2

21 3 19
                                    

*Dalsza część czwartku*

Biegłam do domu, a w mojej głowie chodziła pustka, gdyż nie wiedziałam co mam zrobić.

Ucieknięcie z miasta byłoby głupie, gdyż w większym mieście nie byłoby mnie stać na nic.

Przez chwilę miałam głupi pomysł, ale nadzieja na spełnienie go zanikła wraz z moją nadzieją na lepsze życie.

Przez pieniądze.

              —Perpekstywa Dorothy—

Wiedziałam, że nie przestaną się kłócić, jednak jeszcze w dzieciństwie to wydawało się realne.

W dzieciństwie miałam nadzieje.

Nadzieja, jak szybko przyjdzie, tak szybko pójdzie.

Tak samo jak przyjaciele, nie warto ich mieć, bo odejdą po chwili, ale ja też odeszłam.

Odeszłam od małej, słodkiej Edith.

Bycie w domu było dla mnie udręką, tak jak samo życie. Życie jest krótkie, lecz zawsze mówimy tak pod właśnie jego koniec. Podobnie jest w szkole, przez większość roku jesteś w niej i mówisz jak bardzo chcesz wakacji.. Jednak kiedy one już przychodzą, zaczynasz mówić między koleżankami, jak szybko to zleciało.

Wstałam i poszłam do łazienki, z myślą, że może nie wyglądam tak źle, jednak kiedy już w niej byłam, spojrzałam w lustro.

Wtedy już tak nie myślałam, bo od razu wiedziałam, że jest tak źle. Czułam do całej siebie obrzydzenie, moja twarz jest fatalna, moje ciało było pieszczone przez wiele dziewczyn, jednak ja teraz żałuje.

Popełniłam wiele złych czynów, ale już nic nie poprawie. Każdy popełnia błędy, mówi, że nigdy ich już nie powtórzy. Potem za każdym razem, znowu i znowu.. Je popełnia.

Wyjdę z domu pospacerować, przy okazji może pomyśle nad sensem mojej egzystencji.

            —Perpekstywa Edith—

Znajdowałam się w moim domu, a raczej czymś czego nie można nazwać domem.

Było to mieszkanie które było fatalne, brudne, pełne owadów, których panicznie się bałam. Było też bardzo tanie, a pieniądze są mi bardzo potrzebne, więc chyba wiadomo dlaczego je wynajęłam.

Moje szanse na godne życie są tak minimalne, że prawie ich nie widać.

Prawdą jest to, że mogło być gorzej. Zawsze mogłam zostać niepełnosprawna, albo się nie urodzić, a życie jest cenne. Moi rodzice są pod małym znakiem zapytania, bo nawet nie obchodzi ich mój sens istnienia. Zawsze tak było, ale co się dziwić.

Wyjdę z mieszkania, pospaceruje i może będę mogła odetchnąć świeżym powietrzem.

         ——jedna godzina później——

Była godzina dwudziesta, ale ja dalej chodziłam dookoła miasteczka z myślą co by było gdybym jednak uciekła.

Nie mogłam myśleć długo, gdyż nagle coś, albo ktoś zaciągnął mnie w uliczkę która nie wyglądała na przyjazną.

Moim odruchem było szarpanie się, jednak nic nie podziałało.

- Nie ruszaj się, suko. - szepnął mi do ucha swoim okropnym głosem.

Te jedno obraźliwe słowo spowodowało, że się popłakałam. Nigdy nie potrafiłam wytrzymać chociaż jednej obrazy skierowanej w moją stronę.

Nagle przez zamazany obraz spowodowany płaczem ujrzałam kobietę.

         —Perpekstywa Dorothy—

Podczas spaceru ujrzałam tą samą dziewczynę na którą wpadłam tego dnia.

Była trzymana siłą przez obrzydliwego mężczyznę, przy tym płakała, a ja naprawdę nie wiedziałam co mam zrobić.

Postanowiłam po raz pierwszy działać spontanicznie, a więc wzięłam pierwszy lepszy kamień leżący przy owej uliczce i rzuciłam w oblecha.

Trafiłam w głowę, a on złapał się za bolące miejsce, przy tym skupiając się na mnie.

- KURWA! - krzyknął, a po jego głosie można było stwierdzić, że był pod wpływem alkoholu.

Nie trzymał już rudowłosej, a więc mogłam jej pomóc. Złapałam ją i uciekałam ile sił w nogach, a kiedy byłam już pewna, że go za nami nie ma puściłam ją.

- Dziękuję! - wydukała równocześnie płacząc, a ja czułam się fatalnie.

Ten widok spowodował, że poczułam się źle.

- Nie masz nawet za co dziękować, wiesz.. Lepiej już idź do domu. - odpowiedziałam.

- Okej. akurat mam bardzo blisko do domu, więc jeszcze raz dziękuje, napra- miała dokończyć jednak jej przerwałam.

- Lepiej już serio idź do domu. - powiedziałam, a ona już zaczęła się oddalać.

Naprawdę mi jej szkoda, ja już widząc to przeżywałam, a ona prawie została zgwałcona.

Lepiej będzie jak sama odejdę do domu.

——————————————————

Te opowiadanie spada na psy, ew. Serio, to chyba najbardziej rakowe opowiadanie jakie przeczytacie.

EDITH x DOROTHY FOREVA!

No ale nadal nie poznały swoich imion, nie dowiedziały się kim są.. NAWET NIE WYMIENIŁY SIĘ NUMERAMI TELEFONÓW!

Przygotujcie się na wizyty u psychologa po tej książce, albo co gorsza.. pobyciem w szpitalu psychiatrycznym :)

Do zobaczenia!

Zmieniłaś się || YuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz