Rozdział 3.

1.6K 92 1
                                    

-Tom? Jesteście pewne? Na pewno dobrze usłyszałyście? Przecierz ja nie znam żadnego Toma. - odpowiedziała zaniepokojona tym co usłyszała.

-Tak Mionka. Krzyczałaś w kółko Tom pomóż, Tom ratuj, Tom zabierz mnie stąd.

Dziewczyna pobladła. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. Siedziała na łóżku podpierając głowę rękami opartymi o kolana. Zastygła w bez ruchu na jakieś dziesięć minut. Po głębszym namyśle, stwierdziła, że pójdzie z tym problemem do profesor McGonagall. W końcu to ona była jej Opiekunem Domu, a więc powinna poradzić sobie z rozwiązaniem jej problemu. Szybko zeszła z łóżka i biegiem popędziła do Pokoju Wspólnego. Zastała w nim Harry'ego, Rona i Neville'a. Wybraniec razem ze swoim przyjacielem rozgrywali partię szachów, a trzeci z chłopaków przyglądał się im z zainteresowaniem, zajadając się czekoladową żabą. Cała trójka była tak zajęta grą, że nawet nie zauważyli Hermiony, witającej się z nimi. Dziewczyna oburzona udała się do gabinetu profesorki. Kiedy już doszła do drzwi wyżej wymienionego pomieszczenia, zawachała się. Nie była pewna czy aby na pewno dobrze przychodząc tu. Wzięła głęboki oddech i zapukała delikatnie. Nic nie usłyszała, wiec zrobiła to jeszcze raz tylko trochę mocnej. Po dosłownie chwili głośne 'Wejść!'. Weszła do pokoju i odrazu zrobiło jej się przykro na widok zawalonego papierami biurka. Starsza czarownica gdy tylko zobaczyła swoją ulubienicę, odrazu przestała sprawdzać eseje szóstoklasistów.

- Dzień dobry, pani profesor.

-Witaj, Hermiono. Czy coś się stało?

-Nie... to znaczy tak. Nie wiem od czego zacząć...

-Spokojnie. Powiedz wszystko na spokojnie od początku.

Minerva uśmiechnęła się do niej zachęcająco. Młodsza Gryfonka streściła jej wszystko, co się z nią działo. Od dziwnego snu, po ciekawy widok przez okno, do porannej akcji. Nauczycielka z każdym jej słowem wyglądała na bardziej zaniepokojoną i przerażoną. Gdy skończyła, przez chwilę siedziały w dziwnej dla Mionka ciszy.

-Boże... Przecież to niemożliwe... Biedne dziecko... Jesteś dla niego za młoda...- szeptany cicho pod nosem. Była ewidentnie przerażona.

-Czy coś się stało, pani profesor?

-Hermiono, to bardzo poważne. Cieszę się, że mi o tym powiedziałaś, ale teraz musisz mnie posłuchać. Nie bardzo wiem jak Ci to wytłumaczyć...

Kobieta przez chwile zastanawiała się aż w końcu spytała.

-Wiesz, jak nazywał się Lord Voldemort, zanim stał się tym, czym jest obecnie?

-Tak... Tom Marvolo Riddle.

I wtedy ją olśniło. Czy ona chciała jej powiedzieć, że tajemniczy Tom jest Voldemortem?! Jej dolna szczęka zaliczyła glebę, a ona powiedziała nieme 'Co?'.

-Ja wiem, że ciężko Ci to zrozumieć, ale wychodzi na to, że jesteś Pokrewną Duszą Toma Riddle'a.

-Pokrewną Duszą?

-Ponoć u mugoli mówi się tak na ludzi w sobie zakochanych. U nas, czarodziejów, tak nazywa się ludzi którzy są dla siebie stworzeni i to dosłownie. Tacy ludzie muszą być ze sobą. W innym wypadku skończy się to dla nich śmiercią. Nawet horxruks nic tu nie pomoże.

-Jestem Pokrewną Duszą Voldemorta...

~~~~~~~~~~~~~~

5 gwiazdek=kolejny rozdział

Nie Uciekniesz || TMR X HG (Tomione) ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz