Specjał: Wizyta Jelonka. Cz.3

3.2K 210 112
                                    

- Łap go! - krzyknęła dziewczyna.

Mężczyzna w czarnym garniturze rzucił się w stronę nadbiegającego psa. Zwierzak jednak odskoczył w lewo. Dało się słyszeć głuchy huk i zgłuszony jęk, co było skutkiem twardego spotkania bruneta z podłogą.

Biały Akbash pobiegł dalej, do następnego pomieszczenia. Kiedy przebiegał w wejściu, rozległ się huk i w ścianie pojawiła dziura.

- Thor, nie wolno!

Pies zatrzymał się i wrócił do salonu z podkulonym ogonem i położonymi uszami. W pysku wciąż trzymał rękojeść młota.

- Chciałem się po prostu zemścić... Tylko tyle - powiedział Loki, z trudem wstając z podłogi. - A teraz gonię tego bęcwała w postaci kundla po salonie.

-Hej, tylko bez wyzwisk mi tu!

Na usłyszane słowa, Loki jeszcze bardziej się skrzywił, nie odezwał się jednak ani słowem. Zamiast tego zajął się doprowadzaniem do porządku swoich ubrań i włosów.
Dziewczyna przeniosła swoją uwagę z powrotem na psa.

- Thor... Zostaw. - Zwierzak spojrzał na nią smutnym wzrokiem, ale widząc jej karcące spojrzenie, wypuścił młot z pyska. Prosto na stopę Lokiego, który stał akurat obok.

Bóg kłamstw znieruchomiał. Jego twarz stężała, a w oczach pojawił się cień bólu. Przeniósł spojrzenie na psa.

- Weź to natychmiast z mojej nogi - wycedził przez zaciśnięte zęby.

Pies zaczął się podejrzliwie odsuwać.

- Słyszysz?

Zwierzę było coraz dalej.

- Thor, do cholery! - brunet rzucił się do przodu, chcąc złapać oddalającego się brata, ale ten był już o kilka metrów dalej. Jako iż jego noga była unieruchomiona, mężczyzna znów rąbnął w podłogę, tym razem nieźle obrywając w głowę.

Po chwili dało się słyszeć cichy bełkot:

- Nienawidzę cię.

*

- Przykro mi nie znalazłem nic nowego, poza tym co już mówiłem - odezwał się zrezygnowany głos w telefonie.

- Musi być coś jeszcze - upierała się dziewczyna chodząc w tę i z powrotem po salonie.

Zwierzęta w końcu zmęczyły się ciągłym bieganiem i niszczeniem rzeczy, więc wszystkie spały sobie spokojnie w innym pokoju. Loki natomiast siedział w kuchni. Alex miała więc chociaż chwilę spokoju, którą postanowiła przeznaczyć na rozmowę z Conradem.

- Przykro mi... To bardziej skomplikowane niż się wydaje. Nie odkryłem żadnych anomalii. Ich wyniki są dokładnie takie, jak gdyby wciąż byli ludźmi. DNA w ogóle się nie zmieniło, nie ma żadnych nowych czynników. Tylko w aktywności mózgów zauważyłem niewielką zmianę...

- Jaką?


*

Karton został otworzony, ukazując dwie twarze znajdujących się nad nim ludzi.
Szatynka zaglądała do środka wielkiego pudła z rzeczami, które zamówiła, a nad nią pochylał się brunet z kwaśną miną.

Dziewczyna wyjęła z pudła kilka smyczy, które leżały na wierzchu. Brunet przeniósł posępne spojrzenie na kolorowe sznurki do wyprowadzania zwierząt.

- Nawet nic nie mów. Ja też nie mam pojęcia jak to zrobimy, ale nie widzi mi się sprzątanie całego salonu.

Oboje odwrócili się w kierunku środka pomieszczenia, gdzie w pozycjach siedzących, stojących lub leżących, znajdowała się dziewiątka zwierząt. Alex wcisnęła niezadowolonemu mężczyźnie kilka smyczy do rąk.

Avengers: Just loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz