Po dwudziestu minutach staliśmy w sali do ćwiczeń, która z zewnątrz miała przypominać warsztat mojego ojca.
– Lustrzana ściana chyba nie za bardzo pomaga przy ataku z zaskoczenia – zauważył, przyglądając się swemu odbiciu.– Może, ale idealnie sprawdza się w ćwiczeniu ruchów i poprawianiu swoich technik – odpowiedziałem, nie odwracając się w jego stronę.
Podszedłem do przeciwległej ściany, na której rozwieszone były przeróżne bronie treningowe, poczynając od łuków, kusz, pistoletów, strzelb a na ostrzach kończąc. Nie miałem pojęcia, na jakim poziomie był chłopak więc trening czymkolwiek z tej ściany, był bezsensowny, ale uwielbiałem się im przyglądać.
Thomas stanął obok mnie i musnął delikatnie palcami piękne lekko zakrzywiane ostrze.– Dlaczego Tyler nazwał cię kurwiem?
Zaskoczony, spojrzałem na niego, aby sprawdzić, czy pyta poważnie, czy może nabija się ze mnie w najlepsze.
– Bo jest moim przyjacielem – odparłem, gdy zrozumiałem, że jednak pyta serio – Ty nigdy nie obrażasz swoich przyjaciół?
Blondyn wzruszył tylko ramionami i oparł się o blat, na którym spoczywały idealnie wypolerowane motylkowe noże. Wziął jeden do ręki i zaczął go przeplatać między palcami z niesamowitą zręcznością.
– Może gdybym ich miał... – odezwał się po chwili i rzucił nożem prosto w środek tarczy, która stała jakieś trzydzieści metrów dalej.
– Nie masz przyjaciół?
Blondyn chwycił kolejny nóż i znów trafił w dziesiątkę. Był w tym świetny!
– Ojciec twierdzi, że przywiązując się do kogoś, stajesz się słabszym. Osoba, którą kochasz, jest twoim czułym punktem, słabością – spojrzał mi w oczy – Czy nie łatwo jest zniszczyć człowieka poprzez odebranie mu kogoś, kogo kocha?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Jedna część zgadzała się z tym, a druga wrzeszczała, że byłbym nikim bez ludzi, których kocham.
– Nie odpowiedziałeś – zauważył.
– Myślę, że twój ojciec ma rację.
Bo chyba tak było.
Miłość czy przyjaźń sprawiają, że martwimy się innych, a nie o siebie.– Nie prawda. Gdyby tak było, nie byłbyś tak szczęśliwy.
Szczęśliwy? To, że śmiałem się bez opamiętania, nie oznacza, że jestem szczęśliwy! Czasem ten najszerszy uśmiech jest tym, który zamienia się w łzy.
– Nie znasz mnie – powiedziałem i nie czekając na Thomasa, ruszyłem na środek sali.
– A teraz masz mnie zabić! – powiedziałem, gdy stanął naprzeciw. – Zaufaj swojemu sprytowi i ciału, daj się ponieść instynktowi i zaatakuj.
Chłopak nie czekając na dalszą część przemowy, rzucił się do przodu próbując zwalić mnie z nóg.
– Źle! – warknąłem, gdy chłopak przeciął powietrze obok mnie i o mało nie wyrżnął na parkiet. – Zwróć uwagę na uniki przeciwnika, bo żadna bestia nie będzie czekać, aż łaskawie skręcisz jej kark.
Thomas wyprostował się i z powrotem ruszył w moją stronę, robiąc wszystko dokładnie tak samo.
– Co mówiłem?! Postaraj się!
Kolejny raz wyprostował się i spokojnie powoli zaczął obchodzić mnie do okoła. Nieoczekiwanie zrobił zamach nogą z zamiarem podcięcia mi nóg, ale i tym razem mu się nie udało.

CZYTASZ
Everything Has Changed... | Dylmas
FanfictionRodzina O'Brienów była starym rodem z wieloma tajemnicami, a jedną z nich było to, że jej członkowie od dziecka szkoleni byli na najlepszych łowców. "Naszym obowiązkiem jest chronić ludzi, przed złem nie z tego świata" powtarzali z pokolenia na poko...