V- "Wrócisz do domu"

1.2K 58 36
                                    

Obudziła się już w szpitalu. Powieki miała ciężkie. Jednak być może to dlatego że twarz miała skierowaną prosto na okno, z którego dosięgały jej ostre promienie południowego słońca. "Ile spałam?"- pomyślała od razu i zlustrowała otoczenie.
Zaraz obok jej łóżka siedział już Charls i wpatrywał się w nią przenikliwym spojrzeniem co od razu wprowadziło w sercu dziewczyny stan niepokoju. Spróbowała wziąć wdech nosem jednak poczuła tylko słodki smak krwi w gardle. Od razu gwałtownie wstała, a wtedy bordowooki położył jej rękę na brzuchu.

-Spokojnie.- uśmiechnął się niby zachęcająco.- Rozbiłaś sobie nos na treningu i założyli ci opatrunek. Połóż się. Straciłaś sporo krwi.- to mówiąc nacisnął ręką. Nie wiedziała czy u nich tak się robiło, ale czuła się wyjątkowo niekomfortowo w jego obecności. Wykonała jednak zamierzoną czynność i wróciła do pozycji leżącej.

-Długo tu leżę?- spytała niewyraźnie przez zatkany bandażami i gazami nos.

-Półtora dnia.- odparł i pogłaskał ją po głowie na co tylko uciekła nią w stronę ściany i zmarszczyła brwi.

-Co ty robisz?- spytała z irytacją. On zaś teatralnie uniósł dłonie.

-Ja?- jakby niedowierzył.- Wybacz, ale masz tak piękne włosy że nie mogłem się oprzeć.

Ponownie wyciągnął w jej stronę dłoń i przegłaskał jej głowę, podczas gdy ona przesunęła się już na tyle daleko, że zablokowała ją ściana. Spojrzała na niego spod byka a w jej oczach zapłonęła złość i lekki strach. Charls nie przestał. Nadal głaskał ją uparcie.

-Charls.- zwróciła się wprost do niego przymykając oko.- Proszę, przestań.- chwyciła go za nadgarstek na co on odpowiedział swoją ręką. Była zastana i osłabiona przez co nie miała tyle siły co zawsze. Co powinna zrobić? Nie chciała krzyczeć... W sumie ciężko by jej było z zatkanym nosem.

-No już... spokojnie.- na jego twarzy wykwitł na prawdę niepokojący uśmiech.-Przecież nic ci się nie dzieje.

- Nie dotykaj mnie!- uniosła lekko głos kiedy przejechał jej dłonią po ramieniu i spoliczkowała go z całej siły, jaką udało jej się zebrać. Oczywiście nie spodobało mu się to, ale nie mógł teraz jej oddać. Chociaż ręka go świerzbiła. Przetarł tylko policzek i zaśmiał się.

-Ty suko.- powiedział patrząc na swój kołnierzyk. Chwycił silnie jej nadgarstki i dał je nad głowę, po czym pocałował ją w policzek, zostawiając płytką plamę. Zaczął nieuchronnie zbliżać się ku jej ustom. Oba obróciła głowę chcąc wbić ją w poduszkę, jednak to nie mogło się udać. Rana nadal ją bolała.

-Nie!- pisnęła cicho, co na szczęście usłyszał przechodzący akurat korytarzem kapral.
Ze swoją wiecznie znudzoną miną zajrzał do środka a jego powieki nieznacznie drgnęły.

-Charls.- bordowooki aż podskoczył na szorstki i niski głos Levi'a.- Nie powinieneś być teraz u Hange i pomagać jej z relacjami?

Charls stanął na baczność i wpatrywał się chwilę w spojrzenie Ackermann'a, które teraz wyglądało nieco inaczej niż zazwyczaj. Coś w nim drgnęło...
Nie pasowało mu to, a jednak zebrał się tak samo szybko jak się pojawił i wyszedł z pokoju mijając jeszcze swojego przełożonego w drzwiach. I choć miał wielką ochotę szturchnąć go mocno ramieniem wolał po prostu nie prowokować już większej awantury. Brunet podszedł do dziewczyny, która miała teraz łzy w oczach i dyszała ciężko. Bez możliwości oddychania nosem brzmiało to jeszcze gorzej. Spojrzał na nią z góry i poczuł nieprzyjemne ciepło na widok jej łez, jednak nie okazał tego w żaden sposób. Górował nad nią, mierząc wzrokiem jej twarz  i zastanawiając się co powinien powiedzieć.

Jutro się rozstaniemy ||SnK AoT Levi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz