Jeżeli myślałam, że dobrze znam Nico to bardzo się pomyliłam. Chciałam wywinąć się od imprezy i naprawdę wymyślałam mnóstwo wymówek, ale chłopak był tak bardzo uparty, że przez cały kolejny tydzień nie dawał mi spokoju, dopóki go nie zapewniłam, że się pojawię. Naprawdę nie chciałam iść, bo pomimo tego, że Andreas podczas kolacji u Klary zaprosił mnie na tam to nasze relacje wciąż były dziwne. Jestem pewna, że chłopak zrobił to tylko i wyłącznie pod przymusem Nico. Spędziliśmy z Wellingerem prawie trzy godziny przy wspólnym stole, a zamieniliśmy tylko parę słów. Co prawda blondyn na początku próbował zagadać, ale ja szybko dałam mu do zrozumienia, że wciąż jestem zła za to co powiedział do mnie na siłowni. A on wciąż nie przeprosił. Może to głupie, że tak uparcie tego oczekuje, ale jestem po prostu takim typem osoby i głupie "przepraszam", nawet jeżeli nie jest do końca szczerze jest dla mnie bardzo ważne.
Spoglądam jeszcze raz w lustro znajdujące się na szafie w moim pokoju. Ostatnie półtorej godziny spędziłam przygotowując się, a widząc efekt końcowy uśmiecham się. Czarne rurki z wysokim stanem idealnie pasują do luźnej bordowej bluzki z krótkim rękawkiem oraz skórzanej kurtki. Obawiam się trochę, że będzie mi za gorąco trochę, bo w końcu jest końcówka czerwca, ale wole na początku się zgrzać niż później zgrzytać zębami z zimna, gdy przyjdzie mi w środku nocy wracać do siebie pieszo. Zakładam na nogi swoje ulubione najzwyklejsze trampki i poprawiając po drodze swojego koka wychodze z pomieszczenia. Czekam przez parę minut na Klarę, która obiecała mnie tam ze sobą zabrać po tym jak poprosił ją o to Nico. Mi niezbyt podoba mi się ten pomysł, prawdopodobnie lepszą opcją by była piesza wycieczka do apartamentu Andreasa niż spędzenie z nią podróży, ale nie chce robić dodatkowych problemów. W końcu dziewczyna wychodzi ze swojej sypialni, mierzy mnie wzrokiem i parska śmiechem. No cóż, nie każdy ma ochotę ubierać sukienkę, która jest ciaśniejsza niż kombinezon skoczka narciarskiego i ledwo zakrywa dupe. Przecież my nawet do klubu nie idziemy.
— Chodź, bo mamy pięć minut do autobusu. — mówi i wychodzi z mieszkania.
Droga strasznie mi się dłuży, a my nie zamieniamy ze sobą ani słowa. Panuje między nami niezręczna cisza i przez moment mam ochotę nawet w miły sposób zagadać, ale dziewczyna swoim zachowaniem w stosunku do mnie sobie na to nie zasłużyła. Ja też nie jestem święta, ale czasami w ostateczności potrafię się zachowywać dojrzale. Czego niestety nie można powiedzieć o szatynce. W końcu docieramy na miejsce, a drzwi otwiera nam Andreas, który na widok Klary uśmiecha się szeroko.
— Cześć, skarbie. — mówi i przytula ją na powitanie. Czuje się zignorowana, więc krzywię się unosząc brwi i wymijając ich wchodzę do środka. Jest wciąż wcześnie więc w mieszkaniu nie ma zbyt wielu ludzi. Na kanapie żwawo dyskutują Adam z Sonią, a sam Stephan Leyhe kombinuje coś przy sprzęcie muzycznym. Unoszę lekko kąciki ust widząc jak przeklina pod nosem, bo coś mu nie pasuje. Tak szczerze liczyłam na to, że będę miała okazję go tu spotkać, bo jest jednym z moich ulubionych skoczków. Podchodzę do niego lekko zdenerwowana, ale nie zamierzam przepuścić okazji by go poznać.
— Może potrzebujesz pomocy? — pytam opierając się o szafkę — Wygląda na to, że sobie nie radzisz.
Chłopak unosi głowę i patrzy na mnie. Przez chwilę nic nie mówi, jakby zastanawiając się czy przyjąć pomoc od nieznajomej, ale w końcu się odzywa.
— Nie wyglądasz mi na kogoś kto będzie wiedział jak to podłączyć. — ocenia.
— A ty nie wyglądasz na kogoś kto potrafi skakać, a jakoś Ci to wychodzi. — stwierdzam i przesuwam go by przyjrzeć się sprzętowi. Przekładam kilka kabli, które Leyhe źle podłączył i odsuwam się od kolumn by spojrzeć na Niemca. — Gotowe.
— Ale... Jak? — oburza się — Niemożliwe, że to było takie proste.
— Lepiej zostań przy skakaniu. — śmieje się i klepie go po ramieniu. Chce już odejść i zorientować się jak wygląda sytuacja w mieszkaniu oraz czy Nico się w końcu zjawił, ale Stephan zatrzymuje mnie swoim stwierdzeniem.
— Ty pewnie jesteś Malia.
— Skąd wiesz? — krzyżuje ręce marszcząc brwi.
— Andreas mi o tobie mówił. — informuje mnie — Mówił, że jesteś pyskata i właśnie dostałem tego potwierdzenie.
Mrużę oczy zastanawiając się czy dobrze usłyszałam. Wellinger opowiada swoim kumplom o mnie? Nie rozumiem dlaczego miałby to robić. Przecież sam ostatnio stwierdził, że się ledwo znamy. Raczej nie opowiada się o jakieś przypadkowej dziewczynie swoim przyjaciołom. Chyba. Faceci to dla mnie wciąż jedna wielka zagadka. Ale z drugiej strony bywały przypadki, gdy rozmawiało nam się bardzo dobrze. Nie rozumiem tego człowieka, ale jego zachowanie mnie trochę frustruje, bo zachowuje się gorzej niż baba w ciąży.
— Tu jesteś. — słyszę głos Nico nad swoim uchem, a jego ręce obejmują mnie w pasie od tyłu — Cześć, Stephan. — dodaje opierając głowę o moje ramię.
— Ta, cześć. — Leyhe uśmiecha się do niego, jednak wydaje mi się, że nie jest to szczery ruch — Pójdę zobaczyć czy mnie gdzieś indziej nie potrzebują.
Niemiec oddala się od nas, a ja obracam się i daje swojemu chłopakowi szybkiego całusa w usta. Nie widzieliśmy się prawie cały tydzień przez prace i zdążyłam się trochę za nim stęsknić.
— Hej, skarbie. — mówię — Gotowy na zabawę? — pytam. Nie chciałam tu przychodzić, ale skoro jestem już na tej imprezie to zamierzam się dobrze bawić.
— Teraz już tak, bo ty jesteś obok.
Wywracam oczami i się śmieje. Uwielbiam te jego głupie teksty, bo nie dość że mnie śmieszą to jeszcze mimowolnie miło mi się robi, gdy je słyszę. Zbliżam się do chłopaka, żeby go pocałować, ale przerywa nam głos Andreasa.
— Cześć wszystkim! — chłopak staje na kanapie — Dzięki, że przyszliście a teraz pijcie i bawcie się dobrze! — unosi kufel z piwem by wypić z niego brązową ciecz, a z głośników w końcu zaczyna grać muzyka. W salonie pojawia się coraz większa liczba ludzi, których kompletnie nie znam.
Chwytam Nico za rękę i ciągnę do kuchni, żeby zaopatrzyć się w jakiś alkohol. Biorę dwa kubki i nalewam do nich piwo, cały czas czując na sobie wzrok Nico. Podaje mu jeden z kubków i patrzę na niego pytającym wzrokiem.
— Seksownie dziś wyglądasz. — bierze łyka i przygryza wargę.
— Nie komplementuj. I tak nie zaliczysz. — śmieje się cicho, popijam piwo i wracam do salonu, zostawiając chłopaka za sobą.
Ku swojemu zdziwieniu bawię się wręcz świetnie. Jest to zapewne spowodowane dużą ilością alkoholu, ale gdy tańczę z jakąś dziewczyną, której imienia nawet nie pamiętam jakoś mało mnie to obchodzi. Gdzieś pomiędzy piosenkami miga mi Markus, który śmieje się z mojego stanu. Ja też się śmieje, chociaż w sumie nie wiem nawet już z czego. Liczy się tylko muzyka i te usta, które tak bardzo smakują wanilią.
Nie jest mi jednak do śmiechu, gdy następnego dnia budzę się całkowicie naga w czyjejś sypialni i uświadamiam sobie, że straciłam swoje dziewictwo po pijaku i nawet nie pamiętam z kim.
Nigdy więcej nie pije.
———
halo, proszę bardziej przeżywać to ff bo mam wrażenie że jest nudne