- Jaki delikatny, mamusiu. - krzyczy Natan.
Mały, puszysty zwierzak aż prosi się o głaskanie i mizianie. Przez dokładną godzinę czuję, jakbym nie miała dziecka. Wołam go tylko na kolację, którą przygotowała Camila, ale nawet wtedy odwraca wzrok za kotkiem i przełyka jedzenie w szybkim tempie.
- Dzięki, było smaczne. - mówię.
Cały wieczór utrzymuje z dziewczyną nudną rozmowę, dotyczącą przede wszystkim pracy.
- Masz może ochotę na wino? - pyta Camila.
- Nie, prowadzę niestety. - odpowiadam. - Ale możesz się napić. Wieczorna Niedziela jest najlepsza na wino. - mówię jej i otrzymuje uśmiech, kiedy nalewa sobie pełną lampke.
- Dużo się wydarzyło od tamtego czasu. - stwierdza.
- Tak, to było siedem lat temu Camila. - przypominam jej.
- Wiem, dokładnie, kiedy to było. Wszystko pamiętam. - wyznaje cicho.
- Było zabawnie. - uśmiecham się wspominając tamte czasy.
- Ile Natan ma dokładnie lat? - pyta zerkając na chłopca, który właśnie dokłada jedzenie kotu, mimo że miseczka jest pełna.
- W lipcu skończy cztery. - patrzę na syna i uśmiecham się.
- Jest do ciebie taki podobny. - opiera twarz o dłoń i uśmiecha się.
Pamiętam ten uśmiech, Camila zawsze była piękna, ale muszę przyznać, że ten czas dodał jej nie tylko lat, ale również uroku.
- A Austin? Jak się poznaliście? - zadaję pytanie omijając spojrzenie w moją stronę.
- To było dokładnie cztery lata temu, zaszłam z nim w ciążę i od razu się pobraliśmy. Myślałam, że to w porządku, że po takiej krótkiej znajomości wzięliśmy ślub, ale myliłam się. - opowiadam i cieszę się, że dziewczyna nie drąży tematu.
Po skończonej kolacji i pożegnaniu przez Natana zwierzątka biorę go na ręce i żegnam się z Camilą przy drzwiach jej przytulnego apartamentu. Grzywka dziewczyny opadła na czoło, dlatego pozwalałam sobie jedną ręką zgarnąć jej włosy za ucho.
- Dziękujemy za gościne. Teraz my zaprosimy Camile i kotka do nas, co ty na to Natan? - pytam chłopca.
- Tak! A czy kotek będzie mógł u mnie zostać? - pyta marszcząc nosek.
- Nie, to Camili kot, ale będziesz mógł, jeśli ci powoli, go czasami odwiedzać. Pamiętaj, że przyszły tydzień jesteś u babci. - całuje go w czółko, kiedy zaczyna marudzić. Wiem, że jest zmęczony.
- W takim razie następna kolacja u mnie. - zwracam się do Camili.
- Dobrze. Kiedy? Muszę nastawić kotka. - uśmiecha się.
- W przyszłym tygodniu? - proponuję.
Widzę po jej zarumienionej twarzy, że łączy fakty i wie, że Natan będzie u swojej babci.
- W takim razie, do jutra w pracy. - mówi i prawie niewyczuwalnie muska ustami mój policzek.
Czuję chwilowy paraliż spowodowany jej perfumami, za którymi tęskniłam latami.
- Dasz mi buzi Natan? - pyta uroczo.
- A dasz mi kota? - pyta a ja wybucham śmiechem.
- Jak mama ci pozwoli. - odpowiada mu.
- Mama mi nigdy nie pozwoli!
- Musisz być grzeczny a wtedy ja namówię twoją mamusie, dobrze? - unoszą brwi na jej pewność w głosie.
- Dobrze. - kiwa głową.
Patrzę ostatni raz na Camile i kiwam przecząco głową z uśmiechem. Puszcza mi oczko a ja chcę powiedzieć jej, że wygląda ślicznie, ale ona zamyka drzwi a mi brakuje odwagi.
Od Camila:
Napisz jak dojedziesz, miłej nocy Lauren. Bardzo mi się podobał wieczór.
Czytam wiadomość i poraz kolejny głupi uśmiech nie schodzi z mojej twarzy.
CZYTASZ
Seven years old camren
FanfictionCamila po siedmiu latach pojawia się w firmie Lauren w poszukiwaniu pracy. Czy jej powrót zmieni życie dziewczyny?