~ Without you ~ - E.Durm x M.Bartra

487 22 2
                                    

Kolejny wieczór u twojego boku. Moje serce należy do ciebie. Ale byłeś jakiś nieobecny. Nic nie mówiłeś i ciągle o czymś myślałeś.

- Co cię trapi? - zapytałem z nadzieją szczerej odpowiedzi.

- Nie wiem czy to odpowiedni moment. - przysunąłem się do ciebie jeszcze bliżej i schowałem głowę w zagłębieniu twojej szyi i lekko ją pocałowałem.

- Cokolwiek to jest... Jestem tu Marc możesz mi o wszystkim powiedzieć - popatrzyłem ci w oczy i wyczytałem z nich smutek i zaniepokojenie - Co jest? Coś cię na pewno trapi...

- Durmi ja muszę wyjechać. - powiedziałeś przytulając sie jeszcze mocniej. - muszę...

- Gdzie wyjechać? Może mogę jechać z tobą.. pomóc ci jakoś.. - do tej sytuacji było tyle scenariuszy ale tylko jeden mógł być prawdziwy. - to jakaś sprawa rodzinna?

- Nie Durmi ja dostałem propozycję transferu do Realu Betis - pomyślałem o najgorszym a do moich oczu napłynęły łzy.

- Nie.. nie przyjąłeś jej prawda? - powiedziałem łamiącym się głosem. - Prawda Marcuś?

- Erik ja już muszę się pakować. Za sześć godzin mam wylot. Przepraszam że musiałeś przejść ze mną tak wiele ale tak dla nas będzie lepiej. Znajdziesz napewno kogoś lepszego ode mnie. Zapomnij o mnie i tyle - powiedziałeś i poszedłeś na górę do naszej współpracy sypialni. Ja płakałem wtulony w koc i po dwudziestu minutach płaczu zasnąłem.

Gdy obudziłem się miałem nadzieję że to był tylko sen. Poszedłem cię szukać na górę. Nie było cię tam. Zrobiłem jeszcze pięć kółek by upewnić się że ciebie nie było. Rzuciłem się na łóżko twarzą w poduszkę i zacząłem płakać. Z płaczu wyrwał mnie odgłos dzwoniącego telefonu. Bez patrzenia kto to odebrałem.

- Słucham? - powiedziałem smutnym głosem i usłyszałem cicho szloch.

- Ja.. ja on nie przeżył.. - powiedział nie do końca znany mi głos kobiety.

- Przepraszam ale to chyba pomyłka - powiedziałem rozłączając się.

Postanowiłem się trochę odprężyć i zapomnieć o tobie. Włączyłem telewizor i poszedłem do kuchni. Chciałem sobie zrobić herbatę. Znów zadzwonił telefon ale tym razem go zignorowalem ale dzwoniący nie dawał za wygraną. Jednak odebrałem.

- Durmi to ja.. matka Marca - powiedziała kobieta przez płacz.

- Coś się stało? - powiedziałem kryjąc swoje emocje w środku.

- Tak. - cała się rozpłakała. - M.. Marc n..ie żyje.

Zamiast coś powiedzieć rzuciłem telefonem o ścianę. Upadłem na kolana i się jeszcze bardziej rozryczałem. Nie mogę uwierzyć że Marc nie żyje. Nie to nie prawda. To nie może być prawda. Wziąłem telefon do ręki a on był cały rozwalony. Ale jeszcze działał. Dostałem sms'a z miejscem gdzie jest teraz Marc. Na szczęście ten szpital jest bardzo blisko. Od razu wybiegłem dalej w płaczu. Nie zdarzyło nawet ubrać kurtki. Jestem głupi ponieważ pada śnieg a ja wychodzę na dwór w krótkim rękawie. Wyglądałem teraz okropnie. Ciągle płakałem i nie patrzyłem przed siebie.

Bylem już przy głównej ulicy. Jak teraz będzie wyglądać moje życie bez Marca?

Przez to ciężkie myślenie nie zauważyłem nadjeżdżającego samochodu. Stanąłem w bez ruchu i wyciągnąłem przed siebie ręce jak by to miało coś dać. W chwili potrącenia czułem ból ale jak już leżałem na ziemi to nic nie czułem. Jeszcze chwilę kontaktowałem i widziałem powoli czarne plamki.

- Spokojnie proszę nie wstawać zadzwoniłem już po karetkę. - powiedziała kobieta którą słabo słyszałem. - Może mi pan powiedzieć jak ma pan na imię?

Ból się nasilał i nie mogłem już oddychać. W końcu straciłem przytomność i ból ustąpił.

Gdy ponownie otworzyłem oczy byłem już w innym miejscu. Było tu jasno i cicho. Gdy trochę się ogarnąłem zobaczyłem że obok mojego łóżka siedziała moja mama. Widać było po niej że dużo płakała.

- Erik nie rób mi już więcej tego w życiu. - powiedziała przytulając mnie.

- Co się stało? - zapytałem dalej trochę zmieszany. Pamiętam tylko uderzający mnie samochód a potem czułem się jakby ktoś nacisnął przycisk OFF.

- Jakiś świr cię potrącił. Gdy karetkę do ciebie przyjechała ty traciłeś przytomność i jak ciebie tutaj przywieźli stwierdzili że potrzebujesz operacji. Po operacji gdy ciebie tutaj przywieźli na tę salę to.. twoje serce się zatrzymało i.. i.. - schowała twarz w ręce. - bałam się że ciebie stracę.

- Spokojnie jestem tutaj z tobą mamo - powiedziałem.

* 2 lata później *

Pewnie myślicie że dawno przyzwyczaiłem się do śmierci Marca. Niestety tak nie jest. Nadal nocami modlę się o to aby to był sen. Nie potrafiłem znaleźć sobie kogoś innego. Nie potrafiłem zapomnieć o nim. On budował część mojego serca. Dokładnie dzisiaj wypada rocznica śmierci Marca. Nienawidzę się za to że go wtedy nie powstrzymałem. Miał wypadek samolotowy. Chciałbym wtedy z nim tam polecieć i razem z nim zginąć. Ale bez obaw. Niedługo będziemy razem Marc. Nie mogę się doczekać. Więc zrobię to już dziś wieczorem. Dla ciebie Marcusiu. Dla ciebie się zabiję.

----------------------------------------------------

Nie miałam w planie zrobienia takiego rozdziału ale jakoś tak sam wyszedł. Ogólnie przepraszam że taki depresyjny ale takie lubię pisać. No cóż.

Kocham was 🌹
Aguerzz 🌵

Rano, całujesz. Wieczorem faulujesz ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz