dzień pogrzebu, 24 maja, godzina 11:57
Podszedłem do grupki osób, które zdecydowanie już na nas czekały. Zaciągnąłem się dymem i przystałem obok. Zerknąłem na Historię, którą przesłuchiwałem dwa dni wcześniej. Była smutna, jednak więcej emocji nie potrafiłem z niej wyczytać. Moment później dołączył do mnie Eren. Miał wciąż opuchnięte i zaczerwienione oczy.
– Jak się czujesz? – zapytał go Armin, jednak ten tylko coś niezrozumiale burknął.
Blondyn nie wyglądał najlepiej. W czasach licealnych i na studiach przyjaźnił się z Erenem i Mikasą. W zasadzie zawsze się przyjaźnili. Z tego co wiem chodził z Jaegerem do jednej klasy od zerówki. To także on był świadkiem Erena na ślubie. Ciekawi mnie jak się czuje ze śmiercią mojej siostry, jednak dowiem się tego jutro – na przesłuchaniu.
Zgasiłem niedopałek w popielniczce na metalowym koszu przed wejściem do restauracji, a moment później wszedłem do budynku. Podążyłem w lewo, do sali, w której mamy zorganizowaną stypę. Był w niej jeden, długi stół z białym obrusem. Tylko serwetki były czarne, nadające jeszcze smutniejszego klimatu. Usiadłem przy szczycie stołu, by móc widzieć większość gości. Poza tym chyba powinienem tam zasiadać.
Ludzie w czarnych strojach powoli zaczęli się schodzić. Zasiadali na wolnych miejscach, cicho między sobą rozmawiając. Marco próbował choć częściowo poprawić Jeanowi humor, ale wcale mu to nie wychodziło. Annie, najzimniejsza kobieta jaką znam zasiadła gdzieś sama, mimo że później dołączył do niej Bertholdt. Biedny chłopak był w niej szaleńczo zakochany, ale ona albo tego nie zauważała albo – kolokwialnie mówiąc – miała w dupie. Kolejną parą była Historia i Reiner, którzy usiedli obok Ymir. Nie lubiłem tej babki. Była irytująca, zbyt pewna siebie i często szorstka. Nie raz zalazła mi za skórę. Odwróciłem od niej wzrok, a wtedy dostrzegłem wchodzących do sali Sashę i Conny'ego. Dziewczyna płakała, jej łzy wciąż płynęły po policzkach. Chłopakowi tak samo, jednak on powstrzymywał szloch i raczej milczał.
Dwie kelnerki przyniosły wazy z pierwszym daniem, którym był rosół. Jego zapach unosił się w powietrzu, nutka pieprzu delikatnie drażniła nozdrza. Wtedy też do sali wszedł Eren z Arminem i rodzicami. Chłopak usiadł obok mnie, nałożyłem mu zupy, jednak nie wyglądał na chętnego jedzenia.
– Zjedz coś. Głodzisz się od kilku dni. Widać, że schudłeś.
Puste, smutne oczy skierowały się na mnie. Nie widziałem w nich ani grama tego dawnego Erena, pełnego uśmiechu, szczęśliwego, czerpiącego radość z życia. Tragiczny los Mikasy zmienił go, tak jak zmienił nas wszystkich.
– Nie chcę.
Ja też nie chciałem. Powinienem chociaż spróbować go jakoś przekonać, jednak najzwyczajniej w świecie nie miałem na to sił. Nie chciałem go niańczyć. Odwróciłem od niego na moment wzrok, jednak właśnie wtedy postanowił wstać. Zaczął uderzać łyżeczką w kieliszek, by wszystkich uciszyć i zwrócić na siebie uwagę. Robił to za mocno, bo za którymś razem naczynie się przewróciło.
– Kurwa – syknął. Wszyscy to słyszeli, jednak on z pewnością o tym doskonale wiedział. – Dobra, nie przedłużając!
Zgromadzeni w ciszy się w niego wpatrywali. Owdowiały małżonek chciał coś powiedzieć, co w jego aktualnym stanie było nie lada wyzwaniem. Obawiałem się, czy to w ogóle jest dobry pomysł. Musiałem być przygotowany na przerwanie tego przedstawienia.
– Jak wiecie, Mikasa... ona była kimś, kto bardziej niż my wszyscy zasługiwał na życie. Sporo o niej nie wiedzieliście. Tych dobrych rzeczy, jak i tych złych...
Zerknął na Historię, co natychmiast zauważyłem. Nie ukrywał nawet tego.
– ...przykro mi, że to skończyło się w ten sposób. Więc proszę, powspominajmy te miłe chwile.
Usiadł, po czym zapatrzył się w swój przewrócony kieliszek. Wzrok pusty, tak jak i szkło.
– Wyglądaj jako kwiat niewinny, ale niechaj pod kwiatem tym wąż się ukrywa.
Nie pamiętam który z nas to powiedział.
~~~
trzy tygodnie po morderstwie, 10 czerwca, godzina 9:58
Zostałem zmuszony do wzięcia wolnego dnia. Od samej pobudki bezczynnie snułem się po domu. W niecałą godzinę ogarnąłem wszystkie porządki, papiery do wypełnienia i inne sprawy, które przez ostatni czas odkładałem. Zaczynałem najzwyczajniej w świecie się nudzić. Włączyłem telewizor, by coś grało w tle. Nie przepadałem za tą formą rozrywki, jednak lepsze to, niż gapić się w ścianę. Chwilę przed nim siedziałem, widząc obok szafki, na której stał, pudło po butach. Od pogrzebu minęło siedemnaście dni, a ja nadal nie zdobyłem się na odwagę, by je otworzyć. O dziwo, jadąc na stypę nie miałem żadnych oporów, by zajrzeć do środka, jednak wtedy Eren mnie powstrzymał.
Czyżbym się bał tego, co tam zobaczę? Przecież muszę je wreszcie otworzyć. Może znajdę tam jakieś poszlaki. Ponownie się zamyśliłem. Przesłuchałem już każdego i nadal nie mam wiarygodnego tropu. Pora wprowadzić nowe działa. Wyłączyłem telewizor i udałem się po pudło. Zaniosłem je do kuchni, ułożyłem na stole i sam usiadłem przed nim.
Pudełko było pomarańczowe. Pokrywka powygniatana i w niektórych miejscach pozdrapywana do zwykłego kartonu bez jakiegokolwiek koloru. Na jednym z boków była naklejka z informacją o rozmiarze, kolorze i typie butów. Nie przeciągając dalej, zdjąłem wieko.
Pierwszym, co dostrzegłem był czerwony, miękki materiał. Dotknąłem go, wiedząc, że jest to szalik Mikasy. Zastanowiło mnie dlaczego Eren podarował tę rzecz akurat mi. Uniosłem go, jednak właśnie wtedy dostrzegłem, iż szalik nie jest cały. Kiedy go rozprostowałem dotarło do mnie, że to jedynie jedna czwarta jego długości. Jeżeli każda część była równa, to ktoś musiał dostać pozostałe. Jedna z pewnością jest u Erena, a reszta? Strzelam, że u Jeana i Armina. Akurat po przesłuchaniu każdego podejrzanego nie wydawało mi się to trudną zagadką. Odłożyłem go na bok, po czym pogładziłem lekko. Następnie jednak ponownie go podniosłem. Zbliżyłem do twarzy i przytuliłem do niego głupio policzek.
Nadal nią pachniał.
Zadrżałem lekko, wtuliłem się bardziej. Nie chciałem płakać. Musiałem być silny, nie mogłem się łamać ani okazywać słabości. Przecież moim obowiązkiem było odnalezienie sprawcy. Znalezienie zabójcy mojej małej siostrzyczki. Mojej kochanej, wkurzającej, okropnej siostry. Mojego oczka w głowie i mojej perełki. Bo mimo że zdarzało jej się naprawdę doprowadzać mnie do skraju wytrzymałości, bardzo często swoją obsesją na temat Erena, tak była dla mnie cholernie ważna. Mógłbym dla niej góry przenosić i zamierzam to właśnie zrobić. Przekopię całe to miasto, każdy pieprzony dom i przesłucham każdego potencjalnego podejrzanego. Przewrócę cały ten świat do góry nogami.
– Obiecuję, Micia. Znajdę tego, kto to zrobił.
Myślę, że najgorszy był moment, kiedy to wszystko do mnie dotarło. Zrozumiałem wtedy, że już nigdy nie usłyszę jej melodyjnego głosu, już nigdy nie będę walczył z nią rano o pierwszeństwo w wzięciu prysznica, już nigdy nie nakarmię jej ulubionym jogurtem i już nigdy nie spojrzę w jej szare oczy, mówiąc "pieprzyć Erena, dzisiaj idziemy na lody".
CZYTASZ
Obietnica ✓ | riren/eremika
Mystery / Thriller„- Sam w sobie wszystkim i końcem wszystkiego - szepnął, unosząc swój pusty wzrok na trumnę. Jednak od razu tego pożałował i ponownie wbił go w ziemię. - Makbet? - zapytałem retorycznie. - Wszak aniołowie jaśnieć nie przestają,/Choć najjaśniejszy z...