Możecie to pominąć! Przy pisaniu tego słuchałam właśnie ,,MISSIO - I run to you". Jeśli ktoś ma ochotę to może posłuchać tej piosenki, znajduje się w mediach.
Spoglądał na niesamowitą istotę bez najmniejszego strachu. Zainteresowała go. Był to ludzki szkielet, nie był on zbyt wysoki. Właśnie na jego wyciągniętej przed sobą kościstej dłoni, siedział motyl. Chłopak nie wiedział jaki to był gatunek, pierwszy raz go widział. Jego skrzydła raz wydawały się być olśniewająco niebieskie, a raz przypominały morderczą, zieloną truciznę. Przeniósł swój wzrok na trupa, obserwował go. Wzdrygnął się i wycofał, nie wiedział, co może zrobić mu obca istota. Jednak ona wydawała się być tym niewzruszona. Pozwoliła motylowi odlecieć, który skierował się do gęstego, ciemnego lasu.
Znajdowali się na polanie, gdzie słońce oświetlało tylko to małe miejsce. Chłopak wyciągnął rękę. Chciał, by ta przepiękna, a zarazem straszna istota chwyciła go za nią. Powoli podchodziła, a gdy już była blisko na tyle, by dosięgnąć jego dłoni.. słońce zniknęło. Dosłownie. Zabrakło mu powietrza, dusił się. Upadł na kolana ciężko dysząc. Zaczął krzyczeć, błagając o pomoc.
Nagle wszystko wróciło do normy. Zerknął na szkielet, który był 3 metry dalej od niego. ,,To przez niego?" - spytał sam siebie jednak bez odpowiedzi.
- Chodź - przyjaźnie się uśmiechnął do obcej istoty. Ostrożnie szedł w stronę trupa. Wyciągnął z kieszeni długą chustę. Ruszył biegiem i jak najszybciej tylko mógł, zawiązał koniec chusty na nadgarstku martwego. Duszności. Cofnął się i zaczął kaszleć jednak na jego twarzy widniał uśmiech. Drugi koniec chusty zawiązał na swoim nadgarstku. - Chcesz nadal żyć samotnie? - spytał patrząc w miejsce, gdzie powinny znajdować się oczy. Nie uzyskał odpowiedzi, więc po prostu szedł.
Cicho nucił spokojną melodię. Na jego ramieniu usiadł ten sam motyl, co wcześniej znajdował się na dłoni martwego. Teraz tylko mienił się błyszczącą, niebieską barwą. - Jesteś Śmiercią i Życiem? - zerknął kątem oka na szkielet. - Nawet jeśli tak jest, zaopiekuję się Tobą. - mruknął, a motyl usiadł na głowie obcej istoty. Zmienił barwę na zieloną jednak czasami chłopak mógł dostrzec niebieskie połyskiwanie.
Zamknął oczy i westchnął. Odwrócił się do ,śmierci' i bez niepewności stawiał kroki w jej stronę. Znowu nie mógł oddychać, nie przejmował się tym. Dotknął dłoni trupa, a duszności zniknęły. Otworzył oczy i ujrzał przed sobą jasnowłose dziewczę w białej sukni. Na jej głowie widniał wianek ze zwyczajnych stokrotek.
- Przepraszam, dziękuję... - melodyjny dźwięk wydobył się z jej ust. Z oczu popłynęły łzy. - Dałeś mi szansę na normalne życie... jednak... - kobieta przytuliła chłopaka. - Tak bardzo przepraszam... - załkała, a chwilę później stała całkiem sama.
Śmierć musiała wziąć coś za oddanie Życia.
CZYTASZ
Scribbles
RandomNie ma co się rozpisywać. ,,Scribbles" to zbiór moich najróżniejszych pomysłów, na które czasami wpadam.