4

232 19 3
                                    

Mały, przyrdzewiały bus ponownie podskoczył na kolejnym wertepie. Kai spojrzał z niechęcią na siedzącego obok blondyna. Jego zimno-niebieskie oczy idealnie pasowały do wyjątkowo bladej cery oraz fioletowych sinców. Z tego co pamiętał szatyn, to jego współpasażer nazywał się Marek. Kai nawet nie przyczyny, ale już teraz wiedział, że go nie lubi. Miał co do niego złe przeczucia.
Pojazd znów wjechał w dziurę. Wszyscy podskoczyli i opadli na twarde siedzenia. Z ust Lloyda wydobył się syk bólu, a jego twarz jakby zzieleniała, przypominając tym samym o dolegliwości chłopaka zwanej chorobą lokomocyjną. Nya siedziała wyprostowana i patrzyła przed sobie pustym wzrokiem. Na jednym z pierwszych siedzeń skuliła się drobna, długowłosa blondynka, a obok niej zerkająca na nią z pogardą, umięśniona brunetka. Powietrze w pojeździe było tak gęste, że można by pokroić je nożem. Atmosfera stawała się coraz to bardziej napięta i wszyscy tylko czekali aż posypią się gromy.

Nagle las się urwał. Bus wjechał na sporej wielkości polanę, na której w prawie każdym możliwym miejscu zostały porozstawiane przestronne namioty. Samochody co chwila przyjeżdżały i odjeżdżały. Ludzie zajęci wykonywaniem swoich obowiązków wyglądali jak pracowite mrówki. Każdy ubrany był w mundury moro. Pojazd przepuścił przebiegającą przed nami kolumnę. Widoczne było jak zmęczeni byli oraz jak bardzo mieli dosyć tego miejsca. Szatyn zetknął na Lloyda. W jego zielonych oczach widoczne było przerażenie. Chłopak zapragnął jakoś go uspokoić, powiedzieć, że wszysko będzie dobrze. Niestety nie mógł tego zrobić. Dzielący ich dystans skutecznie im to uniemożliwiał. Kai miał tylko nadzieję, że zaraz zostaną sami i wtedy będzie mógł sprawić, że blondyn poczuje się lepiej.

Wysiedli na środku polany. Nad ich głowami dumnie powiewała flaga Ninjago. Teraz nikt nie był pewnien czy za jakiś czas nie będzie musiała zostać ściągnięta. Kazano ustawić im się w dwuszeregu. Szybko wykonali rozkazy. Tym razem Kai zadbał o to, aby być wystarczająco blisko zielonookiego. Nikt się nie spodziewał, że zamiast dobrze zbudowanego mężczyzny, ich pierwsze zapoznanie z tym miejscem poprowadzi kobieta. Do tego bardzo ładna kobieta. Mimo młodego wieku na jej ramionach można było dostrzec oznaczenia wskazujące na rangę porucznika. Na przekur luźnemu mundurowi wszystkie jej atuty poczynają od idealnej talii osy, aż po zwracające uwagę wszystkich, biust i pośladki.

Na jej widok dziewczyny przewróciły oczyma, natomiast męskiej części grupy opadły szczęki. W niektórych przypadkach dosłownie. Jay dostał od Nya'a mocnego kuksańca w bok. Mistrz piorunow szybko się opamiętał i zaczął udawać, że nic takiego nie miało tutaj miejsca. Rudowłosa stanęła przed kadetami i zmroziła wszystkich wzrokiem.

- Baczność! - rozkazała tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Większość grupy momentalnie się wyprostowała, jednak paru mężczyzn tylko się roześmiało.

- Zaraz coś innego może stanąć na baczność - jeden z nich głośno zarechotał.

Na twarzy rudowłosej przez parę sekund widoczna była czysta furia, jednak szybko ją ukryła przybierając maskę zwykłego niezadowolenia.

- Wystąp - jej głos był zimny niczym lód.

- Oho, widzicie już coś zdziałałem - mężczyzny nie opuszczał dobry humor, ale posłusznie wystąpił przed szereg.

Kobieta stanęła naprzeciw osiłka. Zadarła lekko głowę do góry, aby spojrzeć mu w oczy. Ręce miała złożone za plecami, a nogi ustawiła w lekkim rozkroku. Przyglądała się roześmianej twarzy wyższego.

- Co paniusiu? - jego głos przesiąkał pogardą - zabrakło języka w gębie? Jak coś to chętnie znajdę - nie dokończył zdania gdyż pięść rudowłosej zderzyła się z twarzą mężczyzny z taką siłą, że ten upadł na ziemię i złapał się za krwawiacy nos.

Zielonooka nie uznała jednak, że kara jest wystarczająca. Zamachnąła się prawą nogą i z całej siły kopnęła go w brzuch. Jego usta opuściły jęki i żałosne skomlenie. Powtórzyła ten ruch, a następne odwróciła się na pięcie i wróciła na swoje poprzednie miejsce. Przedstawicielki płci pięknej nie kryły swojego zadowolenia z reakcji pani porucznik, natomiast męska część oddziału zanotowała sobie w głowach jakich zachowań unikać.

- Nazywam się Skylor Chen! - przedstawiła się - Jakoż, iż nie mamy więcej instruktorów, przypadła mi wasza grupa! Macie się mnie słuchać! Każdy rozkaz spełniacie bez sekundy zawachania! Zrozumiano?!

- Tak jest sir! - wszyscy odkrzyknęli.

- A teraz biec po mundury! - wydała rozkaz wskazując na jeden z namiotów.

Wszyscy bez wyjątku, szybko udali się po swój przydział. "ciekawie się zaczyna." pomyślał z przekorem Kai i wszedł do tymczasowego budynku.

Szukałam jakiejś fajnej ilustracji do rozdziału, ale niczego nie było. Mam nadzieję, że się podobało. ❤️

Ninjago - The Bloody WarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz