Rozdział 8 ,,Jestem Kevin"

41.6K 1.2K 109
                                    

Minął tydzień przez ten czas nic się nie zmieniło. Właśnie przyjechałam trochę szybkiej do pracy bo nie miałam co robić w domu. Wstałam zbyt szybko. Otworzyłam drzwi, odłożyłam swoje rzeczy i postanowiłam pójść zrobić małej śniadanie. Lubiła naleśniki, więc zaczęłam je robić. Thomas jeszcze nie zszedł z góry. Pewnie niedawno wstał i szykuje się do pracy.
A nieważne. Ostatnio i tak mało rozmawiamy. Emma mówiła, że nie był na nią zły za to co mi powiedziała ostatnio i całe szczęście.
Smażyłam naleśniki i poczułam czyjś wzrok na sobie, nawet wiedziałam kto mi się przygląda.

-Dzień dobry Rosie. - powiedział opierając się o blat kuchenny.

- Dzień dobry. - powiedziałam spoglądając na swojego szefa.

- Szybko dziś przyszłaś. - stwierdził kradnąc mi jednego naleśnika.

-Tak, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. - wytłumaczyłam, a on pokiwał głową.

- Wiesz przemyślałem coś i myślę, że minęła już odpowiednia ilość czasu i pora cię o to zapytać. Co sądzisz o tym aby tu zamieszkać? Byłabyś na miejscu i dostała podwyżkę. - zapytał, a mnie zatkało. Co ja mam zrobić?  Pyta mnie o to już teraz?

-Nie wiem, muszę to jeszcze przemyśleć. To dość ciężka decyzja i wcale nie pracuję tu aż tak długo. - mówiłam spokojnie.

- Nie martw się nie jestem gwałcicielem. Gdybym był już byś to zauważyła. Przed tobą mieszkały tu tylko trzy opiekunki i to po miesiącu. Przemysł i daj znać. - powiedział i wyszedł z kuchni.
Zmarszczyłam tylko czoło.
Potem słyszałam tylko jak drzwi się zamykają. Wyszedł. Potem się zastanowię teraz pójdę obudzić Lily.
Weszłam do pokoju małej,a ona jeszcze spała podeszłam do niej i zauważyłam coś dziwnego. Mała była cała czerwona i mokra.

-Lily.- powiedziałam i dotknęłam jej czoła było całe ciepłe. Najwidoczniej mała miała gorączkę.

-Rosie. Głowa mnie boli. - obudziła się i powiedziała słabym głosem.

- Chodź, wstań, pojedziemy do lekarza. Masz gorączkę. - powiedziałam zmartwiona. Pomogłam jej się ubrać wyszłyśmy z domu i pojechałam w stronę szpitala. Na szczęście to nic poważnego, zwykłe przeziębienie. Mała miała dość wysoką gorączkę i kaszel. Pani doktor przepisała jej lekarstwa, po które od razu pojechałam. Wróciłyśmy do domu, a mała od razu przebrana w piżamę położyłam się do łóżka. Podałam jej lekarstwa i zaniosłam śniadanie. Ale nie jadła bo zasnęła. Siedziałam cały czas przy niej bardzo się martwiąc.

Przypomniało mi się, że powinnam zadzwonić do Thomasa, żeby go o tym powiadomić. Wzięłam telefon i zaczęłam do niego dzwonić, nie odebrał, westchnęłam. Próbowałam potem jeszcze parę razy do niego zadzwonić, ale nadal nie odbierał. Mała dalej spała, gorączka trochę spadła, a ja postanowiłam zejść na dół zobaczyć czy Emma już przyszła.
Emma właśnie sprzątała w salonie.

-Hej Emma. - powiedziałam widząc kobietę.

-O Rosie, myślałam, że nie ma was w domu. - powiedziała.

- Jesteśmy, mała jest chora. Byłyśmy u lekarza. - poinformowałam ją o tym.

- o Matko co z nią? - krzyknęła i pobiegła na górę nie czekając na moją odpowiedź. Poszłam za nią na górę i gdy weszłam do pokoju Emma siedziała na łóżku obok małej, która dalej spała.

-Biedactwo, zrobię jej rosół. - powiedziała i wyszła. Po godzine Lily się obudziła, czuła się już trochę lepiej i włączyłam jej bajki.
Reszta dnia minęła spokojnie była już siedemnasta, a Thomasa nadal nie było. Wcześniej próbowałam się znowu do niego dodzwonić, ale nadal nie odbierał. Zaczynam mieć wrażenie, że specjalnie ignorował moje telefony. Był zły bo nie zgodziłam się od razu na jego propozycje? To nie ma sensu.

Przed chwilą mała dostała lekarstwo, bo gorączka znowu wzrosła. Teraz czytałam jej bajkę.

- ,,Kopciuszek, mimo doznawanej krzywdy, miał złote serce i nigdy nie odmawiał pomocy potrzebującym. W tajemnicy przed macochą, która była pazerna i zła, wynosiła resztki jedzenia żebrakom, nawet jeśli przez to sama miałaby być głodna. Dokarmiała też dzikie zwierzęta, ukochała sobie szczególnie ptaszki, które często, specjalnie dla niej, ćwierkały najpiękniejsze ze swoich piosenek." - czytałam i w tym momencie mała się odezwała.

- Tatuś wróciłeś. - powiedziała mała chcąc wstać.
-Nie Lily, nie możesz wstawać musisz leżeć i zdrowieć. - powiedziałam, a mała pokiwała głową na tak.

-Co się dzieje moja kruszynko? Emma mi powiedziała, że jesteś chora. - powiedział przejęty podchodząc do małej i siadając obok niej.

- Jestem chora. Ale już mi trochę lepiej, bo Rosie dała mi taką magiczną miksturę na chorobę. - powiedziała lekko się uśmiechając.

-Dobrze, skarbie odpoczywaj. Tatuś potem przyniesie ci kolację. - powiedział i ucałował ją w czoło i wyszedł wcześniej pokazując mi gestem dłoni abym poszła za nim.

-Dlaczego mnie o tym nie powiadomiłaś? I dowiaduje się o tym dopiero teraz? - nie no zaraz mu dam w mordę.

- Gdybyś raczył włączyć telefon wiedziałbyś, że dzwoniłam do ciebie co najmniej dwadzieścia razy. - powiedziałam zła.

- Jak to? - zapytał zdziwiony i sięgnął do kieszeni po telefon.

-Cholera wyłączony. - stwierdził, a ja się zaśmiałam.

-To już nie mój problem. - powiedziałam i poszłam do pokoju małej by się pożegnać.

-A nie możesz zostać, proszę. - powiedziała smutna.

- Muszę już iść Lily. Jutro się zobaczymy. - powiedziałam pocałowałam ją w czoło.

- No dobrze, to pa Rosie.- powiedziała, a ja przykryłem ją kołdrą.
Zeszłam na dół i ubrałam swoje buty.

-Nie zostaniesz na kolacji? - zapytał Thomas, z którym nie chciało mi się gadać.

- Nie mam czasu, spieszę się. - powiedziałam.

-Randka się szykuje? - dopytywał, nie wiem po co.

-Owszem. - chciałam żeby dał mi już spokój.

-Dobranoc.- powiedziałam i chciałam już wyjść, ale złapał mnie za rękę.

-Poczekaj, przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem. Mam dziś ciężki dzień i bardzo przejąłem się małą. Nie powinienem wyżywać się na tobie, to nie twoja wina. Bardzo ci dziękuję, że się tak nią zajęłaś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. - wytłumaczył cały czas trzymając moją rękę.

-Nie ma za co, to moja praca. - powiedziałam patrząc w jego oczy. No ładne ma oczy co tu wiele mówić.

-Myślałaś już nad moją propozycją? - zapytał.

-Jeszcze nie.- powiedziałam.

-No dobrze, mam nadzieję, że się zgodzisz.

-Dobranoc Thomasie. - powiedziałam i gdy odpowiedział wyszłam.

Cały czas rozmyślałam o dzisiejszym dniu a raczej o pewnej propozycji. Przez to wszystko gdy wchodziłam do budynku, w którym znajduje się mój apartament uderzyłam w coś, a raczej w kogoś.

- O boże. - powiedziałam prawie upadając, ale ktoś mnie przytrzymał.
Spojrzałam na tego kogoś. Był to przystojny wysoki blondyn.

-Hej. - powiedział uśmiechając się do mnie.

-Hej, przepraszam nie zauważyłam cię. - wytłumaczyłam mu.

- Nic nie szkodzi. Jestem Kevin.- powiedział.

- Rosie. - powiedziałam uśmiechając się.

-Nowy sąsiad? - zapytałam.

-Tak, mieszkam tu od dziś drugie piętro apartament numer trzy, a ty? - zapytał.

- Drugie piętro apartament numer dwa. - wytłumaczyłam.

- To będziemy się widywać częściej. - powiedział.

-Możliwe, a teraz muszę już iść Dobranoc. - powiedziałam uśmiechając się do Kevina.

-Dobranoc Rosie. - odpowiedział.

Moja idealna Niania ( ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz