Rozdział I

74 8 13
                                    

19.06.2018r.

Biegnę przed siebie nieznaną mi drogą. Nie wiem, dlaczego i nie wiem, dla kogo.

Witaj, pamiętniku.

To znowu ja - Twój Ethan Winters. Ludzie ciągle mi powtarzają, że piszę takie notatki, aby zwrócić na siebie uwagę. To nieprawda. Chcę pomocy, ale nie umiem o nią poprosić. Nikt nie wierzy w moje wiadomości, które w Tobie pisałem i piszę teraz. W moim życiu działy się naprawdę dziwne i jednocześnie ciężkie, bolesne rzeczy, z którymi powoli nie daję już rady. Moje wspomnienia zaczynają się mieszać. Nie pamiętam wszystkiego. To, co uda mi się zapamiętać, zaraz zapisuję w Tobie. Wszystko jest dla mnie niejasne. Ale spokojnie, mój drogi pamiętniku. Pomogę Ci poznać prawdę o mojej osobie. Ale bez pośpiechu. Wszystko po kolei...

~•~

Ethan Winters - czarnowłosy chłopak o czekoladowych, smutnych oczach. Wysoki, szczupły i słabo wysportowany. 19-latek, który widzi problem w każdym życiu. Który szuka minusów w każdej sytuacji. Syn Zoe Winters, która straciła kontakt ze swoim synem i uważa go za zaginionego. A może już martwego? Tak mnie opisują. Mówią to, co widzą. No właśnie. Widzą. Więc dlaczego nic z tym nie zrobią?

Słońce wisiało wysoko na niebie. Jego promienie padały prosto na moje dłonie, przez co moje żyły stały się jeszcze bardziej widoczne, niż są naturalnie. Było coś po 12:00, tak przynajmniej wywnioskowałem.
Zapisywałem w swoim pamiętniku kolejny wpis, który ludzie nazywali "depresyjnym". Nigdy nie mówiłem nikomu, dlaczego uważam, że moje życie nie ma sensu. Ale kiedy teraz tak się zastanowię, to sam już nie wiem. Tego jest po prostu za dużo. Być może Bóg stwierdził, że nie mam na tym świecie żadnego zadania do wykonania i chce się mnie pozbyć? Może jestem bardziej potrzebny tam w niebie, w postaci anioła niż tu, na ziemi, w postaci nudnego, przygnębionego człowieka?

— Żałosne  — usłyszałem nagle za sobą męski, młody głos. Niepewnie odwróciłem głowę za siebie, a obok mojej twarzy spoczywała twarz chłopaka o zielonych oczach i brązowych, falowanych włosach. Miał na sobie kpiący uśmieszek. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc o co chodzi. — Nie dość, że żałosny, to jeszcze debil.

— O co Ci chodzi? — zamknąłem swój pamiętnik i wstałem z ławki, na której wcześniej siedziałem, aby nie czuć jego oddechu na swoim karku.

— Człowieku, jeśli chcesz zwrócić na siebie uwagę, to zapisz się na jakieś zajęcia teatralne i wyjdź na scenę. Bo takimi notatkami to tylko- -

— Odwal się. Nie podchodzę do każdego i nie mówię "zabiję się", tylko zapisuję to wszystko na kartce dla siebie. Nikt o tym nawet nie wie, więc nie rozumiem, w czym widzisz problem. — Zielonooki prychnął cicho śmiechem, po czym podszedł do mnie, wbijając swój wzrok w mój pamiętnik. Jednak po chwili spojrzał mi w oczy, co mnie tylko bardziej nakręcało, aby zdzielić mu w twarz tym grubym, ciężkim zeszytem.

— Gdyby nie to, że masz całkiem ładną buźkę, już dawno byś leżał na ziemi i zwijał się z bólu — oznajmił spokojnym, ale sztucznym tonem, a ja pokręciłem głową z rozbawieniem.

— Widzisz? Muszę być w takim razie wielkim szczęściarzem, skoro moja uroda ratuje mi tyłek, nieprawdaż? — nie wiem, dlaczego jeszcze kontynuowałem z tym chłopakiem konwersację. Tylko się niepotrzebnie denerwowałem.

— Wyszczekany jesteś.

— I bardziej inteligentny od Ciebie — odparłem z uśmiechem, a ten uniósł jedną brew i przyłożył pięść do swoich ust. Zaczął się lekko kiwać na boki, jednocześnie unikając ze mną kontaktu wzrokowego. Znam ten gest. Tak wygląda osoba, która chce Ci przywalić. — Widzisz? Moje IQ jest większe od Twojego, bo wiem, że zamierzasz mnie uderzyć, dlatego żegnam — po tych słowach zerwałem się do ucieczki w stronę wyjścia z parku, a zdezorientowany chłopak zaczął biec za mną. Niby byliśmy w podobnym wzroście, ale to ja byłem szybszy. Nie wiem, po co on marnuje swoje siły na dokuczaniu mi? Naprawdę musi mu się nudzić. Ale przyznaję, że sam rzucałem chamskie komentarze w jego stronę.

Biegłem przez chodnik, wymijając lub szturchając podirytowanych pieszych. Odwróciłem głowę, a chłopak nadal za mną biegł. Zawzięta z niego sztuka.

— Radzę Ci odpuścić! — krzyknąłem, kiedy głowę miałem odwróconą za siebie i znów kontynuowałem bieg. Musiało to komicznie wyglądać. Nastolatkowie bawią się w berka w samym środku miasta.

— Nikt mi nie będzie podskakiwał, frajerze! — Zawołałem za sobą głos zielonowłosego i znów spojrzałem w jego stronę. Jak się okazało, był to błąd. Chwila nie uwagi i w kogoś wpadłem. Przeprosiłem szybko i już miałem wznowić ucieczkę, lecz ta osoba mnie przytrzymała. Dopiero teraz zauważyłem, że był to policjant. Nieświadomie zagryzłem dolną wargę, a po chwili chłopak o brązowych włosach do nas dołączył. To można nazwać tylko i wyłącznie pechem.

— O, panie komisarzu, dobrze, że pana spotkałem.

— Raczej dobrze, że w pana wpadłem — zaśmiał się drwiąco chłopak, a ja kontynuowałem. Wzrok mężczyzny był zimny i surowy.

— Ten tutaj — wskazałem na zielonookiego — mnie irytuje i dokucza.

— Bo on ma myśli samobójcze, panie policjancie!

— Sam masz myśli samobójcze!

— To pokaż swój pamiętniczek, dziewczynko — przycisnąłem zeszyt mocniej do swej klatki piersiowej i spojrzałem na policjanta, który wyciągnął w moją stronę rękę.

— Proszę nic z nim nie robić — poprosiłem i niechętnie oddałem mu swój pamiętnik. Czytając go, policjant raz otwierał szerzej oczy, a raz marszczył czoło. Natomiast chłopak przybrał minę pełną satysfakcji i założył ręce na piersi.

— Chodź ze mną — odezwał się policjant w moją stronę.

— Gdzie? Na komisariat? — mężczyzna przytaknął głową, a ja prychnąłem z niedowierzaniem, machając teatralnie rękoma.

— Świetnie.

— Ha! Frajer!

— Ty także — zwrócił się do zielonookiego, który stanął tym razem zdezorientowany.

— Co? A ja tam z wami po co? — Policjant wykorzystał jego aktualny stan i zwinnymi ruchami zakuł go w kajdanki. Dopiero teraz dotarło do niego, co ma na nadgarstkach — Zaraz, chwila, co to ma być? Dlaczego niby ja mam mieć na sobie te bransoletki, a on rączki ma wolne? Przecież nic nie zrobiłem!

— Rodzice nie będą zadowoleni Twoim zachowaniem.

— Po pierwsze: jestem pełnoletni. Po drugie: nic nie zrobiłem, do cholery! To on jest wariatem! Nie ja! — mężczyzna nie zwracał uwagi na jego bunty i krzyki. Zaczął go, jak i mnie, prowadzić w tylko sobie znanym kierunku.

Przez całą drogę czułem na sobie wściekły wzrok chłopaka, który mówił "jak tylko będę miał wolne ręce, to jesteś martwy".

Pamiętnik SamobójcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz