38.Opis waszej randki

650 35 1
                                    

Jerome- Od razu zdodziłaś się na randkę. To było twoje marzenie. Znałaś Jerome'a przez kilkanaście lat a ostatnio zaczęłaś coś do niego czuć. Zaprowadził cię do swojej przyczepy i niczym prawdziwy dżentelmen otworzył ci drzwi, a ty weszłaś do środka szczęśliwa. Pomieszczenie było czyste i schludne. Na małym stoliku w kuchni stały dwa puste talerze. Usiadłaś i czekałaś na chłopaka który miał przynieść coś do jedzenia. Po chwili wrócił tylko z polewą czekoladową i kolorową posypką oraz oznajmił że musicie trochę poczekać. Zaczęliście wspominać swoje przypały z dzieciństwa, a było ich dość dużo. Po chwili Jerome przyszedł z wielkim talerzem placków i nałożył ci kilka, a ty zaczęłaś je dekorować. Byłaś zadowolona, że Valeska tak się postarał. Wasz posiłek przerwało huczne wejście do środka jakiejś osoby.

-Jak śmiesz zadawać się z córką tego śmiecia!- do pomieszczenia chwiejnym krokiem weszła matka rudowłosego chłopaka. Szarpnęła cię tak, że wstałaś i wypchnęła cię z przyczepy przed którą upadłaś. Kiedy się podniosłaś na swoich ustach poczułaś coś mokrego. Kiedy to otarłaś okazało się że z nosa leci ci krew. Wstałaś i chciałaś wracać, ale zatrzymał cię Jerome wybiegający z pomieszczenia z jedzeniem w ręce.

-Przepraszam- mruknął, a ja jego twarz wkardł się rumieniec. Podał ci jedzenie i postanowiliście, że zjęcie przy zachodzie słońca na niedalekim wzgórzu.

Nygma- Oderwałaś głowę od książki nad którą usnęłaś. To była wyczerpująca noc. W gabinecie Lee nikogo nie było oprócz badanych zwłok. Ziewnęlaś głośno i wypiłaś resztę zimnie kawy z wczoraj. Spojrzałaś na zegarek i nagle coś ci się przypomniało. Za trzydzieści minut miałaś być gotowa na randkę z Ed'em. Natychmiast wstałaś i popędzilaś do swojego domu, na szczęście mieszkałaś blisko, więc została tylko kwestia wyglądu. Wiedziała że na to spotkanie nie możesz pójść w zwykłym ubraniu i fartuchu do tego z rozmazanym makijażem. Zajrzałaś do swojej szafy i wyjęłam z niej czarną rozkloszowaną sukienkę z wycięciem na plecach. Modlilaś się abyś w nią jeszcze weszła i zostałaś wysłuchana, leżała idealnie. Nie miałaś żadnych szpilek więc załorzyłas zwykle tenisówki. Kiedy komczyłaś ktoś zadzwonił to drzwi, a ty szybko poszłaś otworzyć. Był to Ed z pięknym bukietem kwiatów. Podziękowałaś mu i poszliście coś zjeść. W barze mlecznym zkedliście pyszne naleśniki z owocami i bitą śmietaną, rozmowa się kleiła i była interesujaca. Nigdy tak dobrze nie rozmawiało ci się z jakimkolwiek mężczyzną. Kiedy zjedliście złapał cię za ręce i spojrzał głęboko w oczy.

-Jestem czymś czego jeszcze nigdy Ed nie miał, a czego pragnął. Zakradam się po cichu i ofiarę połykam w całości, w dobrym znaczeniu. Czym jestem?- odezwał się i cały czas przeszywał mnie wzrokiem. Nie znałaś odpowiedzi.

-Nie wiem- wzruszyłaś ramionami i uśmiechnęłaś się niewinnie

-Chodzi o miłość, [T.I.] zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia będziesz moją dziewczyną

-Tak

Gordon- Czekałaś na Jima już dziesięć minut przed barem. Spóźnilaś się o dwadzieścia minut i zastanawiałaś się czy już nie poszedł. Kiedy już miałaś odchodzić podjechał autem i z niego wyszedł. Z uśmiechem weszliście do lokalu i zamówiliście po kawie. Zaczęliście rozmawiać o pracy, bardzo dobrze wam się rozmawiało, mieliście wiele wspólnych tematów, a do tego obydwoje byliście spóźnialscy, to już coś. Nagle Jim zamilkł, a jego wzrok utknął na drzwiach. Spojrzałaś w tamtą stronę. Stał tam rosły mężczyzna z wieloma tatuażami, od razu go poznałaś.

-Peter Oddis- powiedzieliście jednocześnie. Właśnie spotkaliście jednego z poszukiwanych typów w waszym mieście. Gordon zakrył sobie twarz ręką tak aby tamten go nie rozpoznał.

-Co robimy?- spytałaś szeptem

-Spróbuję go zaaresztować a ty zablokuj mu drogę- powiedział, a ty przytaknęłaś i wstałaś. Podeszłaś do drzwi i stanęłaś w przejściu odpalając papierosa. Brunet też wstał i podszedł do Petera, bandyta od razu go rozpoznał i zaczął uciekać. Kiedy przebiegał przed futrynę dyskretnie podłorzyłaś mu nogę, a Jim spokojnie go aresztował i razem odwieźliscie go na komisariat.

Oswald- Byłaś zdziwiona widokiem w pomieszczeniu i nie mogłaś się odezwać. Nie wierzyłaś, że twój pracodawca przygotował dla was romantyczną kolację. Aby cię nie zwolnił usiadłaś z nim przy stole i nie pewnie załorzyłas sobie jedzenie. Na początku byłaś skryta i tylko on mówił, ale kierldy tylko przeszliście na temat broni od razu zaczęłaś mówić. Zaimponowała mu twoja znajomość pistoletów i powiedział, że może wiele się od ciebie nauczyć, na co oblałaś się sokiem. Kiedy tak z nim rozmawiałaś zdałaś sobie sprawę, że tobie już nie zależy na pracy i zarobku. Tobie zależało na tym mężczyźnie.

Wayne- Alfred wpuścił cię do rezydencji Bruce'a i zaprowadził cię do kuchni. Zobaczyłaś tam chłopaka stojącego przy kuchence i coś gotującego. Uśmiechnęłaś się na ten widok i się przywitałaś. Był zdziwiony twoim wcześniejszym przybyciem i usiadł z tobą do stołu zdejmując fartuch. Zaczęliście rozmawiać o wszystkim i o niczym. Wiedziałaś, że Bruce to fajny kolega, ale jego wzrok był jakiś inny nich dotychczas. Teraz był rozmarzony i wpatrzony w ciebie.

-Nie czujesz tego zapachu?- spytałaś, a chłopak natymiastowo podbiegł do kuchenki i zakręcił gaz.

-Chyba nici z naszej kolacji- pokazał na spalone warzywa na patelni i westchnął smutny.

-Nie martw się, zamówimy chińczyka, będzie fajnie

Gotham→imagify i preferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz