i need to hear some sounds

1.8K 168 71
                                    


East Ocean dziwnym trafem w każde środowe wieczory świeciło pustkami. Lorelai razem z Cassie i inną kelnerką, młodziutką Julie, która wciąż studiowała, nazwały je "przeklętymi środami". Nie było wtedy nic do roboty, więc większość pracowników, za pozwoleniem brunetki zwalniała się szybciej do domu.

W inne dni tygodnia, nawet niedziele, ludzie przesiadywali tam aż do godzin zamknięcia, a czasem nawet dłużej, jeżeli Lorelai nie spieszyło się do domu. Gdy tylko nadchodził zmierzch, zaczynały się największe obroty jadłodajni. Studenci spotykali się tu na piwo i pizzę z owocami morza, skuszeni przeznaczoną dla nich zniżką. Nastoletnie dziewczyny urządzały sobie polowania na starszych od nich partnerów, a kocice po pięćdziesiątce szukały młodej krwi. East Ocean było niczym portal randkowy. Bezpieczniejsza wersja Tindera.

- Uwielbiam jego przyjemny dotyk, zwłaszcza po kąpieli, kiedy mam rozgrzane ciało. - rozmarzyła się Lorelai, wodząc opuszkiem po dopiero co startym przez Cassie blacie, o który oparła łokcie.

Pogrążone w rozmowie kobiety nie usłyszały rozlegającego się po opustoszałym lokalu dźwięku dzwoneczka, który informował o przyjściu nowego klienta. Częściowo zagłuszał go też "Titanic", którego z pasją oglądały w każdą "przeklętą środę".

- O tak, zwłaszcza po ciężkim długim dniu. - blondynka przygryzła wargę i oparła się plecami o ladę, przymykając powieki. Podwinęła rękawy białej koszuli i wylała na spracowane dłonie kolejną dawkę płynu dezynfekującego. - Kiedy jego włosy łaskoczą nagą skórę. - jęknęła, przejeżdżając dłonią po odsłoniętej szyi, którą eksponowały rozpięte górne guziki.

- Gustujecie w Yeti? Po tobie, Lore, bym się spodziewał. Ale po tym germofobie?

- Daniel! - rozpromieniła się Lorelai. - Mam naskarżyć twojej żonie, że tak dużą uwagę przykuwasz do naszych najskrytszych pragnień? - obniżyła głos i poruszyła sugestywnie brwiami.

- Dla twojej informacji, rozmawiałyśmy o szlafrokach. - fuknęła Cassie i założyła ręce na piersi, z trudem powstrzymując unoszące się w uśmiechu kąciki ust.

Daniel był mężem ich wspólnej przyjaciółki, Sary Dashner, która swego czasu pracowała w East Ocean jako kucharka. Miały szansę zaobserwować, jak para zakochuje się w sobie, kiedy mężczyzna pięć lat temu, będący jeszcze aspirującym pisarzem, dostał reakcji alergicznej z powodu tygrysiej krewetki. Na szczęście Sarah, jako jedyna z obecnych, potrafiła udzielać pierwszej pomocy. Młodziutka kucharka, która dopiero co wyszła z gastronomika, nie miała innego wyboru, niż zakochać się w jego opuchniętej, fioletowej twarzy.

- Co słychać u naszego wieloryba? - rzuciła żartobliwie Lorelai, wrzucając do ust leżące nieopodal solone orzeszki. - Od kiedy ostatni raz ją widziałam, minęły osiemdziesiąt cztery lata. Nadal pamiętam zapach świeżej farby. Zastawa była nowiusieńka...

- Okej, zdecydowanie wystarczy ci "Titanica". Twoja obsesja młodym DiCaprio jest niezdrowa. - Cassie pokręciła ze zdegustowaniem głową i wyłączyła telewizor, sięgając po pilota leżącego pod ladą.

- Wasz wieloryb z dnia na dzień coraz większy. - uśmiechnął się sam do siebie, przeczesując nieco przydługie, kasztanowe włosy i potarł dwudniowy zarost. - Zostałem wysłany po makaron po tajsku. Kolejna z ciążowych zachcianek. Pomożecie?

- Ay-ay, kapitanie. - zasalutowała brunetka. - Czy to za wcześnie na takie aluzje, biorąc pod uwagę los Titanica?

- Myślę, że jesteś bezpieczna. Minęło ponad sto lat. - zaśmiał się Daniel.

- Zajmę się tym makaronem, a tobie powodzenia życzę z tą lunatyczką. - cmoknęła z udawaną dezaprobatą Cassie i zniknęła za podwójnymi drzwiami, udając się do kuchni.

bittersweet symphony - tom hiddlestonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz