Siedziałem na kanapie całe dni. Upijałem się, ćpałem, nie jadłem. Nie mogłem uwierzyć że Mario mnie tak po prostu zostawił. Bez żadnego słowa opuścił nasze wspólne mieszkanie. Od tamtego momentu minęły 4 miesiące. Nie odpisuje, nie oddzwania, nie wiem gdzie poszedł. Koledzy z drużyny szukali go razem ze mną. Nikt nie wie gdzie poszedł. Po prostu wyparował. Pewnie jest teraz szczęśliwy z kimś innym. Ja na nic nie zasługuje. Po co ja się w ogóle urodziłem. Tylko żeby cierpieć. Każdej nocy nie mogłem spać. Ciągle o nim myślałem. Gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Nie chcę wiedzieć kto to. Po chwili wszedł. Wystraszyłem się ponieważ zawsze zamykałem drzwi. Postanowiłem udać się do kuchni po nóż dla bezpieczeństwa.
- Jest ktoś w domu? - rozpoznaje ten głos. To.. to.. nie to nie może być on.. to.. Mario.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknąłem z kuchni i słyszałem jak się zbliża.
Patrzyliśmy sobie teraz prosto w oczy. On chyba nie mógł uwierzyć że mnie widzi w takim stanie. Miałem podkrążone oczy i byłem wygłodzony. Widziałem jak oszkliły mu się jego piękne zielone oczka. Po moich policzkach spływały łzy jak i na jego. Kocham go i to bardzo. Nie wiedzieliśmy jak zacząć rozmowę. Staliśmy i gapiliśmy się na siebie przez 10 minut. W końcu postanowiłem postawić pierwszy krok.
- Czemu mnie zostawiłeś? - zapytałem i czułem jak łamał mi się głos. Schowałem twarz w ręce i czekałem na odpowiedź.
- Nie chciałem byś widział jak umieram. - odpowiedział a ja spojrzałem na niego pytająco. - Byłem chory. Stwierdzono u mnie raka i nie chciałem byś musiał patrzeć jak cierpię. Myślałem że tego nie przeżyje. Miałem myśli samobójcze. Nie mogłem znieść bólu który mi zadawano. Miałem depresję i zacząłem brać narkotyki. Pewnego dnia postanowiłem zakończyć mój ból. Moja próba samobójcza odbyła się w łazience w szpitalu w którym przebywałem. Zażyłem dużą ilość tabletek nasennych. Gdy już miałem zamykać oczy do łazienki weszła pielęgniarka i wezwała innych lekarzy. Oni mnie uratowali. Teraz jestem im wdzięczny. - wow. Nie spodziewałbym się tego po nim. Ale czemu on mi o tym nie powiedział?
- Jakbyś mi wcześniej powiedział to nie byłbyś w takiej trudnej sytuacji. Nie opuściłbym cię Mario. Przecież nie przestałem cię kocham. Ja cię kocham. - uśmiechnął się i złożył lekki pocałunek który odwzajemniłem.
- Przestań zadawać sobie ból Marco. Już jestem przy tobie. Dasz mi te tabletki. - wskazał ręką na tabletki które leżały na blacie.
Postanowiłem oddać je mu. Zmienię się. Dla niego. Nie stracę go już więcej. Nagle rozbolał mnie brzuch. Czułem że muszę zwymiotować. Puściłem więc rękę Mario którą wcześniej trzymałem i od razu pobiegłem do łazienki która znajdowała się na górnym piętrze. Zdążyłem na czas zwymiotować do toalety. Słyszałem jak Mario biegł za mną ten cały czas.
- Wszystko w porządku Marco? Mam po kogoś zadzwonić? - zapytał i złapał mnie za bark.
- Nie. Chyba nie. Często wymiotuje. Za dużo wczoraj zażyłem tych tabletek i po prostu muszę je teraz zwymiotować. - czułem że to jeszcze nie koniec. Wymiotowałem coraz więcej i kątem oka widziałem na Mario dzwonił po kogoś. Pewnie po karetkę.
Nagle poczułem kłucie w okolicach klatki piersiowej. Momentalnie złapałem się w tej okolicy. Mario na mnie popatrzył. Widziałem jak płakał. Czułem że tracę przytomność. Dopiero co go odzyskałem a teraz mam go stracić. Muszę walczyć z tym. Nie chcę by przeze mnie cierpiał. Dawaj Marco dasz sobie radę. Wmawiałem sobie. Chyba jednak nie dam rady.
- Marco musisz się trzymać. Karetka będzie lada moment. Jeszcze tylko dwie minuty. - leżałem na kolanach Mario. Ciągle przeczesywał moje kosmyki włosów i patrzył się mi prosto w oczy.
- Nie mogę już Mario.. wiedz że cię kocha... - nie dokończyłem. Zamknąłem oczy. Czy to właśnie tak się umiera. Widziałem tylko czarną przestrzeń. Nie chcę umierać. Zabierzcie mnie stąd. Uratuj mnie Mario. Wiem że umiesz, wiem że mnie nie ZAWIEDZIESZ.
Po kilku godzinach widzenia tylko ciemnej przestrzeni zobaczyłem światełko na końcu korytarza. Zacząłem biec choć tego nie czułem. Następne co widziałem to Mario który siedział obok mojego łóżka. Z resztą byłem w szpitalu. Zauważył że otworzyłem oczy. Uśmiechną się i mnie pocałował.
- Nie znalazłbyś się tu gdybym wcześniej powiedział ci o chorobie. Siedzielibyśmy teraz pewnie na kanapie i oglądali jakieś komedie romantyczne. ZAWIODŁEM CIĘ.
- Nie Mario. Ty mnie w ogóle nie ZAWIODŁEŚ. Jesteś perfekcyjny.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
700 słów. Równo. Tak w ogóle witajcie w pierwszej części tych nudnych One Shotów.
Wasza Aguerzz!
CZYTASZ
Rano, całujesz. Wieczorem faulujesz ✅
Fiksi PenggemarZnów próbuje napisać książkę.. One Shoty... Raczej znów nie będę miała czasu.. nauka. ✅ - Zamówienia otwarte ⛔ - Zamówienia zamknięte by: Aguerzz