Rozdział Szesnasty. KITCHEN

206 20 14
                                    

Padał deszcz, więc moja rodzina zabarykadowała się w bezpiecznym od wilgoci domu, bo, choć niekorzystna pogoda w Holmes Chapel nie miała prawa wprawić nikogo w osłupienie, naprawdę nie lubiliśmy deszczu. To znaczy jasne, czasem mi nie przeszkadzał, bywał przyjemny, ale dzisiaj, gdyby przypadkiem postanowił przemienić się w człowieka, podejść do mnie i powiedzieć cześć, chyba bym go udusiła, a to wszystko dlatego, że zamierzaliśmy wybrać się na wielki rodzinny przejazd rowerowy, a on bezczelnie pokrzyżował nasze plany. Dlatego teraz siedzieliśmy przy stole - ja, moi rodzice i Tony i czekaliśmy aż szef kuchni, Bay Sheppard, postawi przed nami zupę, którą zobowiązał się dla nas przyrządzić.

Zdarza mi się myśleć, że nie mam kompletnie żadnej smykałki do gotowania. To jedna z niewielu dziedzin życia, w których rzeczywiście wolę od początku do końca trzymać się przepisu i nie odstępować go ani na krok, ponieważ moje wszelkie objawy kulinarnego szaleństwa z reguły kończą się niepowodzeniem. Jest jednak na świecie jedna osoba, gotująca gorzej niż ja i jest nią trzynastoletni Bay Sheppard, który wchodzi do kuchni tylko po to, by wyciągnąć Snickersa z szafki ze słodyczami lub nalać sobie wody z kranu po skończonym treningu piłkarskim. Istnienie jego dzisiejszej przygody gastronomicznej znajduje swoje źródło w epizodzie z wczorajszej kolacji. Mama cały wieczór stała przy garach, aby przygotować dla nas najlepszego kurczaka, jakiego kiedykolwiek jedliśmy. I tak, muszę przyznać, że jadaliśmy już lepsze, więc nie do końca jej się udało, ale żadne z nas nie miało w sobie na tyle heroizmu, by ją o tym poinformować. Oprócz Baya.

Ten kurczak jest suchy.

To, co działo się później, to jedynie formalność. Pamiętam tylko, jak, widząc przymrużone oczy kobiety, odłożyłam sztućce na bok i skuliłam się w oczekiwaniu na wybuch. Naprawdę rzadko krzyczała, nie miała tego w zwyczaju, ale od kilku dni chodziła przemęczona i rozdrażniona z powodu swojej pracy, której tak szczerze nienawidziła i wcale nie zdziwiło mnie to, że nie wytrzymała i zareagowała tak, jak zareagowała. Bo o ile  na początku świata był chaos, tak na zakończenie naszej kolacji było go jeszcze więcej. A cały ten chaos zwieńczyło jedno zdanie.

Sam sobie gotuj, skoro Ci nie smakuje.

Więc Bay gotował. Oczywiście, Laura Sheppard, chociaż nadal nie kryła urazy do swojego syna, i tak niepostrzeżenie kręciła się wokół tego sagana z zupą i co chwilę dorzucała do niego odpowiednie suplementy, byśmy byli w stanie w ogóle to zjeść. Ale mamy już chyba tak mają - zawsze wszystko naprawią, niezależnie od wszystkiego.

Choćby się waliło i paliło.
Choćby skały srały.
Mama zawsze doprawi tę przeklętą zupę.

Bay, z białym fartuszkiem obwiązanym wokół bioder, pojawił się wśród nas, ostrożnie niosąc wielkie naczynie. Ustawił je na środku stołu, zdjął pokrywę, uwalniając parę, po czym usiadł na swoim stałym miejscu, a robił to wszystko tak powoli i uroczyście, że byłam skłonna uwierzyć, że ten posiłek uzyska rangę rodzinnej celebracji.

- Albowiem dziecię nam się narodziło, syn został nam dany, na jego barkach spoczął obiad - wyrecytował ojciec głębokim głosem, którego z jakiegoś powodu używał zawsze, cytując Chrystusa. Prawdopodobnie na barkach syna danego w Biblii spoczywało coś nieco bardziej przełomowego niż obiad, ale nie chciałam nawet dowiadywać się, co to było.

Mama wywróciła oczami i podniosła się, by napełnić zupą nasze talerze.

- Ta zupa jest mokra - fuknęła, posyłając swojemu dziecku komicznie złośliwe spojrzenie. Niekwestionowanym było jednak to, że przestała się już gniewać, bo kąciki jej ust powędrowały znacząco ku górze, więc Bay pozwolił sobie na wyeksponowanie jej swojego cynicznego, jaszczurczego uśmiechu, a ja jakby przeniosłam się za jego sprawą w czasie, bo, co tu dużo mówić, był to dokładnie ten sam cyniczny, jaszczurczy uśmiech, który prezentował niegdyś trzynastoletni Wendy.  

MILK |h.s|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz