Rozdział 9.

1.3K 54 18
                                    

POV. Harry

Obudziłem się totalnie nie wiedząc gdzie jestem, bo na wstępie poczułem chłód a w Wieży Gryffindoru zawsze było ciepło. Nie pamiętałem nic co się wczoraj stało. Jedyne co świtało mi z tyłu głowy to błonia, zachód słońca, Ginny, trzask, różdżki i rwanie w pępku...

Chwila, chwila... GDZIE JEST GINNY??? Zacząłęm bardziej przyglądając sie pomieszczenia w którym byłem. Poobdzierane ściany, (wyglądające na mocne) metalowe dzwrzi i malutkie okieneczko. W pomieszczeniu panował mrok i głucha cisza. Byłem w stanie usłyszeć bicie własnego serca. Ten pokój krótko mówiąc wyglądał jak cela w mugolskim więzieniu.

Chcąc się troche rozgrzać, przysunęłęm się do ściany i podkuliłem kolana pod brode. Czułem się jak w mojej komórce pod schodami, w której mieszkałem jak byłem młodszy. Nie wspominam tego za dobrze. Dzięki Merlinowi Dudley oddał mi ten swój stary pokój. Był o niebo lepszy od tej klitki. I chociaż dalej ciotka Petunia zamykała mi drzwi na klucz, to przynajmniej miałem długie łóżko na którym się mieściłem. Co prawda nie ma porównania pomiędzy tym łóżkiem, a tymi w dormitorium, ale to i tak dobrze że nie śpie na samym materacu z którego wystają sprężyny.

POV. Narrator

Harry pogrążony daleko w rozmyślaniach o materacach i łóżkach, nie usłyszał kroków osoby, która zaczęła się zbliżać do drzwi, a zamek zastukał i otworzyły się. Jednak chłopak i tak niczego nie zobaczył, bo na korytarzu było jeszcze ciemniej. Na początku nic się nie ruszało. Lecz po chwili z korytarzowego mroku wyszedł jakiś mężczyzna.

Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał na nogach czarne, potężne buty. Powiewała za nim pelery. Jego strój przypominał z wyglądu ten, który noszął Śmierciożercy.

- Ahh..., Pan Potter... ciebie w porównaniu do tej rudej to bym się nie spodziewał. - zagrzmiał po chwili mroczny głos. Harry czuł jak mu się wszystkie włosy jeżą na karku. Zaczął analizować to, co ten facet do niego powiedział i uświadomił sobie coś.

- Co zrobiłeś Ginny?! - poczuł przypływ gryfońskiej odwagi i stanął na równe nogi, przybierając wojowniczą pozę.

- Ja? Nic. Co innego mój kolega. Na pewno dobrze się nią zajął. Z resztą, na twoim miejscu wcale bym się nią tak wielce nie przejmował. A wiesz dlaczego? Bo gdyby nie te chytre pomysły Dumbledore'a, to nawet byś na Peron 9 i 3/4 nie trafił. Spytasz pewnie, czemu. A to temu, że gdyby nie ten stary landrynkowy dziad, to nigdy nie poznałbyś Weasley'ów. Ich najmłodsze ratorośle wcale się z tobą nie przyjaźnią dlatego że cie lubią tylko, że Dumbledore im kazał. No patrz, jaka niespodzianka. Wielce zdziwiony? Myślałeś, że ktoś cie lubi? Może ta cała Granger jest uczciwa i faktycznie się z tobą przyjaźni. I to koniec prawdziwych przyjaciół. Reszta toleruje cie tylko na rozkaz dyrektora, który, jak teraz widzisz, wcale taki święty nie jest i nie będzie po tym co zrobił, robi i będzie robił.

Do Harry'ego w pierwszej chwili nie dotarło to, co powiedział starszy czarodziej. Powtórzył to sobie jeszcze raz i aż otworzył usta z szoku. Czegoś takiego się nie spodziewał. Czyli tak naprawdę Ron i Ginny tylko udawali? Bliźniacy, pani i pan Weasley też? Przecież zawsze byli tacy mili...

- Co zamierzasz ze mną zrobić? - powiedział, mimo uciążliwej guli w gardle.

- Ciebie to raczej, a nawet na pewno oszczędzimy. Ruda już stąd nie wyjdzie. Współpracowanie z kimś takim jak wasz pożal sie Merlinie dyrektor, jest chaniebne i zasługuje na śmierć w największych męczarniach. - orzekł, odwrócił się i już miał wyjść, kiedy zatrzymał się w pół kroku. - Chcesz pożegnać się ze swoją przyjaciółką?

- T-tak. Jakbym mógł. - odpowiedział i patrzył z delikatnym strachem na twarz swojego rozmówcy, która była ukryta w mroku.

- Więc zapraszam za mną. - machnął ręką w kierunku drzwi i wyszdł, a Harry zaraz za nim, w obawie że sie zgubi.

Kiedy dotarli do sali w której była trzymana Ginny, chłopak przystanął na chwilę w oznace zdumienia. Drzwi były otworzone na rozcierz i było tu lepsze światło, więc mógł zobaczyć wszystko co dzieje się w środku.

Dziewczyna leżała na podłodze z grymasem bólu wypisanego na twarzy. Miała na sobie jakieś stare i brudne od krwi w dość szczególnym miejscu oraz w innym częściach ciała prześcieradło. Włosy miała poplątane i rozrzucone wokół głowy. Na około niej stało 5 mężczyzn z wręcz obrzydliwym porządaniem wypisanym na twarzy.

Dziewczyna otworzyła na chwilę oczy i gdy zobaczyła swojego przyjaciela, chciała coś powiedzieć ale nie miała na to siły. Harry tylko spojrzał na nią z pogardął i powiedział.

- Suka.

Poczym odwrócił się do człowieka, który go tu przyprowadził i powiedział, że chce już wracać.

- Dobra, tylko że teraz aportujemy się przed Hogwart, więc się przygotuj. A, i pamiętaj. Ufaj Granger, Snape'owi i nikomu więciej.

Skończywszy mówić złapał go za ręke i przeniósł przed Hogwart, a gdy tylko otworzył oczy, ujrzał zamek na tle wschodu słońca.

Witam wszystkich!
Dawno mnie tu nie było więć chyle czoła przed tymi, którzy jeszcze to czytają.
Do następnego!

Nie Uciekniesz || TMR X HG (Tomione) ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz