Ucieczka

306 22 4
                                    

Razem w czwórkę w tym samym monecie natarliśmy na bezbronnych żołnierzy, którzy przeciwko naszej sile nie mieli żadnych szans. Szybko rozgromiliśmy bramę i ludzi koło niej. Gdy chcieliśmy właśnie uciekać, zatrzymałem się na moment:

-Dziadek!- krzyknąłem w jego stronę. -Powiem ci jedno... Nie wytrzymałbym w marynarce, ciągle tylko obowiązki i sama nuda. JEST DO DUPY!

-COOO?! Ja ci dam ty... Gdybyś tylko został marine, to nie miałbyś czelności tak mówić! Zaraz samodzielnie wbije ci to do głowy!

-Nie boję się ciebie! Możesz mnie bić ile chcesz, ale nigdy nie uda ci się mnie powstrzymać!

-Niby przed czym? Chcesz rozwalić tą bazę? 

-Nie... Przed zostaniem KRÓLEM PIRATÓW!- zaśmiałem się u wyszczerzyłem w jego stronę co tylko jeszcze bardziej wkurzyło dwójkę przed nami. Znów mogliśmy biec dalej w stronę portu.

-Jak ja mu kiedyś...- pozostali żołnierze marynarki zaczęli za nami biec. -Ha ha ha!

-Dlaczego się śmiejesz? Z resztą, ty ze wszystkiego się śmiejesz.

-Dawno nie widziałem mojego wnuka. Po prostu jestem szczęśliwy.

-Kto by pomyślał, że znajdą pomysł by wcielić się w kapitanów marynarki. Twój wnuk jest nieprzewidywalny...

-Ha ha! I to jak. Dlaczego ich nie gonisz?

-Wiesz, mam trochę solidarności w głowie. W końcu pomogli unicestwić zło tej bazy- spojrzał na pokonanego Roderick'a. -Słomkowy Kapelusz na prawdę zagraża marynarce, nie zdziw się, jeśli kiedyś będę zmuszony go wyeliminować. Sam obrał sobie taką drogę. 

-Wiem, wiem- pomachał ręką.

-Wcale się tym nie przejmujesz, co nie?- złapał się za twarz. Garp spojrzał na niego poważnym wzrokiem. Sengoku wiedział już o co mu chodzi.

-Nie mogę zmienić biegu przeszłości, ale to nie oznacza, że nie mogę odmienić przyszłości. Luffy obrał taką ścieżkę i nie będę go zatrzymywał przed spełnieniem marzeń. Wie, że to wiążę się z ryzykiem, ale nie przejmuje się tym. W końcu, skoro jest podobny do mnie i do Dragona...

-Nawet bardzo. Cała twoja familia... jesteście nieprzewidywalni...

-Ha ha ha! Na prawdę tak sądzisz?- Garp i Sengoku stali razem obserwując okolicę Bridgeport.

Nikomu z nich nie chciało gonić się załogi Słomkowego Kapelusza wraz z Law'em. Przyszłość pokażę co takiego Luffy nawywija na świecie... 

Tym czasem u naszej czwórki...

-Luffy, szybciej. Nie mamy czasu! Marynarka nas goni, a nie robisz sobie ze wszystkiego bekę!

-Wiem, wiem. Po prostu...

-Luffy!- usłyszeliśmy głosy mojej załogi. Byliśmy już przed portem w którym czekali na nas. Pomachałem do nich szczęśliwy, gdy nagle zauważyłem Analis wraz z mamą. Były szczęśliwe i machały nam na do widzenia.

-Luffy! Dziękuję ci za wszystko!- odezwała się mała.

-Ja też dziękuję. Macie już pewność, że Roderick już tu nie powróci!

-Możecie zatrzymać den den mushi, na pewno przyda wam się kiedyś!- dopowiedziała mama. 

-Dziękujemy! Żegnajcie!- szybkim sprintem wskoczyliśmy dzięki mojej małej pomocy na statek. 

[One Piece] Przystanek BridgeportOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz