Obowiązki wzywają

310 26 0
                                    

-I co ja mam niby według ciebie robić?- spojrzałem zdrętwiały na Zoro. Przed nami na dworze stała gromadka naszego 3 oddziału stojąca w szeregach na baczność i czekająca na rozkazy. Wtedy nagle podszedł do nas jeden z nich i wręczył Zoro listę:

-Dzięki...- odszedł z powrotem. -Dobra, mamy tutaj patrole w mieście i inne duperele- podał mi listę.

-To co ja mam z tym w takim razie zrobić?

-Boże... dać im zadania do wykonania i po kłopocie!- wyszeptał mi. Przytaknąłem mu.

-Eee... no więc... BACZNOŚĆ!- wykrzyczałem. Wykonali mój rozkaz. Lekko z Zoro podśmiewaliśmy się wtedy. -Mam tutaj listę z waszymi przydziałami do zadań ekipo. Tak więc... Billy i Jack- dwójka wywołanych wyszła z szeregu i ustawiła się przed nami.

-... Teraz masz im powiedzieć co mają robić- szepnął mi Zoro.

-A tak! no racja!- nie skomentował tego. -Więc wy musicie... patrolować miasto w północno-zachodniej jego części.

-TAK JEST KAPITANIE!- zasalutowali i poszli w stronę wyjścia z bazy marynarki.

-Myślałem że będzie gorzej- skomentowałem.

-Ale nie powiesz że jest to niezły fun. Gdyby tylko wiedzieli kim jesteśmy- na jego tekst zacząłem się głośno śmiać, co zdziwiło pozostałych. Stali na baczność i przyglądali się nam jak na debilów przystało. -Luffy oni się dziwnie na nas patrzą?- wyszeptał mi.

-Ach! Już dobrze, widzę że się niecierpliwicie HAHAHA!

-Kapitanie... nie mamy całego dnia...- skomentowali.

-Rozumiem. Teraz...- zacząłem przydzielać im zadania po kolei. Jedni mieli patrole w różnych częściach miasta, a inni pomoc przy innych oddziałach czy treningi. Tak nasza cała gromadka podzieliła się i oddaliła w różne zakątki wyspy. -Ciekawe co takiego robią Sanji i Trafek...- odetchnąłem po odesłaniu ostatniego człowieka w robotę.

-Nie wiem czy mamy coś do roboty, w razie czego możemy ich odwiedzić.

-Dobry pomysł, to chodźmy!- gdy chciałem już iść Zoro złapał mnie za mój płaszcz marynarski. -Co ty robisz?! Uważaj, tam mam kapelusz...

-Nie słyszałeś co powiedziałem? "Jak nie będziemy mieć czegoś innego do roboty", a tobie tylko jedno w głowie.

-Gdybyśmy mieli coś do roboty, to zostałoby to napisane na liście, co nie?

-Debilu, my jesteśmy tymi wyżej położonymi, więc nas ta lista nie dotyczy! Ale skoro jakoś nikt nic nam nie narzucił...

-Wiedziałem że też chcesz ich odwiedzić HA HA HA!

-Wcale tego nie powiedziałem!!!!- ruszyliśmy razem do środka budynku naszego oddziału i skierowaliśmy się w stronę kuchni. W niej ujrzeliśmy Sanji'ego:

-To powiedzcie temu swojemu wyżej położonemu żeby podniósł swoje spasione dupsko i ZADBAŁ O TĄ KUCHNIĘ!- wydarł się na nich.

-T-T-Tak jest, Panie Prince!- zasalutowali i wrócili w głąb kuchni. Wtedy i zauważył naszą obecność:

-A wy? Co tutaj robicie?

-Nie mamy nic innego do roboty, więc przechadzamy się po kwaterze!- odpowiedziałem.

-Ten marimo też z tobą jest?

-MASZ PROBLEM?! W końcu jest moim "szefem" więc muszę z nim łazić...

-Rozumiem. Chcecie coś do żarcia?

-Pewnie!- zasiedliśmy przy nim. Sanji podał nam jedzenie zrobione przez niego i zaczął opowiadać:

[One Piece] Przystanek BridgeportOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz