Specjał: Wizyta Jelonka. Cz.2

3.2K 196 117
                                    

Alex musiała odzyskać oddech po upadku.
Krótką chwilę zajęło jej zorientowanie co się właśnie stało. Kiedy to do niej dotarło, natychmiast podniosła się z ziemi i nie zważając na ból, wybiegła z wciąż otwartej windy, podbiegając do najbliżej leżącej osoby.

- Tony... Tony! - Stark leżał nieprzytomny w swojej zbroi.

- James... - szatynka znalazła się przy drugim mężczyźnie. Miał puls i oddychał, ale również był nieprzytomny.
Tak samo jak Steve, Natasha i cała reszta...

Nie zdążyła się nawet zastanowić co dalej, kiedy usłyszała jakiś dziwny dźwięk. Odwróciła się natychmiast i zobaczyła Lokiego, który właśnie uwolnił się z kajdanek.
Opanowała ją jakaś nagła wściekłość, kiedy uświadomiła sobie, że przecież to wszystko przez niego.
Podeszła do niego szybkim krokiem i spoliczkowała go z impetem. Już brała kolejny zamach, ale brunet chwycił ją mocno za nadgarstek udaremniając jej czyn.

- Nie radzę ci tego powtarzać - powiedział z zaciśniętymi zębami.

Szatynka jednak nie odpowiedziała. Wykręciła swoją rękę, wyswobadzając się z uścisku mężczyzny. Następnie uderzyła go w brzuch, złapała za jego nadgarstek, kopnęła w plecy i przyciskając do ściany windy, unieruchomiła. 

- Nie radzę ci pogarszać swojej i tak marnej sytuacji - odpowiedziała.

Brunet próbował się wyswobodzić, ale dziewczyna użyła swojej mocy, całkowicie pozbawiając go takiej szansy.

Wcisnęła odpowiedni przycisk, a winda zamknęła się i zaczęła zjeżdżać na dół.

*

- Odbierz do cholery...! - Alex chodziła zdenerwowana po salonie z telefonem przy uchu. Wszyscy Avengers zostali zgromadzeni dookoła dużej kanapy, a Loki siedział zamknięty w specjalnej celi sześć pięter niżej.

Dziewczyna była bezradna. Cała drużyna była nieprzytomna, a ona za nic nie mogła ich ocucić. 

- Nigdy ich nie ma, kiedy są potrzebni! - krzyknęła sfrustrowana i rzuciła telefon na jeden z foteli. Maria i Nick nie dawali znaku życia. Wyjechali, żeby załatwić "ważne, służbowe sprawy". Kto wie, może są nawet na innym kontynencie? 

Do kogo jeszcze mogłaby zadzwonić?

Nagle jej się przypomniało. Rzuciła się po telefon i wybrała odpowiedni numer. Mężczyzna odebrał już po kilku sygnałach.

- Halo? Rain! Jak dobrze, że odebrałeś! Musisz mi pomóc!

- Coś się stało, Alex? Akurat przenosimy ważny sprzęt na Triskelion. Nie za bardzo mogę teraz rozmawiać...

- Musisz natychmiast przyjechać!

- Co się stało? - dociekał mężczyzna.

- Wszyscy są nieprzytomni! Wytłumaczę ci na miejscu.

*

Conrad Rain kończył właśnie badać ostatnią osobę. 

- I mówisz, że co ten Loki im zrobił?

- Nie dosłownie on to zrobił... Odepchnęła ich jakaś dziwna energia i wszyscy rąbnęli w podłogę...

- Energia... - zastanowił się mężczyzna. - Posłuchaj nie do końca znam się na pozaziemskich technologiach... Z medycznego punktu widzenia są po prostu nieprzytomni. Choć po jednym, tak niegroźnym upadku jak opisujesz, to teoretycznie niemożliwe, szczególnie w przypadku Kapitana, Thora i Jamesa. Mogę jeszcze pobrać im krew i zrobić kilka badań, ale jeśli sami się nie wybudzą, to wątpię, że będę w stanie coś zdziałać. Możliwe jednak, że uda mi się określić co im jest.

Avengers: Just loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz