- Prawnik się tym zajął. - informuję mnie Dinah po czym siada i przytula mnie w ciepłym uścisku.
- To nie może być prawda. - łkam.
- To jest prawda i przeżyj na oczy. Straciłaś wszystkie oszczędności, nie ma jak wypłacić wypłat, nie masz na życie a to wszystko przez tego pieprzonego dupka.
- Wzięłam kredyt hipoteczny do czasu wyjaśnienia sprawy. - mówię jej a ona wzdycha.
- Wiem. Zastanówmy się, kto mógł mieć dostęp do Twoich rzeczy, potrzebował tylko klucza do tej cholernej szafki, w której wszystko trzymasz. - mówi a moje myśli błądzą po każdej osobie, ale nikt nie przychodzi mi na myśl.
- Myślisz, że to Camila? Była z Tobą często i nie wiem, po prostu myślę, że miała dużo okazji. - mówi a ja od razu przeczę głową.
- Jak mogłam nie przeczytać tych papierów! Jestem tak cholernie głupia. - znowu łzy ciekną po moich policzkach.
- A ta nowa sekretarka? - pyta a ja znów przecze głową.
- Skąd wiesz, wiem że Ally rozmawiała z nim bodajże w kantynie. - odpowiada a ja zerkam na nią przerażona.
- Ally? - pytam zaskoczona.
- Allyson Broke, zatrudniłaś ją kilka dni temu. - przypomina mi.
- Ally. - powtarzam, jakbym musiała przyswoić to do siebie jeszcze raz.
Automatycznie robię się zła, to wszystko przeze mnie. Byłam zaślepiona, myślałam tylko o sobie i dlatego teraz jestem w czarnej dziurze. Z dzieckiem, rozwodem, bez pieniędzy i bez Camili. Wybieram setny raz numer do Austina, ale nie raczy odebrać a następnie dzwonie do mamy aby opowiedzieć jej całą sytuację. Informuję mnie, że u Natana wszystko w porządku i żebym spokojnie załatwiła swoje sprawy.
Nie mam nic do załatwienia, dlatego postanawiam napić się drinka. Ruszam taksówką do pobliskiego baru i zgarniam ze sobą Dinah oraz Normani. Nie obchodzi mnie, że jest południe i one też nie wydają się być przejęte. Zamawiamy sobie po drinku i siadamy na małej kanapie obok drewnianych filarów.
***
- Na pewno dojdziesz do samochodu? Kierowca już jest. - mówi Dinah trzymając mnie pod pachą.
Przytakuję tylko i chwiejnyn krokiem udaję mi się dotrzeć do samochodu. Kiedy dojeżdżam do matki robi się ciemno, z daleka dostrzegam Natana, który biegnie w moją stronę. Przytulam go do siebie będąc bliska płaczu. Spoglądam na jego promienny uśmiech i widzę, że trzyma na rękach kota. Kota Camili, ona tu musi być.
Idę wzdłuż korytarza a z salonu słyszę głosy kobiet. Rozpoznaję śmiech Camili i głos Sinu, jej mamy.
Wchodzę do pomieszczenia i w ciągu sekundy sześć par oczu zwrócone jest w moją stronę. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zobaczył mnie w takim stanie, szczególnie ona.- Dzień dobry. - witam się starając się uśmiechnąć, ale wychodzi z tego grymas.
- Czegoś potrzebujesz Lauren, czy chcesz odpocząć? - moja matka zabiera głos widząc mój zamglony wzrok.
- Um.. pójdę się położyć. - odpowiadam i kiedy mam zamiar ruszyć do góry Camila podrywa się na proste nogi i rusza za mną.
Otwieram drzwi i zapraszam ją do środka mojego starego pokoju, w którym bywała, kiedy byłyśmy młodsze.
- Tak mi przykro Lauren. - odzywa się i wkłada ręce do kieszeni swoich spodni.
- Nie potrzebnie, nie miałaś wyjechać?
- Wyjeżdżam, przyjechałam z moją matką odwiedzić twoją, dawno się nie widziały i.. pomyślałam, że chciałabyś ze mną porozmawiać.
- O czym? - siadam na łóżku i ściągam buty.
- O tym, co się stało. - odpowiada a ja wzdycham.
- Jestem zmęczona, wypiłam dużo drinków, podarłam ulubioną bluzkę a do tego mój mąż okradł mnie i wyjechał z kochanką, którą zatrudniłam w swojej własnej firmie- wyliczam na palcach. - Przepraszam Cię, ale nie chcę o tym rozmawiać.
- Rozumiem, chcę tylko żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć i mam nadzieję, że wszystko bedzie dobrze. - mówi ściszonym głosem.
- Wiesz co Camila? - odzywam się, kiedy dziewczyna kieruje się w stronę wyjścia.
- Słucham.
- To też twoja wina. - warcze.
- Co?!
- Twoja. Gdyby nie Ty, nie straciłabym głowy i wszystko bym rozważała. - wiem, że to bez sensu, co teraz mówię, ale jest w tym cień prawdy.
- Oh, czyli uważasz, że gdybym się nie pojawiła w twojej firmie to twój mąż nie znałazłby sposobu, żeby Cię okraść? - pyta retorycznie.
- Nie. - wstaję i podchodzę do niej kilka kroków aż w końcu znajduję się przed jej kruchą sylwetką. - Mówię o tym, że gdybyś mnie nie uwodziła za każdym razem w tych sukienkach i wysokich obcasach to może miałabym chwilę, żeby pomyśleć i wziąć się do pracy a nie fantazjowałam o tobie w każdej chwili. - łapię ją za ramię i przyciągam bliżej do siebie.
- Jesteś taka głupia. - mówi ale widzę w jej twarzy nutkę rozbawienia.
- Przez ciebie szaleje. - odpowiadam i całuję ją delikatnie w policzek. - Śpij dziś ze mną, chcę Cię mieć przy sobie - zagaduję i składam pocałunek na różowych wargach dziewczyny.
***
- Przesuń się Lauren. - delikatna dłoń Camili muska moje ramię.
- Gdzie Natan? - pytam zaspana.
- Zasnął z kotem, położyłam go w pokoju obok.
Prostuję rękę aby Camila mogła się na niej położyć.
- Dziękuję. Jesteś pewna, że wszystko się ułoży? - pytam, szczerze bojąc się o następne miesiące walki z Austinem.
- Jestem pewna, prawo jest po twojej stronie. - odpowiada cicho i wtula się w moją klatkę piersiową.
- Nie pytam tylko o to Camila. Pamiętasz twoje ostatnie pytanie, na które nie odpowiedziałam? - jej wzrok ląduję na mój po czym delikatnie przytakuję.
- Nie zakochałam się w tobie. - skupiam uwagę na jej ciało, które całe sztywnieje.
- Nie kończ, po prostu cieszmy się... - przerywam jej delikatnym pocałunkiem.
- Nie musiałam się zakochać, ponieważ ja nigdy nie przestałam Cię kochać.
****
this is the end misiaki
thanks for dislikes i unfollow mojego profilu, kocham was<3333
CZYTASZ
Seven years old camren
FanficCamila po siedmiu latach pojawia się w firmie Lauren w poszukiwaniu pracy. Czy jej powrót zmieni życie dziewczyny?