VI

2.1K 194 65
                                    

Louis's POV.

Budzi mnie dźwięk mojego telefonu.

Cegiełka❤: W końcu weekend :3 Ulepimy dziś bałwana?

Ja: Co?

Cegiełka: Spójrz za okno.

Niechętnie się podnoszę z łóżka i podchodzę do okna. Cała okolica jest pokryta białym puchem, a na moim podwórku stoi Harry.

Ja: Chodź do domu :/

Cegiełka: Nie, to ty chodź do mnie

Wzdycham pod nosem i się ubieram. Kiedy wychodzę przed dom, loczek od razu atakuje mnie masą śnieżek.

- Ej nie byłem gotowy! - krzyczę, a on wzrusza ramionami i dalej rzuca. - Nienawidzę cię - mamroczę.

Podbiegam do chłopaka i łapię go w pasie po czym rzucam w największą zaspę. Brunet wychodzi z niej i marszczy brwi mamrocząc coś pod nosem. Odwraca się i zaczyna wracać do siebie.

Podbiegam do niego i przytulam od tyłu, ale on nie wzruszony idzie dalej. Łapię go za dłoń, która jest lodowata.

- Zostaw mnie - mówi cichutko - Zimno mi przez ciebie, idź sobie - pociąga już swoim czerwonym noskiem.

- Przepraszam, chodź do mnie dam ci ubrania na zmianę, zamarzniesz tak.

Wzdycha i wyjmuje z kurtki telefon.

Cegiełka: A co ci do tego? Będzie o jedną niemowę mniej na świecie. Boziu i tak nic nie robię pożytecznego tylko zatruwam powietrze.

- Przestań jejku. Robisz dużo rzeczy zwłaszcza sam fakt, że jesteś Harry.

Cegiełka: Nawet nie możesz ze mną normalnie porozmawiać ;-;

- I co z tego? Pasuje mi tak jak jest - mówię i ściskam jego zimną dłoń. - A teraz chodź idziemy do mnie bo nie chce żebyś się rozchorował. Już się cały trzęsiesz.

Cegiełka: Bo mi zimno idioto.

- O Jezu to chodź - mamroczę i pociągam go w stronę domu, a chłopak posłusznie rusza za mną.

- Co się stało? - pyta moja mama kiedy spogląda na trzęsącego się Harry'ego. - Idź do łazienki i się rozbierz zaraz przyniose ci jakieś ubrania Louisa - mówi nawet nie dając mi się odezwać.

Brunet kiwa leciutko głową i zdejmuje kurtkę oraz buty po czyn kieruje się do łazienki. Kiedy moja mama odnosi mu moje już rzeczy spogląda na mnie.

- Co mu zrobiłeś? - pyta.

- Nic, tylko wepchnąłem go do zaspy - moja mama marszczy brwi i kręci głową. - Nie patrz tak na mnie - mówię - Przynajmniej przyprowadziłem go do domu, a chciał na piechotę wracać do siebie - mamroczę, a do kuchni wchodzi Harry i uśmiecha się lekko do mojej mamy.

Wygląda uroczo w moich ubraniach, które i tak są na niego troszkę za duże. Marszczę brwi kiedy chłopiec kicha.

Cegiełka: Boli mnie głowa.

Pokazuje wiadomość mojej mamie, a ona kiwa lekko głową. Podchodzę do niego i przykładam rękę do czoła chłopaka, ale nie ma gorączki.

Kobieta podaje mu szklankę z wodą i dwie tabletki. Chłopiec uśmiecha się lekko do niej i kiwa leciutko głową. Kiedy zielonooki połyka tabletki znów kicha.

- Pójdziemy na górę, dobrze? Położysz się - wzrusza ramionami, ale się podnosi i idzie na górę.

- Ale ten miś jest uroczy - mamrocze chłopiec.

14 Days || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz