Dzisiaj wybierałem się na piknik u Alex. Wcześniejsze dni mijały mi bardzo szybko, bo zacząłem się bardziej integrować z ludźmi z mojej szkoły. Więcej rozmawiałem i sprawiało mi to przyjemność. Po lekcjach zostawałem z chłopakami i grałem z nimi w kosza — mimo tego, że nie zapamiętałem ich imion — świetnie się bawiłem.
Przełomem w moim życiu było zabranie wszystkich zdjęć z Benem, jakie miałem w domu. Zacząłem się kłócić z mamą, bo wpadłem w jakiś rodzaj szału. Przypomniało mi się, jak bardzo tęskniłem za moim dawnym przyjacielem — co było absurdem, bo minęło już tyle lat. Poszedłem z mamą na kompromis. Ona zabrała jedno zdjęcie do siebie, a ja resztę wywaliłem w cholerę. Kiedy zaniosłem ramki do kosza i wróciłem do pokoju, rozpłakałem się. Zacząłem się wręcz dusić przez płacz. Przez ograniczony dopływ powietrza, wpadłem w panikę. Nie panowałem nad sobą, emocje mną rządziły — aż spadłem z łóżka. To było straszne. Mama do mnie przybiegła i mnie uspokajała, a ja cały czas wyłem.
Następnego dnia czułem się dużo lepiej. Miałem wrażenie, jakby wszystkie negatywne emocje, które nagromadzałem przez wiele lat, zostały usunięte i zastąpione czymś bardziej pozytywnym. Pierwszy raz, od dawna, czułem się sam ze sobą dobrze.
*
Dowiedziałem się od Ai, że wszyscy będą ubrani na pikniku jak hipisi, bo właśnie nimi jest rodzina Alex. Nie miałem zielonego pojęcia, co mógłbym na siebie włożyć.
— Tato? — zawołałem. Za godzinę miałem być koło parku, bo tam spotkałem się z Ają. — Jak mam się ubrać, żeby wyglądać jak hipis?
— Co? — Zaśmiał się tata. — Zmieniasz swój wizerunek? Szukasz samego siebie?
— Nie — odpowiedziałem, hamując śmiech. — Idę na piknik do Alex.
— Jakiej Alex?
— Alexandra Hall — mruknąłem. Miałem coraz mniej czasu.
— Hall...? — Popatrzył na mnie tata. — To ci nienormalni?
— Nie wiem, jacy są jej rodzice, ale Alex jest w porządku. — Wzruszyłem ramionami.
— Wrócisz trzeźwy? — zapytał poważnie tata.
— Wiadomo — odparłem. — Pewnie pobędę chwilę i wrócę do domu.
— No dobrze — westchnął. — Tylko wróć trzeźwy, bo mama mnie zabije! — Moja mama pojechała na zakupy ze swoimi przyjaciółkami, więc nie było jej w domu.
— Znajdziesz mi jakąś koszulę...? — zapytałem.
— Chodź — zawołał i wstał z fotela. — Kiedyś mama mi kupiła taką ohydną koszulę w kwiaty. — Podeszliśmy do szafy. — Założysz tę koszulę i do tego jakieś spodnie... — mruknął i wyciągnął ubranie. — Dzwony będą idealne! — krzyknął, rzucając mi koszulę. Faktycznie była okropna. Podał mi jeszcze spodnie z rozszerzanymi nogawkami, równie wstrętne. Poszedłem do łazienki i przebrałem się w to równie gustowne przebranie.
— Pokaż się! — zawołał tata, kiedy wyszedłem z łazienki.
Stanąłem przed tatą i zacząłem się śmiać.
— Możesz być stylistą.— Wiem — odpowiedział dumnie. — Ale to jeszcze nie koniec! — zawołał. — Mam dla ciebie okulary, będą idealnym dopełnieniem!
Okulary miały żółte szkła w kształcie niewielkich kółek. Założyłem je i popatrzyłem w lustro — nie poznałem siebie. Prawie zawsze ubierałem się w ciemne barwy. A teraz miałem czerwoną koszulę w różnobarwne kwiaty, jasnobrązowe spodnie i te wystrzałowe okulary!
CZYTASZ
I'm going back to my roots.
FanfictionZAWIESZONE A teraz wszyscy zamknijmy oczy i przypomnijmy sobie nasze pierwsze przyjaźnie - pierwsze twarze, które spotykaliśmy w piaskownicy, na boisku. Wydawało się nam, że będziemy związani tą magiczną więzią - przyjaźnią - z tymi osobami do końca...