Rozdział 4

2.3K 243 67
                                        

   Po dwudziestu minutach staliśmy w sali do ćwiczeń, która z zewnątrz miała przypominać warsztat mojego ojca.
  
  – Lustrzana ściana chyba nie za bardzo pomaga przy ataku z zaskoczenia – zauważył, przyglądając się swemu odbiciu.

  – Może, ale idealnie sprawdza się w ćwiczeniu ruchów i poprawianiu swoich technik – odpowiedziałem, nie odwracając się w jego stronę.

   Podszedłem do przeciwległej ściany, na której rozwieszone były przeróżne bronie treningowe, poczynając od łuków, kusz, pistoletów, strzelb a na ostrzach kończąc. Nie miałem pojęcia, na jakim poziomie był chłopak więc trening czymkolwiek z tej ściany, był bezsensowny, ale uwielbiałem się im przyglądać.
   Thomas stanął obok mnie i musnął delikatnie palcami piękne lekko zakrzywiane ostrze.

  – Dlaczego Tyler nazwał cię kurwiem?

   Zaskoczony, spojrzałem na niego, aby sprawdzić, czy pyta poważnie, czy może nabija się ze mnie w najlepsze.

  – Bo jest moim przyjacielem – odparłem, gdy zrozumiałem, że jednak pyta serio – Ty nigdy nie obrażasz swoich przyjaciół?

   Blondyn wzruszył tylko ramionami i oparł się o blat, na którym spoczywały idealnie wypolerowane motylkowe noże. Wziął jeden do ręki i zaczął go przeplatać między palcami z niesamowitą zręcznością.

  – Może gdybym ich miał... – odezwał się po chwili i rzucił nożem prosto w środek tarczy, która stała jakieś trzydzieści metrów dalej.

  – Nie masz przyjaciół?

   Blondyn chwycił kolejny nóż i znów trafił w dziesiątkę. Był w tym świetny!

  – Ojciec twierdzi, że przywiązując się do kogoś, stajesz się słabszym. Osoba, którą kochasz, jest twoim czułym punktem, słabością – spojrzał mi w oczy – Czy nie łatwo jest zniszczyć człowieka poprzez odebranie mu kogoś, kogo kocha?

   Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Jedna część zgadzała się z tym, a druga wrzeszczała, że byłbym nikim bez ludzi, których kocham.

  – Nie odpowiedziałeś – zauważył.

  – Myślę, że twój ojciec ma rację.

   Bo chyba tak było.
   Miłość czy przyjaźń sprawiają, że martwimy się innych, a nie o siebie.

  – Nie prawda. Gdyby tak było, nie byłbyś tak szczęśliwy.

   Szczęśliwy? To, że śmiałem się bez opamiętania, nie oznacza, że jestem szczęśliwy! Czasem ten najszerszy uśmiech jest tym, który zamienia się w łzy.

  – Nie znasz mnie – powiedziałem i nie czekając na Thomasa, ruszyłem na środek sali.

  – A teraz masz mnie zabić! – powiedziałem, gdy stanął naprzeciw. – Zaufaj swojemu sprytowi i ciału, daj się ponieść instynktowi i zaatakuj.

   Chłopak nie czekając na dalszą część przemowy, rzucił się do przodu próbując zwalić mnie z nóg.

  – Źle! – warknąłem, gdy chłopak przeciął powietrze obok mnie i o mało nie wyrżnął na parkiet. – Zwróć uwagę na uniki przeciwnika, bo żadna bestia nie będzie czekać, aż łaskawie skręcisz jej kark.

   Thomas wyprostował się i z powrotem ruszył w moją stronę, robiąc wszystko dokładnie tak samo.

  – Co mówiłem?! Postaraj się!

   Kolejny raz wyprostował się i spokojnie powoli zaczął obchodzić mnie do okoła. Nieoczekiwanie zrobił zamach nogą z zamiarem podcięcia mi nóg, ale i tym razem mu się nie udało.

Everything Has Changed... | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz