Nie wiem czy jestem bardziej zszokowana przez to, że Andreas mnie pocałował czy może przez fakt, że znalazłam w sobie tyle siły, żeby się odsunąć. Marzyłam o tym pocałunku od parunastu tygodni, ale nie tak miał wyglądać. Nie mam zamiaru wykorzystywać stanu Wellingera, tylko po to by w pełni poczuć smak jego ust, który i tak jest zaburzony przez alkohol. Jutro pewnie będzie żałował, że w ogóle spróbował.
- Powinieneś iść spać. - mówię cicho i wstaje. Zdejmuje mu buty i nakrywam kocem, który znajduje na krańcu kanapy. - Dasz radę zdjąć bluzę? - pytam.
Chłopak kiwa głową i trochę nieudolnie zabiera się za zdejmowanie swojej bluzy. W końcu z moją pomocą pozbywa się jej wraz z koszulką. Andreas przez ten cały czas jest dziwnie cichy, co jest do niego dosyć niepodobne, ale nie komentuje jego zachowania. Zamyka oczy i mam wrażenie, że zaraz zaśnie więc ja decyduje się opuścić jego mieszkanie. Już mam zamiar kierować się do drzwi, gdy nagle czuje rękę chłopaka na swojej.
- Zostań. - prosi cicho wpatrując się we mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami i przesuwa się, by zrobić mi trochę miejsca na kanapie.
Przez chwilę tocze ze sobą wewnętrzną bitwę. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że powinnam odmówić, wsiąść w autobus i pojechać do domu, ale po prostu nie potrafię. Nie chce. Przecież do niczego nie dojdzie, prawda? Zdejmuje swoje buty oraz bluzę. Początkowo zastanawiam się nas tym czy spodni też się nie pozbyć i fakt, że nienawidzę w nich spać sprawia, że decyduje się na ten krok. Zajmuje miejsce obok chłopaka, jednak odwracam się do niego tyłem, żeby nie zrobić nic głupiego. Po chwili czuje ramiona Andiego obejmujące mnie oraz krótkie spotkanie jego ust z moim policzkiem. Tym razem nie znajduje jednak w sobie tyle siły by się od niego odsunąć. W jego objeciach czuje się zbyt bezpiecznie. Zbyt odpowiednio. Kładę swoją dłoń na tej jego, którą trzyma na moim brzuchu i zamykam oczy.
*
Budzę się następnego ranka lekko obolała. Spanie na tak wąskiej kanapie we dwójkę to jednak nie był dobry pomysł. Obracam się na plecy i spoglądam na mojego towarzysza. Już nie śpi. Wpatruje się pustym wzrokiem w sufit, znowu intensywnie o czymś myśląc.
- Hej. - mówię cicho.
Trochę się boje, że pamięta wszystko co się wczoraj stało i tego żałuje. Boje się, że zaraz mnie stąd przez to wyrzuci.
- Dzień dobry. - odrywa wzrok od białego sufitu i spogląda na mnie. Jest tak blisko, że boje się o swoje serce, które chyba zaraz mi wyskoczy z piersi.
- Klara miała racje. - mówi nagle, a ja patrzę na niego zdezorientowana - Wczoraj się strasznie pokłóciliśmy, bo była zazdrosna o Ciebie i stwierdziła, że coś między nami jest.
Klara była o mnie zazdrosna? Więc dlaczego nawet słowem nie wspomniała na ten temat, gdy wczoraj wieczorem wróciła do domu. To nie było do niej podobne.
- A coś miedzy nami jest?
Chłopak przygryza wargę i wzdycha cicho.
- Kochasz mnie. - mówi spokojnie - Ja odkąd się o tym dowiedziałem nie mogę przestać o tobie myśleć.
Wpatruje się w niego zszokowana tą wypowiedzią. Nie zauważyłam żadnej zmiany w jego zachowaniu, a on mi teraz mówi, że nie może przestać o mnie myśleć.
- I co teraz zrobimy? - pytam nie mając pojęcia co to oznacza dla naszej relacji.
- Nic. - kręci głową - Kocham Klarę. Jestem z nią ponad dwa lata i nie zrujnuje tego, bo w dziwny sposób mnie do Ciebie ciągnie. Nie zranie jej.
Mrugam oczami, bo te słowa bolą bardziej niż powinny. Powinnam już być pogodzona z tym, że nic między nami nie ma prawa się wydarzyć, ale po wczoraj znowu zapalił się we mnie ten płomyk nadziei, który teraz został gwałtownie zgaszony.
- Rozumiem. - biorę głęboki oddech - Lepiej już pójdę. - wstaje i zakładam swoje spodnie oraz górną część ubrania.
- Między nami w porządku? - pyta nagle.
- Tak. - odpowiadam - Tylko proszę... Nie rób mi więcej takiej nadziei. Nie całuj mnie, nie przytulaj tak mocno jakbym była najważniejsza. Ja też mam uczucia. - dodaje i po założeniu swoich butów wychodze z mieszkania.
*
Po drodze wstępuje jeszcze do jakiegoś baru szybkiej obsługi na śniadanie, więc do mieszkania docieram dopiero krótko przed dwunastą. Chwilę po tym jak przekraczam próg mieszkania w przedpokoju pojawia się Klara, tak jakby czekała na mój powrót. Wyobrażałam sobie miłej ten powrót do domu.- Cześć. - mówię zdejmując buty.
- Hej. - opiera się o framugę - Gdzie byłaś? Twoja mama się martwiła.
Rzeczywiście miałam dzisiaj rano na telefonie sporo połączeń nieodebranych od niej i mojej matki, ale je wszystkie zignorowałam, bo po prostu nie chciało mi się użerać z żadną z nich.
- U koleżanki. Wypiłyśmy trochę wina i zasnęłam.
Mogłabym jej powiedzieć prawdę, ale nie chce robić Andreasowi z nią kłopotu. Zresztą mi też by nie dała spokoju gdyby się dowiedziała, że spałam u blondyna.
- To ty masz koleżanki?
Wywracam oczami i mijam ją bez słowa. Jeżeli mam się z nią dalej użerać to potrzebuje kolejnej szklanki kawy. Na moje szczęście dziewczyna nie idzie za mną, tylko zamyka się w swoim pokoju. Jednak gdy przekraczam próg kuchni moje marzenia o spokoju pękają niczym bańka mydlana, bo w środku zastaje moją matkę.
- Dzień dobry. - mówię nastawiając wodę na kawę.
- Gdzie byłaś?
- No nie... Ty też? - wzdycham - Już mi Klara wywiad zrobiła.
- Bo obie się o Ciebie martwiłyśmy.
- No tak, ona z pewnością. - prycham, ale natychmiast tego żałuje. Nie miałam pokazywać matce, że wciąż nie przepadam za szatynką. Dla mnie lepiej będzie jeżeli wszyscy będą myśleć, że nic do niej nie mam. Wszyscy włącznie z Klarą.
- Martyna zacznij się zachowywać, bo mam dość tłumaczenia Cię przed Richardem.
- Malia. - sycze. Kobieta dobrze wie jak nie lubię, gdy ktokolwiek zwraca się do mnie polskim imieniem. - Jeżeli on ma jakiś problem to niech sam mi powie. - krzyżuje ręce.
Rozmawiamy dosyć głośno, niektorzy by nawet mogli uznać, że krzyczymy ale prowadzimy ten dialog w języku polskim, więc mimo wszystko jestem trochę zdziwiona, gdy do kuchni wchodzi Richard.
- Co się dzieje? - pyta spoglądając raz na mnie a raz na swoją partnerkę.
- Nic, kochanie. - uspokaja go moja matka - To tylko nieporozumienie.
- Podobno masz do mnie jakiś problem. - krzyżuje ręce wpatrując się wściekłym wzrokiem w Niemca - Więc powiedz mi to prosto w twarz.
- Rich, nie - zaczyna moja rodzicielka, ale mężczyzna nie daje jej skończyć.
- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. Zachowujesz się jak niewdzięczna, rozkapryszona gówniara. Jesteś wredna bez powodu, kiedy wszyscy chcą Ci tylko pomóc. Czas w końcu dorosnąć.
Wpatruje się w niego mrugając oczami nie mogąc uwierzyć w to co słyszę.
- Pomóc? - śmieje się - Z pewnością bardzo chciałeś mi pomóc, gdy wyrywałeś zajętą kobietę, tak się składa moją matkę. Ona też pewnie bardzo chciała mi pomóc, gdy zostawiała mnie przez co musiałam wychowywać się tylko z ojcem. O Klarze to już w ogóle nie wspominam, bo z niej ogólnie jest bardzo pomocna dziewczyna.
- Daliśmy Ci dach nad głową, a ty nie możesz tego docenić.
- Znalazłam się tutaj tylko po to, żeby spłacić jej - wskazuje na moją matkę - długi, które zostawiła w Polsce. Ale proszę bardzo, za godzinę mnie tu nie będzie. - zaciskami usta i wychodze z kuchni.
____________
jutro będę w Wiśle, więc jak ktoś coś chce jakaś kawka ewentualnie piwko to niech pisze na @promiskuityzm (twitter)