II

2.6K 228 40
                                    

Harry's POV.

Na drugi dzień kiedy się budzę uśmiecham się lekko przypominając sobie o chłopaku poznanym wczoraj w galerii. Dowiedziałem się, że ma osiemnaście lat mieszka w Londynie i ma dużo młodszego rodzeństwa i chodzi do tej samej szkoły co ja. Chociaż nigdy go nie widziałem.

Spoglądam na zegarek 5:45. Wzdycham pod nosem i zaczynam się ubierać. Ubieram się szybko tak, żeby nie obudzić śpiącego Niall'a, który jest ze mną w pokoju. Pakuje książki do plecaka i szybko biegnę w stronę kuchni.

Macham do jednej z kucharek. Kobieta jak zwykle się do mnie uśmiecha i podaje mi śniadanie. Kiwam głową w podziękowaniu i zaczynam jeść. Nigdy nie jem z innym stąd, zawsze sam lub czasem w pokoju z Niallem. Chociaż zdażają się dni kiedy postanowię zjeść z wszystkimi., ale rzadko kiedy.

Kiedy kończę posiłek odkładam talerz do zlewu, biorę butelkę z wodą i kanapkę. Wyjmuje telefon i spoglądam na zegar. 6:30. Za jakieś trzydzieści minut będę w szkole, a później cała godzina ciszy i samotności. Naciągam bardziej moją czapkę na uszy, a ręce wkładam do kieszeni. Kiedy wchodzę do szkoły jestem jak galaretka, ponieważ cały się trzęsę.

- No hej - odzywa się głos za mną, a ja piszczę. - Czekaj to ty możesz mówić? - wzdycham i pokazuje ręką, że pół na pół.

Wyjmuje telefon i piszę w notatkach.

"Mogę mówić, ale jak byłem młodszy chorowałem i miałem operację przez co mój głos jest dosyć wysoki i piskliwy, za bardzo nie mogę go nadwyrężać."

Chłopak czyta i spogląda na mnie uśmiechając się lekko.

- Okej rozumiem - mówi cicho. - Dziwnie jest tak, że ja gadam, a ty tylko słuchasz - mówi, a ja szybko krecę głową.

"Lubię słuchać :) "

- Naprawdę? - uśmiecham się do niego - To dobrze bo jestem gadułą. Jest opcja, że znajdziesz dziś dla mnie czas? - pyta, a ja wzruszam ramionami. - Albo wiem zerwiemy się z lekcji - mówi, a ja kręcę szybko głową.

"Nie mogę... będę miał nieusprawiedliwione godziny. Opiekunki się na mnie zdenerwują no wiesz reputacja grzecznego chłopca musi być"

- Opiekunki?

Boże on nie wie.

"Tak, bo wiesz ja ten... mieszkam w domu dziecka"

- Owh skarbie - poczułem właśnie łaskotki w brzuchu, a moje poliki znów zrobiły się czerwone. - Aaa... Cegiełka. Serio nie masz się czego wstydzić - mówi i mnie do siebie przytula. - To nic takiego. -mówi i następuje cisza.

- Zerwiemy się ? - prosi mnie. - Będzie fajnie obiecuję - chwilę udaję, że myślę po czym kiwam lekko głową.

Ponownie otwieram szafkę i zaczynam się ubierać. Szatyn podchodzi do swojej szafki i zaczyna się ubierać. Korzystam z tego, że jest zajęty i wyjmuję z tylnej kieszeni jego telefon. Uśmiecham się bo nie ma blokady więc szybko wpisuje mój numer i zapisuję mu go. Wyjmuje mój telefon i piszę do chłopaka.

Ja: Tak będzie lepiej :)

- Masz na imię Harry?- pyta, a ja kręcę głową z politowaniem. - No co? Nic nie pisałeś - mówi, a ja pokazuje mu język. - Powiesz coś? Chce wiedzieć jak brzmi twój głos.

Ja: Nie, brzmi źle. Uwierz mi :/

Szatyn zbliża się do mnie i zaczyna mnie łaskotać, a mój śmiech roznosi się po pustym korytarzu.

- Jaki uroczy - mówi - czyli twój głos też musi być słodziutki - kręcę szybko głową, a szatyn znów zaczyna mnie łaskotać.

- Nie Louis... Zostaw mnie - odzywam się, a mój głos jest bardzo piskliwy.

Niebieskooki spogląda na mnie, a ja znów się rumienię.

Ja: Gdzie idziemy?

Piszę kiedy wychodzimy ze szkoły, szatyn odwraca się w moja stronę i uśmiecha szeroko.

- Łyżwy - mówi, a ja kręcę głową.

Ja: Nie umiem jeździć

- Spokojnie nauczę cię - mówi i wchodzimy do budynku. - Dzień dobry - mówi do chłopaka za ladą. - Dwa bilety poproszę.

- Sprzęt własny czy wypożyczacie? - pyta znudzony.

Jakby było dla niego normalne, że dwójka nastolatków przychodzi o godzinie 7:30 pojeździć na łyżwach.

- Wypożyczony - mówi, podaje swój i mój numer buta.

Aha czyli nie wiedział jak mam na imię, ale rozmiar buta zna?

Ja: Skąd znasz mój numer buta?

- Zobaczyłem - uśmiecha się cwanie i pomaga mi założyć łyżwy.

Wchodzimy na lód, a ja czuję jak moje nogi od razu się rozjeżdżają. Jęczę cicho kiedy upadam, a Lou na mnie spogląda i pomaga mi wstać.

- Następnym razem nie pozwolę ci upaść - mówi.

To co powiedział potwierdza się przez kilka kolejnych godzin. Szatyn nie pozwala mi upaść, a jeśli coś takiego się dzieje łapie mnie i ja przewracam się na niego. W końcu zaczynam łapać o co w tym chodzi więc uśmiecham się szeroko.

- Zimno ci? - pyta, a ja kręcę głową próbując nie szczękać zębami. - Nie okłamuj mnie - mówi - Odprowadzę cię dobrze? - pyta i schodzimy z lodowiska.

Biorę telefon i piszę do niego.

Ja: To daleko, nie musisz dam sobie radę

- Oj daj spokój. Mówiłem, że mnie nie musisz się wstydzić.

Louis mnie odprowadza pod same drzwi domu dziecka. Kiedy wchodzę już widzę jak moja opiekunka mnie szuka. Wbiegam przez kuchnię i biegnę do pokoju.

Wpadam do pokoju i szybko zamykam drzwi. Patrzę się na Nialla.

- Tak - odzywa się - Alice tu była i powiedziałem jej, że jesteś na górze u dziewczyn.

Kiwam lekko głowa i uśmiecham się na wspomnienie dnia z niebieskookim.

- Uuu... coś się musiało dzis dziać. Pisz - pogania mnie.

Opisuję chłopakowi cały mój dzień w jednej długiej wiadomości. Normalnie jak jakieś wypracowanie. Kładę się na łóżku, a po chwili dostaje wiadomość.

Lou: Masz ochotę popisać?

Kiwam głową i mentalnie się karcę bo wiem, że on tego nie widzi.

Ja: Tak

__________________
Mam nadzieje ze wam się podoba?

Miłego dnia 🥰

14 Days || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz