Zamarłam,wiedziałam co to oznacza.Stracę swoja wolność,a tego nie zniosę.Spojrzałam na męzczyznę,który stał w szoku, nie mogłam zmarnować tej okazji.Puściłam się biegiem w stronę wyjścia,trochę było ciężko bo była masa ludzi,ale wyszłam.Rozejrzałam się pośpiesznie dookoła i bingo! Las! Rzuciłam się pędem w jego stronę,obejrzałam się jeszcze do tyłu,z klubu wybiegł ten facet,rozglądał się po okolicy,na szczęście nie zauważył mnie.Ale najgorsze jest to że on jest wilkołakiem! Myślałam,że nie ma ich w okolicy,a teraz jednego z nich spotykam.I na dodatek prawdopobodnie jestem jego mate!Ja to mam szczęście.
Obejrzałam okolice,nikogo nie widziałam,więc przemieniłam się.Moja wilczyca była piękna,miała śnieżnobiałe i miękkie futerko oraz mocno błękitne oczy,w sumie to był mój znak rozpoznawczy,oczy w trakcie przemienienia się nie zmieniają tylko są bardziej wyraziste.
Biegłam,cały czas nie mogłam uwierzyć w to,że nie jestem jedyna w tym gatunku.Nie byłam przygotowana.Zwolniłam,bo zauważyłam że jestem już niedaleko mojego domu.Schowałam się za drzewem i się przemieniłam.Po przemienieniu zostaje się w ubraniach,w moim przypadku mam szczęście.Weszłam do domu,jeszcze się rozglądając,mieszkam obok lasu,teraz tego żałuje,przez tego zjebanego wilka nie mogę trzeźwo myśleć.A może to wina alkoholu? Może...
- Już jestem! - krzyknęłam,kładąc kurtkę na wieszaku przy drzwiach.
-Mercy,chodź tu na chwilę - okrzyknęła moja matka.
No zajebiście
- Marcy!Słownictwo!- warknął tata z głębi domu,a ja strzeliłam se facepalma.
Zapomniałam, że tata jest wilkołakiem i może czytać moje myśli.
Super.Weszłam do salonu,odstawiając że tam są,zawsze wieczorami siedzą przy kominku i pijąc kawę zagryzając ciastkiem.
Spojrzałam na matkę,jesteśmy praktycznie takie same.Te same czarne jak smoła włosy,delikatne rysy twarzy i podobna sylwetka.Po tacie odziedziczyłam niebieskie oczy i moją niezwykłą cechę.Ale można nazwać to niezwykłą cechą?Rodzicielka jest dość wysoką osobą,prawie przerasta tatę,który mierzy około metr osiemdziesiąt pięć.
Ja jestem przeciwieństwem,mierzę tylko,albo aż metr sześćdziesiąt siedem.
Usiadłam naprzeciw rodziców.-Mer,wiesz że nie ma w naszej okolicy żadnych zmiennokształtnych- powiedział tata,patrząc uważnie na mnie,kiwnęłam głową - Ale,ostatnio wyczułem wilkołaka w naszej okolicy - onie,jest ich więcej - obeszłem okolicę i las,wtedy trafiłem na watahę,porozmawiałem z Alfą stada i mam się stawić jutro wieczorem w jego siedzibie,aby omówić zaistniają sytuację - wybauszyłam oczy,cała wataha?Niemożliwe.Dlaczego teraz?Miałam takie spokojne życie a teraz ,gdy pojawiły się inne wilki i zakłócają nasze życie.
Tak dużo pytań,a tak mało odpowiedzi.-Mogę iść z Tobą?- spytałam,nawet nie przemyślając pytania.
Tata spojrzał na mamę i chwilę milczał-Dobrze,ale masz się trzymać blisko mnie - odpowiedział
Pożegnałam się z rodzicami dając im buziak w policzek i ruszyłam do swojego pokoju.Umyłam się,przebrałam i położyłam się spać.
Nie mogłam zasnąć,czułam że ktoś mnie obserwuje.Ktoś natarczywy.
Wstałam,podeszłam do okna,wytężyłam wzrok.W krzakach coś było,nie coś,a raczej ktoś.To był mój mate.
****
472
Buzka
CZYTASZ
Obietnica krwi[ZAWIESZONA]
Hombres LoboMercy Thompson,kojot nie całkiem pospolity.Nie boi się złego wilka,ale pęka przed własną matką.Bohaterka pełną gęba.Nic dziwnego,że ciągle wpada w kłopoty po uszy. Zawsze wiedziała,że jest inna.I nie chodziło tylko o to,że potrafi reperować silniki...