VIII- "Nietykalny"

978 50 25
                                    

-Szybko się uczysz.- Rzucił Erwin, gdy tylko stanęła na krawędzi lasu zdyszana po treningowej trasie, którą przeszła bez zarzutu.

-Dziękuję!- Odparła i stanęła na baczność.- Trenowałam całą noc, dowódco!

-Z doskonałym efektem.- Uznał.- Jednak teraz już się oszczędzaj. Wyprawa zbliża się wielkimi krokami, nie chciałbym Cię zostawić przez kolejną część kontuzję.

-Wedle rozkazu.- Jej oczy błysnęły radością. Oczywiście Wiedziała od wczorajszego wieczoru, że pojedzie i teraz sama nie wiedziała, czy bardziej cieszyła się z samego faktu, czy z tego, że Levi był z nią absolutnie szczery.- Mogę już odejść?- Dodała po chwili, nadal mając na twarzy uśmiech.- Obiecałam Dicie, że pomogę dzisiaj wymienić podłoże w boksach.

    Na tę wieść zrobił zdziwioną minę, jednak po chwili przymknął lekko oczy i uśmiechnął się. 

-Oczywiście.- Odparł i sam obrócił się na pięcie, ruszając prawdopodobnie do swojego gabinetu. Wyjeżdżali już pojutrze, więc pewnie był zasypany papierami od stóp do głów. Oba ruszyła wesoło w stronę stajni, by po chwili znaleźć się już obok plutonowego.

-Cześć Dita!- Wykrzyknęła z radością już z oddali, machając mężczyźnie, który już pewnie od kilku godzin pracował. W biegu, poczuła niemałe zmęczenie. Mało dziś spała, poza tym mięśnie drżały jej z przemęczenia. Postanowiła to na razie zignorować, ale ciekawe ile uda się jej utrzymać na nogach.

-Witaj Oba!- Uśmiechnął się do niej promieniście.- Twoja radość raczej zwiastuje na to, że jedziesz z nami.- Spojrzał na nią wyczekująco, spodziewając się oczywiście pozytywnej odpowiedzi.

-Tak!- Odparła i uniosła lekko ręce. Cieszyła się, że znalazła za murem kogoś kto był naprawdę ciepły. Pozwolił nawet mówić do siebie po imieniu. Choć jakby się zastanowić Levi też wczoraj okazał się w porządku, ciekawe czy odszedł od razu kiedy zasnęła? Jak otworzyła oczy go już nie było. Przez te myśli na moment wpadła w trans, który przerwał jej szatyn.

-Bardzo mnie to cieszy.- Szczerość w jego głosie była naprawdę przekonująca, ale to, że od razu po tej wypowiedzi podał jej grabie już nie bardzo.- Mamy dziś dużo pracy. Cieszę się, że przyszłaś.

-Jasne.-  Chwyciła narzędzie i nie pytając już o nic skierowała się do pustego boksu. Dita już zdążył wypuścić konie na pastwisko, więc jej teraźniejsza robota będzie polegała po prostu na wyrzucaniu siana na taczkę. Nie wymagało to wielkiego skupienia, więc ponownie zaczęła myśleć o kapralu, wyprawie i domu na zmianę. Czy to możliwe, że już niedługo wróci do siebie? Jednak się udało... Nie okłamał jej. Wywożąc kolejną taczkę ze słomą, zauważyła w oddali Chrlsa. Od razu bez słowa zawróciła i skierowała się niezauważalnie do wnętrza budynku.

-Dita!- Zawołała, rozglądając się bacznie.

-Słucham Cię.- Wyjrzał zza sąsiedniej ściany.

-Skończyłam moją połówkę. Mogę iść pojeździć po okolicy?- Mówiła tak szybko, że to aż nienaturalne, ale cholernie bała się spotkania z szatynem. Chciała wsiąść już na konia i popędzić na nim w pobliskie lasy. Poza tym przydałoby się jej odprężyć. Na jej szczęście przełożony uśmiechnął się lekko i przytaknął.

-Leć.- Rzu/cił jej zgrzebło.- Napracowałaś się.

-Dziękuję.- Kamień spadł jej z serca. Wyparowała stamtąd najszybciej jak mogła, galopując na swoim ulubionym rumaku. Wjechała do najbliższego lasku i zatrzymała się przy strumyczku. Usiadła na kamieniu i pogrążyła się w rozmyślaniu. Dzisiaj musi wymyślić plan działania. Szkoda tylko, że nie ma pojęcia którędy będą jechać. Nie może o to spytać. To byłoby zbyt oczywiste. Kolejny problem, który będzie musiała pokonać za murem.

Jutro się rozstaniemy ||SnK AoT Levi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz