Gdy już 5 dzień olewałam próbę kontaktu ze wszystkich stron, nadszedł dzień, w którym to szanowny pan Grzegorz wziął sprawy w swoje ręce, chociaż bardziej nazwałabym je lapskami że względu na ich wielkość, i odwiedził mnie w moich skromnych progach. I nie myślcie że otworzyłam dobrowolnie mu drzwi, bo oczywiście ja tego nie zrobiłam. Braciszek był tak mądry, że zapomniał że ma klucze i z pomocą Janowskiego wywarzyli drzwi. Tak, dobrze czytacie. WYWAŻYLI je. Zabije ich. No zabije. Chociaż jedna dobra rzecz z tego wynikła. Będę miała nowe drzwi. Co prawda bardzo lubiłam tamte, jednak wizja darmowego prezentu zwyciężyła nad moją wściekłością. Oczywiście wściekłości tej, że nieproszeni zjawili się u mnie nic nie powstrzymało i zjechałam ich z góry na dół. Należało im się za to, że nie chcą dać mi świętego spokoju.
Usiadłam spokojnie na łóżku i wpatrywałam się w dwójkę mężczyzn, którzy bardziej zachowywali się jak dzieci, bo kto normalny, posiadając klucze do drzwi, wywaza je. No chyba tylko Ci z odrobiną adrenaliny w sobie. Nigdy po niej nie myślą. Wreszcie po kilku minutach milczenia odezwał się Maciej. - Martwilismy się o Ciebie. Nie dawałaś żadnych oznak życia. Nikt nie wiedział co się z Tobą dzie..
Nie dałam mu dokończyć bo spotkałam się z identycznym prypadkiem, tylko w wykonaniu Janowskiego i oczywiście jego zachowanie było identyczne jak moje. I też nie chciał mieć z nikim kontaktu co każdy uszanowal, mimo ze nie mieliśmy pojęcia co się z nim dzieje. - Maciej. Mam Ci może przypomnieć co ty odwalałeś po rozstaniu z Sonią? Zachowywałeś się identycznie i oczywiście każdy potrafił uszanować twoja prośbę ale oczywiście mojej juz nie. - ostatnie zdanie wypowiedziałam podniesionym tonem. Może i bylam wściekła i wypowiedziałam to czego nie byłam powinna, jednak Maciej doskonale wiedział że moje uczucia też zranił i że doskonale mu się to należało.
Położyłam się na łóżku i olałam dwójkę mężczyzn. A przynajmniej próbowałam bo Zengota zmusił mnie do powstania, ubrania się aby gdzieś mnie zabrać. Zrobiłam to bo co innego mi pozostało.