10. Pewnego walentynkowego wieczoru

1.4K 90 6
                                    

Wraz z nadejściem lutego nadeszły też długo oczekiwane Walentynki. Zgodnie z zachodnią tradycją, Londyńczycy już na kilka dni przed tym dniem tłumnie odwiedzali sklepy, kupując czekoladki, seksowną bieliznę, czy też inne, dużo droższe prezenty dla swoich drugich połówek. Walentynki to popularnie nazywane święto zakochanych, kiedy to pary postanawiają nie do końca spontanicznie świętować ich miłość. Mój stosunek do tego dnia był dość neutralny, właściwie to uważałam, że każdy dzień jest idealny by celebrować miłość. Już rano idąc do pracy mogłam zaobserwować podekscytowane spojrzenia przechodniów przepełnione fantazjami na temat tego, co zdarzy się tego wieczoru. Pamiętając te czasy, kiedy sama byłam ogarnięta tym walentynkowym szaleństwem postanowiłam nie narzekać na tą całą otoczkę. Zaraz po pracy udałam się do małej kawiarni, gdzie zwykłam kupować przepyszne ciasto kokosowe.

- Wie pani co, ja wezmę jeszcze tego lizaka – dodałam, kiedy zobaczyłam wielkiego lizaka w kształcie serca.

Przypomniały mi się czasy z dzieciństwa, kiedy to Piotrek co roku kupował mi właśnie takiego lizaka. Kobieta uśmiechnęła się do mnie i podliczyła moje zakupy.

- Udanych walentynek – powiedziała – I proszę się nie martwić, miłość znajdzie wszystkich – podając mi niewielki pakunek jeszcze raz się uśmiechnęła.

Trochę zmieszana, ale jednocześnie podniesiona na duchu, opuściłam kawiarnię.  Ten piątkowy wieczór miałam spędzić samotnie, bo przecież zarówno Gemma, jak i Cassie miały swoje drugie połówki pomarańczy. Dziewczyny zaproponowały mi nawet, że mogę do nich dołączyć, ale szczerze mówiąc to czułabym się jak przysłowiowe piąte koło u wozu, a na to na pewno nie miałam ochoty. Zresztą z wielkim kawałkiem ciasta, lizakiem i filmem tworzyłam całkiem zgraną paczkę i naprawdę nie miałam powodu do smutku.

Lubiłam jazdę metrem, ale tego dnia była nie do wytrzymania. Ludzie stłoczeni między sobą, a pary całujące się tuż przed moimi oczami to nie do końca mój ulubiony widok. Nie zważając na pogodę wyszłam stację wcześniej uznając, że jakoś dam radę dojść do domu. Oczywiście całą drogę przeklinałam swoją lekkomyślną decyzję, a ubranie krótkiej plisowanej spódnicy w tak mroźny dzień wcale nie pomagało.

Jak najszybciej się dało weszłam do kamienicy i prawie na skrzydłach pobiegłam do mieszkania. Marzyłam tylko by otulić ciało ciepłym kocem i zrobić sobie kubek gorącej czekolady. Próbując odkluczyć drzwi ze zdumieniem odkryłam, że są one otwarte. Złapałam w przedpokoju za wielki wazon, a w myślach miałam sceny ze wszystkich najstraszniejszych horrorów, jakie kiedykolwiek obejrzałam. Ostrożnie przeszłam do salonu, w którym panował półmrok. Grający telewizor tylko upewnił mnie, że dzieje się tu coś złego. Zdrowy rozsądek podpowiadał mi, żeby jak najszybciej ulotnić się z mieszkania i zawiadomić policję, adrenalina jednak wzięła górę. Na nogach poczułam lekkie szarpnięcie, a kiedy spojrzałam w dół zobaczyłam małego pieska domagającego się głaskania.  Czworonóg zupełnie zbił mnie z pantałyku i nie wiedziałam co myśleć, ani tym bardziej co powinnam zrobić.

- Pies, wracaj tutaj, zepsujesz niespodziankę! – usłyszałam podenerwowany głos, by po chwili zobaczyć tak bardzo utęsknioną sylwetkę.

Przemieściłam się parę metrów w kierunku kuchni, a chłopak w końcu mnie zobaczył. Na początku był nieco zdziwiony, ale potem na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Tym chciałaś się bronić? – zapytał zawadiackim tonem, wskazując na wazon, który wciąż kurczowo trzymałam w dłoniach.

Nie odpowiadając ani słowem, rzuciłam się na niego.

- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam – powiedziałam, czując dziwną aurę bezpieczeństwa.

- Ja też… Ja też – spojrzał mi w oczy i sprzedał szybki pocałunek w policzek.

Love is such a silly game - Harry Styles Fan FictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz