiej kamienicy i zaczęłam wspinać się po schodach pożarowych. W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli, lecz ja skupiłam się na celu.

Dotarłam na dach. Podeszłam do krawędzi i spojrzałam na miasto.

Jakie ono piękne.

Z góry światła wyglądały wręcz magicznie.

Czy na pewno chcę to zrobić?

A co z tymi którzy wyboru nie mieli?

Którym ja ten wybór zabrałam. Wzięłam ostatni głęboki wdech i zrobiłam krok w przód.

Ostatni krok...

The Last MomentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz