Rozdział 1 - Plan

176 18 5
                                    

-Taki jest plan - skończył Shiro, prostując się.

-Wciąż nie rozumiem, czemu nas wykluczacie z niego - burknęła Allura, zaplatając ręce i robiąc minę niezadowolonej księżniczki.

-Przed chwilą to wyjaśniliśmy - zajęczał Keith, przewracając oczami.

-Zaczyna się - ziewnął Lance.

-Obudźcie mnie, gdy skończy się gadanina - mruknął Hunk, układając się wygodnie na swoim fotelu.

-Jasne, stary - odpowiedział mu Lance, przyjmując na siebie to zadanie.

-Księżniczko - wtrącił się Coran, podzielając uczucia paladynów - my wtedy będziemy mieć inne zadania. Zwłaszcza, że musimy nadrobić surowców do naszego statku, ponieważ przy ostatniej walce zużyliśmy praktycznie wszystko - to mówiąc rzucił obwinające spojrzenie w stronę paladynów, którzy nagle okazali zainteresowanie albo swoim butom, albo otoczeniu. - A także odwiedzić pewne miejsca, w których obecność rodziny królewskiej jest kluczowa.

-A obecność Voltrona już nie jest, tak? - odparła kapryśnie.

-W tych okolicznościach nie, ale będą potrzebni gdzie indziej.

-To nie fair - rzuciła Allura. - Chciałam znowu polecieć z Voltronem na misję.

-Nie! - wyrwało się Lance'owi, ale widząc wzrok księżniczki, odchrząknął niezręcznie. - Nie mogę w to uwierzyć! - przeistoczył swoją wypowiedź w bardziej pozytywną, chcąc tym uspokoic Allurę. - No bo to taka ogromna strata! Strasznie nam przykro, tyle tracimy - znowu odchrząknął, spoglądając w stronę czerwonego paladyna. - Ale, cóż, Keith wrócił, więc Blue wraca do mnie. Naprawdę mi przykro, że cię odrzuciła. Nie rozumiem, dlaczego! Przecież byłyście dla siebie jak siostry - cukrzył, uśmiechając się niezręcznie.

W głębi duszy naprawdę cieszył się, że Niebieska Lwica znowu go przyjęła. To była piękna chwila, która wzruszyła latynosa. Wierzył całym sercem, że znowu będą razem. I teraz nie zamierzał jej nikomu oddawać, nawet Allurze.

-Tak, Alluro - wtrąciła się Pidge, poprawiając swoje okulary. - Lwy postanowiły, że musimy być znowu w piątkę. Nie mamy na to wpływu.

-Pidge ma rację - zgodził się Coran, zmęczony złośliwościami ze strony swojej księżniczki. - W końcu to ich wybrały lwy, Alluro. Wiesz, że nic z tym nie możemy zrobić.

-Zrozumiałam! - warknęła, odwracając się na pięcie. - No już, lećcie na tę swoją misję! Macie jednak się z nami kontaktować, gdyby coś złego wam się stało! Później się spotkamy!

Coran westchnął i rozmasował swoje skronie. Następnie spojrzał na paladynów i posłał im pocieszający uśmiech.

-Powodzenia, przyjaciele. Będziemy na was czekać.

-Dzięki, Coran. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Obiecuję - odpowiedział Shiro.

Coran kiwnął głową w ich stronę, po czym ruszył za księżniczką.

Nagle wszyscy spuścili powietrze z płuc. Popatrzyli na siebie w ciszy. Wiedzieli, że ich księżniczka jest niezadowolona faktem utraty udziału w walce. To było aż nazbyt oczywiste.

Lance przypomniał sobie, jaką zrobiła awanturę, gdy Niebieska się przed nią zamknęła. Jej wściekłość była naprawdę przerażająca, a zwłaszcza, że kozłami ofiarnymi był on sam oraz Keith. Gdy Niebieska odrzuciła Allurę, podszedł do swojej Lwicy. Nie miał pewności, czy go przyjmie, ale nadzieja go do niej poprowadziła. I naprawdę ucieszył się, gdy ta się na niego otworzyła. I tym właśnie sobie nagrabił u księżniczki. Zwykłą radością. Gdyby nie Coran i Shiro, mogłoby to się źle skończyć...

Space Babies ☆ Voltron Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz